Free: Andy Fraser nie żyje
Potwierdziły się informacje o śmierci Andy'ego Frasera, brytyjskiego basisty nieistniejącej już grupy Free (wielki przebój "All Right Now").
Według niektórych informacji ciało 62-letniego muzyka znalazł jego ogrodnik w samochodzie nieopodal domu w Temecula w Kalifornii.
"Andrew McLan Fraser odszedł w poniedziałek [16 marca] w swoim domu w Kalifornii. Zostawił córki Hannah i Jasmine Fraser, ich matkę Ri, jej siostrę Gail, braci Gavina i Alexa, i wielu przyjaciół i kolegów z przemysłu muzycznego" - czytamy w oficjalnym oświadczeniu.
Andy Fraser w 1968 roku znalazł się wśród założycieli grupy Free, której największym przebojem do dziś pozostaje utwór "All Right Now" (basista był współautorem tej kompozycji). Co ciekawe, niespełna 16-letni wówczas muzyk, miał już za sobą staż w zespole John Mayall's Bluesbreakers. Trafił tam dzięki uznawanemu za "ojca brytyjskiego bluesa" Alexisa Kornera, z którego córką się wówczas spotykał (Fraser uznawał też Kornera za swojego ojca, bo po rozstaniu prawdziwych rodziców wychowywał się z matką).
W 1971 roku Fraser na chwilę opuścił Free, ale późniejsza reaktywacja grupy także nie trwała długo i od lipca 1972 roku basista stał się członkiem formacji Sharks (odszedł po wydaniu debiutanckiego albumu "First Water". Później założył własny zespół The Andy Fraser Band. Z nią nagrał dwie płyty, a później przeniósł się do Kalifornii, gdzie pisał piosenki dla takich wykonawców, jak m.in. Robert Palmer ("Every Kinda People"), Joe Cocker, Chaka Khan, Rod Stewart i Paul Young.
Na początku lat 90. u muzyka zdiagnozowano wirusa HIV i mięsaki Kaposiego (nowotwór związany z AIDS). W 1994 r. Fraser wystąpił u boku wokalisty Free Paula Rodgersa na festiwalu Woodstock '94, ale przez długie lata trzymał się na uboczu.
W 2005 r. wydał solowy album "Naked and Finally Free". To w tym samym czasie muzyk dementował internetową plotkę o swojej śmierci.
"Wiadomość o mojej śmierci powstawała z półprawd, szeptanek i plotek i w końcu urosła jak kula śniegowa. Wierzmy, że wszystko będzie dobrze" - uspokajał wówczas Andy Fraser.