Był obiektem westchnień milionów Polek. Dziś Garou mieszka na odludziu i ma własny las

Garou to niekwestionowane bożyszcze wielu kobiet na całym świecie. Artysta swego czasu skradał serca milionom fanek muzyki popularnej. Jego życie było pasmem wzlotów i upadków, jednak wokalista nauczył się radzić sobie ze wszystkimi trudnościami. Jak wyglądała jego droga na szczyt i co robi teraz Garou?

Garou rozkochiwał w sobie miliony kobiet
Garou rozkochiwał w sobie miliony kobietDavid Wolff - Patrick/WireImageGetty Images

Garou, a właściwie Pierre Garand to kanadyjski piosenkarz, który podbijał listy przebojów na całym świecie. Czasy jego największej sławy przeminęły, jednak w Polsce twórczość artysty w dalszym ciągu jest bardzo lubiana. 26 czerwca 2024 r. Garou skończy 52 lata. Doszedł do takiego etapu w swoim życiu, w którym wybrał odsunięcie się od świata show-biznesu. Jak wyglądała jego muzyczna i życiowa droga?

Garou zaczął grać na instrumencie w wieku trzech lat

Garou urodził się w 1972 r. w Sherbrooke w Kanadzie. Jego rodzina nie była związana z muzyką - tata był mechanikiem samochodowym, a mama wykonywała obowiązki domowe. Natomiast artysta już jako trzylatek rozpoczął swoją muzyczną przygodę. Zaczął bowiem wówczas grać na gitarze, którą dostał w prezencie od ojca. Kolejnymi instrumentami, których stał się pasjonatem były organy oraz fortepian. Później Garou ukończył katolicką szkołę dla chłopców, gdzie uczęszczał do klasy muzycznej. Tam nauczył się gry na trąbce. Już w czasach szkolnych dołączył do zespołu Windows & Doors, który nie występował z własnym repertuarem, a z interpretacjami przebojów Beatlesów. Garou podjął się w nim roli gitarzysty.

Gdy Garou miał 19 lat jego kariera muzyczna zaczęła nabierać poważnego charakteru. To wtedy, za namową swojej przyjaciółki, dołączył na scenie w barze do lokalnej gwiazdy i zaśpiewał zaskakującą kompozycję Erica Claptona oraz cztery inne piosenki. Wokalista zrobił ogromne wrażenie na widowni, dzięki czemu otrzymał angaż jako piosenkarz. Zaczął grać w dużej ilości barów, a następnie trafił na konkurs Młodych Talentów w Liquore Store w Magog, gdzie został doceniony.

Muzyka pomogła Graou w kontaktach z kobietami

W czasach swojej największej świetności Garou rozpalał serca milionów fanek na całym świecie. Gdy był jeszcze młodym chłopakiem miał natomiast trudności w nawiązywaniu kontaktów z kobietami. To muzyka pomogła mu zdobyć pewność siebie i nauczyła go, jak rozmawiać z płcią przeciwną.

"Miałem problem z dziewczynami (...) Nie miałem do siebie zaufania. Przede wszystkim fizycznie, bo nie przywiązywałem wagi do swojego ciała. I psychicznie, czułem się głupio podchodząc do dziewczyny, kiedy miałem wypisane na czole, że mi się podoba. Przez te lata zrobiłem spory postęp dzięki muzyce: muzyka przy ognisku, aura tajemniczości, to się liczy" - wyznał Garou w jednym z wywiadów.

Piosenkarz nie spodziewał się takiego sukcesu

Jednym z punktów kulminacyjnych w karierze Garou było zatrudnienie go do roli Quasimodo w prestiżowym musicalu Notre-Dame de Paris. Artysta miał zaledwie 26 lat, gdy przyszło mu zmierzyć się z ogromną sławą. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak rozpoznawalny stanie się po występach w słynnym musicalu. Wpłynęło to mocno na jego psychikę.

"Wciąż ciężko mi przetrawić Notre-Dame de Paris. To stało się tak szybko, że naprawdę się tego nie spodziewałam. Kiedy się zgodziłem na udział w tym projekcie, myślałem, że to świetne uczucie wsiąść do samolotu i przelecieć ocean. Myślałem, że zagram w sztuce, ale nie, że będę sławny" - powiedział niegdyś wokalista.

Artysta tragicznie wspomina szybki wzrost swojej popularności. Wiązało się to dla niego z traumą i doświadczeniami, na które zupełnie nie był przygotowany. "Powiedziałem sobie, że na scenie będę miał makijaż, więc ludzie nie będą mnie rozpoznawać na ulicy (...) Na tak wielu poziomach była trauma. I nadal jest" - zdradził Garou.

Solowa kariera Garou i duet z Celine Dion

Rok 2000 był momentem, w którym Garou zdecydował się na karierę solową. Pierwsze z jego albumów były produkowane przez męża innej znanej gwiazdy z Kanady, Celine Dion. W końcu artysta nagrał również duet ze słynną wokalistką. Utwór Garou oraz Celine "Sous Le Vent" dotarł na szczyty list przebojów i stał się globalnym hitem.

Z początku znajomość Garou i Celine rozwijała się w szybkim tempie. Wokaliści zostali przyjaciółmi, jednak gwiazdor ostatecznie zdecydował się na odcięcie się. "Byliśmy bardzo blisko z Céline, ale nie sądzę, żeby zauważyła, kiedy zerwałem z nią więzi. Chciała, żebym doszedł bardzo wysoko, ale potem, w pewnym momencie, to ja przeciąłem sznur, by pozwolić sobie unosić się w powietrzu. Bardziej chciałem zejść na dół niż iść w górę" - wyznał swego czasu piosenkarz.

Garou przeżył poważny wypadek samochodowy

W życiu Garou nie brakowało momentów grozy. Niedługo po sukcesie jego duetu z Celine Dion artysta przeżył tragiczny wypadek. Kierując samochodem, uderzył w barierkę z boku drogi. Cudem udało mu się wydostać z pojazdu kilka sekund przed tym, jak auto stanęło w płomieniach. Piosenkarz jawnie przyznawał, że czuł, jak blisko śmierci był.

"Liczyłem do około sześciu sekund, moje życie mijało, myślałem o rzeczach technicznych, próbowałem coś obliczyć. Z tych sześciu sekund, powiedzmy, że dwie spędziłem na myśleniu, a pozostałe cztery sekundy poświęciłem mojej córce, która miała się urodzić wkrótce potem. Myślałem: co się wydarzy w jej życiu?" - opisywał wypadek Garou.

Garou niedługo potem został ojcem Emélie - córki, która była owocem jego romansu ze szwedzką modelką Ulriką. Dziewczyna obecnie ma 22 lata. Piosenkarz wyznaje, że przez całe jej życie ich kontakt był utrudniony. Córka mieszkała bowiem w Kanadzie, a wokalista spędzał większość czasu we Francji. Garou twierdził jednak, że rozmawiają ze sobą bez przerwy i spotykają się w każdej możliwej chwili. Jego zdaniem ich więź potrafi przetrwać wszelkie próby czasu i dystansu.

Co dzisiaj robi Garou?

Kanadyjski piosenkarz w dalszym ciągu występuje na scenie, jednak nie cieszy się już taką sławą, jak za dawnych lat. Mieszka w Kanadzie, gdzie wybudował własne studio nagraniowe, mieszczące się... w stodole. Dodatkowo artysta kupił na własność las, w którym produkuje syrop klonowy. Jak sam twierdzi, jest jeszcze wiele innych rzeczy, którymi się pasjonuje.

"Dobrze mi to zrobiło (...) Mam bardzo świątecznego ducha, zawsze byłem w nastroju do imprezowania. Teraz świętuję w domu, w mojej stodole, gdzie wyciągamy karty i gramy w pokera, albo wyciągamy gitary i gramy dobrą muzykę. Niczego więcej w tej chwili mi nie trzeba" - wyznaje Garou.

"Piotr Witwicki. Bez Uników": Czy artyści naprawdę są tak trudni do współpracy?Piotr Witwicki, Piotr Witwicki, Piotr Witwicki, Piotr Witwicki, Piotr WitwickiINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas