Przytłoczony Paul McCartney. Obawiał się kompromitacji
Paul McCartney, nagrywając album "Kisses On The Bottom", miał poważne chwile zwątpienia.

Słynny eks-Beatles po raz pierwszy w karierze śpiewał bez akompaniamentu gitary, basu czy pianina w tym samym czasie.
Podczas nagrań McCartneyowi towarzyszyła Diana Krall i jej muzycy. To wszystko bardzo przytłoczyło 69-letniego brytyjskiego muzyka.
"Musiałem się odnaleźć w tej nowej roli. Nie miałem za czym się schować, żadnej gitary ani pianina. Musiałem znaleźć swój wokalny styl" - opowiada Paul McCartney.
"Stałem przed tymi świetnymi muzykami, którzy znają się na rzeczy, i myślałem sobie: cholera, zaraz się totalnie skompromituję. Będę najgorszym ogniwem zespołu, a to mi raczej nie wypada. Będą się do mnie uśmiechali i myśleli: Jezu Chryste, ten gość jest do niczego" - relacjonuje swoje obawy artysta.
"Powtarzałem po cichu: weź się w garść, Macca, dasz radę. Tak więc sam fakt nietrzymania przeze mnie żadnego instrumentu był bardzo przytłaczający" - przyznał sir Paul.
