The Rasmus: Myślałem, że zwariuję przez to czekanie

W maju ukaże się ósmy album najpopularniejszej fińskiej grupy The Rasmus, zatytułowany po prostu "The Rasmus". A 11 maja ekipa pod wodzą Lauriego Ylönena wystąpi w Warszawie.

The Rasmus powraca po czterech latach
The Rasmus powraca po czterech latach 

Wokalista The Rasmus przyznaje, że cztery lata, które upłynęły od ostatniego albumu (poprzednią płytę studyjną "Black Roses" opublikowano w 2008 r.) to długi okres dla każdej grupy, ale przerwa była konieczna, aby zespół mógł powrócić w szczytowej formie.

"Myślałem, że zwariuję przez to czekanie. Naprawdę chcemy wydawać płyty częściej, więc pora znów się skupić na komponowaniu i nagrywaniu nowych piosenek" - mówi Lauri.

Proces produkcji płyty znacznie się różnił od sposobu, w jaki powstawał poprzedni album. Lauri Ylönen twierdzi, że tytuł płyty "The Rasmus" dobrze odzwierciedla przebieg jej tworzenia: każda nuta i aranżacja to dzieło muzyków zespołu.

"Po współpracy z legendarnym amerykańskim producentem Desmondem Childem chcieliśmy tym razem znów zdać się na własne siły - nie mieliśmy nawet wytwórni. Zeszłego lata postanowiliśmy pisać piosenki codziennie przez dwa miesiące. Gdy spośród nich wyłoniło się 10 naprawdę dobrych kompozycji, zadzwoniliśmy do naszego długoletniego przyjaciela, producenta Martina Hansena, i popłynęliśmy do Szwecji, by je nagrać" - opowiada frontman The Rasmus.

"Tworzenie albumu jeszcze nigdy nie było tak szybkie, proste, bezstresowe i przyjemne! Czuliśmy, że udało nam się na nowo odnaleźć frajdę z grania muzyki. Pod wieloma względami przypominaliśmy w tym początkującą kapelę. Bardzo odświeżające, a zarazem zupełnie absurdalne uczucie!" - dodaje.

Do promocji wybrano singel "I'm A Mess". Zobacz teledysk:

Dodajmy, że 11 maja The Rasmus zaprezentują nowy materiał na koncercie w warszawskiej Stodole.

"Ponieważ Pauli i Eero mieszkają w innych krajach, nie widzieliśmy się przez trzy miesiące po ukończeniu nagrań w Sztokholmie. Z radością myślę o układaniu setlisty na nasze pierwsze majowe koncerty. A luksus wybierania numerów z ośmiu albumów to też fajna sprawa!" - kończy Lauri Ylönen.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas