Mateusz Ziółko: To nie jest parcie na szkło
Mateusz Ziółko występował już w "Mam talent", "Must Be The Music", a teraz ma szansę wygrać "The Voice of Poland". Dlaczego 27-letni wokalista wciąż wraca do "talent shows"?
W sobotę, 30 listopada, Mateusz Ziółko wystąpi w finale trzeciej edycji programu "The Voice of Poland", gdzie zmierzy się z Jagodą Kret, Arkiem Kłusowskim i Ernestem Staniaszkiem.
W tym gronie zdecydowanie największe doświadczenie w telewizyjnych konkursach talentów ma właśnie Mateusz Ziółko.
- To nie jest parcie na szkło. Co sprawiło, że wróciłem do takiego programu? Chyba kilka źle podjętych decyzji kilka lat wstecz, które spowodowały, że nie mogłem wydać płyty, nie mogłem jej nagrać. Choćby z tego względu, że związałem się z nieodpowiednimi ludźmi, którzy ze mną pracowali i mi to uniemożliwili - tłumaczy Mateusz Ziółko w rozmowie z INTERIA.PL.
- Każdemu, kto przychodzi do takiego programu, można by zarzucić parcie na szkło. To nie jest tak do końca. Myślę, że każdy z nas, gdyby miał możliwość siedzenia w domu, pisania pięknych piosenek i życia z tego, to każdy by to wybrał. Ale zabieganie o popularność i rozpoznawalność jest konieczne w tym zawodzie - zauważa finalista "The Voice of Poland".
- Inną sprawą jest ta adrenalina, która towarzyszy występom na scenie. To jest rzecz, od której można się naprawdę uzależnić. Mimo że przed każdym występem jest strach, który zwala z nóg i powoduje totalne drżenie całego organizmu, to zawsze tam wychodzisz i chcesz tej adrenaliny, bo to jest tak wspaniałe uczucie - opisuje Ziółko.
Czytaj także: