Carlos Marin nie żyje. Przed śmiercią chciał wziąć ślub

Przyjaciele i rodzina pożegnali Carlosa Martina, członka kwartetu wokalnego Il Divo. Nagła śmierć muzyka zszokowała jego fanów - teraz okazuje się, że Marin miał wiele planów, łącznie z poślubieniem swojej partnerki.

Carlos Marin (Il Divo) chciał ponownie pobrać się z byłą żoną, Geraldine Larrosą
Carlos Marin (Il Divo) chciał ponownie pobrać się z byłą żoną, Geraldine LarrosąAldara ZarraoaGetty Images

Geraldine Larrosa była żoną Carlosa Marina w latach 2006-2009. Pomimo tego byli ze sobą bardzo blisko, a jak się okazuje ostatnie pandemiczne dwa lata spędzili razem. Przed śmiercią wokalisty Il Divo para planowała ślub.

Informacje pochodzą od samej Larrosy, znanej jako Innocence, która wzięła udział w pogrzebie zmarłego w ubiegłym tygodniu muzyka. 53-letni muzyk zmarł w szpitalu w Manchesterze 19 grudnia 2021 roku. Trafił do niego po zakażeniu się koronawirusem. Tam został wprowadzony w stan śpiączki, a wkrótce zmarł. Jak donosi Daily Mail, wokalista miał być zaszczepiony jedną dawką preparatu Johnson & Johnson. 

Para po rozstaniu pozostawała w bardzo przyjacielskich stosunkach. "Byliśmy razem przez 30 lat, choć podróżowaliśmy, rozdzielaliśmy się i wracaliśmy do siebie. Podczas tych dwóch lat pandemii byliśmy razem. Mieliśmy zamiar się pobrać i w końcu do tego nie doszło" - wyznała zasmucona Larrosa. Nie ujawniła jednak, kiedy miało dojść do ponownego zawiązania małżeńskiego węzła. Piosenkarka wyznała, że jej córka z innego związku, Scarlett, uznawała Marina za "drugiego ojca". Sam Sergio Arce, czyli ojciec dziecka, pożegnał Marina w social mediach słowami: "Scarlett nazywała cię 'tatą' Carlosem i nie mogę być bardziej dumny niż to, że tak cię traktowała. Byłeś niesamowitym ojcem chrzestnym. Ilekroć byłeś z nią, byłem szczęśliwy, ponieważ wiedziałem, że ona też będzie szczęśliwa" - napisał.

Geraldine zebrała się na bardzo osobiste wyznanie, gdy opowiedziała o pożegnaniu z Carlosem za pośrednictwem FaceTime. Wokalista zadzwonił do niej na krótko przed śmiercią. "Przed intubacją pożegnał się ze mną, bo wiedział, że nie uda mu się przeżyć i był to najsmutniejszy obraz w moim życiu" - wyznała zrozpaczona. "Zadzwonił do mnie i powiedział mi, że kocha mnie jak szalony i że jestem kobietą jego życia i poprosił żebym zaopiekowała się jego rodziną".

Przed wyjazdem do Wielkiej Brytanii na trasę świąteczną, Carlos Marin nagrał swoją wersję "Bohemian Rhapsody" dla hiszpańskiej telewizji. Pomimo śmierci wokalisty, występ ma zostać pokazany w lokalnym medium.

Geraldine Larossa nie może pogodzić się ze stratą ukochanego. "Przetrwaliśmy pandemię, a w końcu pandemia zabrała go ode mnie. Był najbardziej życzliwą osobą na świecie, największym artystą w Hiszpanii i na całym świecie. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się stało" - stwierdziła. "Zamierzam dalej walczyć o nasze i jego marzenia. Nie chcę, aby świat o nim zapomniał" - dodaje wokalistka.

"Mieliśmy zamiar powtórzyć ten moment" - pisała na Instagramie. Śmierć wokalisty na zawsze zniwelowała te plany. "To nie ma znaczenia, ponieważ wiem, że wszechświat połączy nas miliony razy".

Prawnik Carlosa Marina, Alberto Martin, został poproszony przez rodzinę muzyka, by zbadać, czy obsługa szpitala w Manchesterze dołożyła wszelkich starań w opiece nad Marinem. "Rozmawiałem z jego mamą w dniu jego śmierci i mówiła, że jest przekonana, że gdyby był w Hiszpanii, mógłby przeżyć" - wyznał prawnik. Nie wiadomo jednak, czy słowa matki padły w rozpaczy, czy naprawdę rodzina podejrzewa, że do śmierci mogło dojść z innego powodu. "Będziemy musieli przeanalizować to, gdy zobaczymy wszystkie dokumenty medyczne. Czujemy, że był czas na to, by kontrolować jego sytuację i poprawić [stan zdrowia - przyp. red.], aby mógł się przetrwać i przeżyć, co było najważniejsze" - powiedział prawnik.

Według analiz rodziny i lekarzy, Marin miał zarazić się koronawirusem w listopadzie w Gran Canarii. Wcześniej jednokrotnie zaszczepił się preparatem Johnson & Johnson. Wokalista miał opóźniać wyjazd do szpitala w Manchesterze, co miało mieć - zdaniem prawnika - największy wpływ na jego złą kondycję zdrowotną. Z chorobą walczył przez 11 dni.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas