Reklama

Adele "zachowuje się jak diva". To dlatego odwołała koncerty?

Przełożenie koncertów w ostatnim momencie odbiło się wielkim echem wśród fanów gwiazdy. I choć na początku wielu ją wspierało, to później zaczęły wychodzić na jaw nowe fakty, które spowodowały, że część stała się sceptycznie nastawiona do zachowania Adele. Teraz okazuje się, że piosenkarka nie jest wcale bez winy.

Przełożenie koncertów w ostatnim momencie odbiło się wielkim echem wśród fanów gwiazdy. I choć na początku wielu ją wspierało, to później zaczęły wychodzić na jaw nowe fakty, które spowodowały, że część stała się sceptycznie nastawiona do zachowania Adele. Teraz okazuje się, że piosenkarka nie jest wcale bez winy.
Adele zachowuje się jak diva? /CBS Photo Archive /Getty Images

Adele (posłuchaj!) odwołała koncerty zaledwie kilkadziesiąt godzin przed rozpoczęciem pierwszego show. Według nowych doniesień, przygotowania do koncertów były "koszmarem". Za wszystko miała być odpowiedzialna atmosfera pomiędzy gwiazdą, a zespołem zarządzającym organizacją koncertów. Jak podaje Dailymail, Adele miała nalegać na wymianę nagłośnienia w Colosseum na własne, a także zamontowanie całkiem nowego systemu wideo. To było przyczyną opóźnień, o których mówiła w filmie dla fanów. 

Reklama

Co ciekawe, z systemu zamontowanego w Colosseum korzystali wcześniej m.in. Madonna, Mariah Carey czy Celine Dion, które też - zdaniem portalu - nie należą do najłatwiejszych we współpracy.

Jako pierwszy na temat przyczyn odwołania wypowiedział się dziennikarz rezydujący w Las Vegas, Scott Roeben. "Najwidoczniej Adele i jej zespół odmówili korzystania z domowego sprzętu w The Colosseum. Obiekt ma ogromny ekran wideo, bardzo zaawansowany technologicznie, ale zespół Adele nalegał na zupełnie nowy system - większy ekran, który miałby być postawiony kilka centymetrów obok istniejącego ekranu" - stwierdził. To miała być główna przyczyna opóźnienia w organizacji. 

Inne doniesienia mówią, że poszło o... basen. Gwiazda miała pojawić się na scenie na uprzęży nad wodą. Choć na początku Adele się zgodziła, to gdy zobaczyła efekt, uznała, że nie chce brać w tym udziału. Efekt miał wyglądać, jakby wokalistka unosiła się nad wodą, a w rezultacie Adele uznała, że staw nie wygląda efektownie, a raczej przypomina "stary wór napełniony wodą.

"Takie wymagania nie tylko podnoszą koszty produkcji, ale w czasach, gdy dostawy są zakłócone, to przepis na katastrofę - w tym przypadku opóźnienia lub odwołania w ostatniej chwili. Słyszałem również ze źródła, że Caesars [miejsce koncertu - przyp. red.] musiało wymienić najnowocześniejszy system dźwiękowy Meyer i zastąpić go innym systemem dla niej" - napisał dziennikarz. Dodał też, że Ceasars Palace był "w 100 procentach gotowy na nią", co świadczy o opóźnieniu wynikającym jedynie z działań gwiazdy. 

"Wygląda na to, że jednym z czynników jest bycie divą" - stwierdził Roeben. Gwiazda w przeszłości miała już odwoływać koncerty ze względu na perfekcjonizm.

Sprawdź tekst do utworu "Oh My God" w serwisie Tekściory.pl

Po tych rewelacjach fani zastanawiają się, dlaczego Adele nie może zagrać choć kilku koncertów korzystając ze sprzętu zamontowanego już w obiekcie, a tymczasem jej ekipa pracuje logistycznie, by dopasować nowe terminy wydarzenia. Najprawdopodobniej z powodu napiętych terminarzy do koncertów dojdzie najwcześniej dopiero w... 2023 roku! Niektórzy martwią się, że taka sytuacja nie wydarzyła się nigdy wcześniej, a teraz pomimo sprzedania tysięcy biletów wydarzenia mogą w ogóle się nie odbyć. 

Sytuacja miała doprowadzić do napięć pomiędzy Adele a Jonathanem Dickinsem - brytyjskim menedżerem gwiazdy, który towarzyszy jej jeszcze od czasów, gdy była nieodnoszącą sukcesów nastolatką. Pojawiły się plotki, że jego miejsce może zająć aktualny partner Adele, Rich Paul, który na co dzień jest agentem sportowym. Plotkom zaprzeczają jednak osoby z otoczenia wokalistki. Adele miała także pokłócić się z wieloletnią scenarzystką, Esmeraldą Devlin

"Pomimo stworzenia zestawu za miliony, Adele była niezadowolona z wyniku i bardzo jasno zakomunikowała to Esmeraldzie" - stwierdził w rozmowie z The Sun człowiek z otoczenia piosenkarki. "Była zdenerwowana i z desperacji zaczęła popadać w panikę, bo sądzi, że dla niej wszystko powinno być idealne" - mówił.

Ktoś inny mówi gazecie, że Adele ciągle nie była pewna, co tak naprawdę chce pokazać na koncercie, ani jak ma wyglądać jej scenografia. "Nie było prawdziwej jasności wokół tego, co Adele chciała z powodu niekończących się zmian produkcji. Wydawało się, że chociaż zawsze preferowała intymne występy, to teraz była pod presją, aby wymyślić coś ekstrawaganckiego" - twierdzi rozmówca. Niezdecydowana Adele chciała więc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - zachowując intymność dawnych występów, ale próbując zrobić coś, czego nigdy wcześniej nie robiła - z kosztownymi, widowiskowymi ekranami oraz strojami. 

Podczas występów zwykle towarzyszył jej stres, więc jak stwierdził rozmówca The Sun, trudno sobie wyobrazić, by wokalistka "szła w coś, z czego nie jest zadowolona". Ceasars Palace nie ustosunkował się do tych doniesień, a w zeszłym tygodniu rzecznik obiektu stwierdził jedynie, że "tworzenie show takiej wielkości jest niezwykle skomplikowane".

Adele przełożyła koncerty podczas wystąpienia dla fanów na Instagramie w zeszłym tygodniu. Gwiazda popłakała się i za przyczynę podała opóźnienia w dostawie sprzętu, który był potrzebny do zorganizowania show, a także fakt, że połowa jej ekipy koncertowej choruje na COVID-19.

Koncerty miały się zacząć 21 stycznia, dosłownie za kilka godzin. Wiele osób podjęło decyzję, by podróżować do Stanów tylko ze względu na koncert, stąd roztrzęsienie Adele, która czuje, że zawiodła swoich fanów. "Bardzo mi przykro, ale mój show nie jest jeszcze gotowy. Próbowaliśmy dosłownie wszystkiego, co mogliśmy, aby złożyć je na czas, żeby było wystarczająco dobre dla was, ale całkowicie wyniszczyły nas opóźnienia w dostawach i COVID-19. Połowa mojej ekipy nie może pracować właśnie ze względu na koronawirusa" - wyznała w nagraniu.

"Przykro mi, że to wszystko tak na ostatnią chwilę. Jesteśmy na nogach od ponad 30 godzin, starając się to jakoś ogarnąć, ale nie mamy już czasu. Jest mi potwornie przykro i jest mi wstyd" - mówi zapłakana Adele. Zapowiada jednak, że trasa się odbędzie, ale w terminie, którego nie jest w stanie jeszcze podać. "Przepraszam wszystkich, którzy podróżowali na koncert. Przepraszam. Naprawdę bardzo przepraszam. Przełożymy wszystkie daty koncertów, robimy to właśnie teraz. Dokończę mój show i doprowadzę je tam, gdzie być powinno" - zadeklarowała.

W komentarzach posypały się słowa wsparcia od fanów, a także od innych muzyków, m.in. Pink czy Adama Lamberta. Nie zabrakło także tych krytykujących podjętą w ostatniej chwili decyzję wokalistki. Między innymi jedna z fanek oburzała się, że właśnie wylądowała w Las Vegas, a inna, że pracowała kilka tygodni po godzinach, by móc pozwolić sobie na udział w koncercie.

Adele miała rozpocząć rezydenturę w Las Vegas koncertem 21 stycznia. Jej ostatni, 24. występ, był planowany na 16 kwietnia. "Weekendy z Adele" miały odbywać się w każdy piątek i sobotę w Colosseum. Najtańszy bilet na show Adele kosztuje 950 dolarów (3,8 tys. zł), a najdroższy 12 tys. (prawie 50 tys. zł).

Adele koncertami promuje wydany w listopadzie 2021 roku album "30", który był ogromnym sukcesem na całym świecie. Stał się najlepiej sprzedającą się płytą roku w USA.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Adele
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy