Wysokie loty Pani Oli
Pani Galewska "The Best Of", EMI Music Polska
Ten album to jednak dowód na to, że telewizyjne konkursy wokalne mają jakiś sens. A może to tylko wyjątek potwierdzający regułę o "igrzyskowości" talent shows?
Nietrudno mi zrozumieć ludzi, którzy na telewizyjne konkursy talentów patrzą z politowaniem, tudzież obrzydzeniem czy wstrętem. Nic w tym dziwnego, bo przecież tego typu programiki opierają się na graniu na najtańszych emocjach i lansie mniejszego lub większego kalibru celebrytów zasiadających za stołami jurorskimi. A uczestnicy? Są. Wybić w polskim show-biznesie udaje się garstce i zazwyczaj są to laureaci tych telewizyjno-śniadaniowych igrzysk. Wyjątki są nieliczne i tutaj w kadrze kamery pojawia nam się nie tylko bohaterka tej recenzji, ale również i jej "treserka", jak o jurorce Ani Dąbrowskiej powiedziała w "The Voice Of Poland" uczestniczka Aleksandra Galewska.
Jeżeli jesteśmy już przy cytatach z tego wątpliwego show, bezcenna dla tej recenzji będzie opinia trenerki-Dąbrowskiej na temat krnąbrnej podopiecznej-Galewskiej. "Ola lata jak chce" - stwierdziła w jednym z programów niechętna nieujarzmionej wokalistce Ania.
Ta w zamyśle krytyczna opinia w stu procentach pasuje do albumu "The Best Of", z tym że tym razem ma ona wyłącznie pozytywny wydźwięk. Pani Galewska rzeczywiście szybuje po bardzo nieoczywistych muzycznych miejscach, ale fruwając cały czas trzyma rękę na pulsie. A puls ten czasami jest bardzo głęboki, bo wokalistka nie boi się sięgać nawet i do wyrosłej na gruzach dubstepu estetyki bass music. Jednocześnie choć "The Best Of" moim zdaniem - piszę to z pełną świadomością - spokojnie mogłoby się ukazać w barwach kultowej wytwórni Hyperdub (wtajemniczeni wiedzą, o czym mowa, całą resztę odsyłam do Wikipedii), to ten album brzmi bardzo staroświecko. Nic dziwnego, w końcu "The Best Of" miał być płytą jazzową. To słychać i czuć. Przede wszystkim czuć.
Najlepsze fragmenty z "The Best Of"? Te, w których Pani Galewska najmocniej oddala się od standardowej formuły piosenki. Im grubszy eksperyment, tym ciekawszy efekt. Paradoksalnie najsłabiej w tym "debeściackim" zestawie wypada singlowy "He Wrote Me One Day". Dlaczego? Tak jak napisałem wcześniej, to taka zwykła piosenka na tej niezwykłej płycie.
Co dalej? Z ciekawością będę oczekiwał kolejnych lotów pani Aleksandry. Mam już nawet propozycje tytułu kolejnej płyty. "Greatest Hits", ewentualnie "The Ultimate Collection".
8/10
Zobacz klip Pani Galewskiej do singla "He Wrote Me One Day":