Co dalej z Aaronem Carterem? "Chcę testu na wykrywaczu kłamstw"
Nie milkną echa po zatrzymaniu Aarona Cartera. Wokalista broni się, że wcale nie jest uzależniony od narkotyków, a na dowód chce poddać się testowi na wykrywaczu kłamstw. Stwierdził również, że nie potrzebuje pomocy od swojego brata, a zrozumienia.
29-letni wokalista został zatrzymany w stanie Georgia pod zarzutem posiadania mniej niż uncji marihuany (ok. 28 gramów). Aaron Carter odmówił też poddania się badaniu testerem trzeźwości.
W sobotę (15 lipca) Carter miał wystąpić z raperem Flo Ridą na koncercie w Kansas City (stan Missouri). Na kilka godzin przed tym występem młodszy brat Nicka Cartera napisał na Twitterze, że nie pojawi się na koncercie w związku z problemami z transportem.
Po wyjściu na wolność swoją wersję na Twitterze przedstawił zatrzymany wykonawca. Carter twierdził, że został zatrzymany w sklepie (a nie w aucie), kiedy zjechał do warsztatu samochodowego, by poprosić o pomoc przy samochodzie. Wokalista dodał, że spotkał się z agresją funkcjonariuszy, którzy odmówili mu prawa do kontaktu z adwokatem.
Piosenkarz miał pozwolenie na medyczną marihuanę, która łagodzi jego stany lękowe. 29-latek przeprosił swoich fanów za odwołane koncerty i dodał, że odbędą się one w innym terminie. "Prawda wyjdzie na jaw" - napisał.