Elvis Presley w złotej koronie: "Aloha z Hawajów"

Mariusz Ogiegło

Jeżeli w historii muzyki rozrywkowej istniała osoba, która mogła pozwolić sobie w połowie lat 70. XX wieku na przeprowadzenie pierwszego koncertu satelitarnego w historii telewizji, to był nią bez cienia wątpliwości król rock'n'rolla - Elvis Presley (8 stycznia mija 78 lat od jego urodzin).

Koncert Elvisa z Hawajów zobaczyło ok. półtora miliarda ludzi na świecie
Koncert Elvisa z Hawajów zobaczyło ok. półtora miliarda ludzi na świecie 

"Aloha From Hawaii" był epokowym wydarzeniem nie tylko w karierze Elvisa, ale także w dziejach muzyki i ówczesnych mediów. Czterdziesta rocznica tego występu to doskonały moment do poznania historii i kulisów powstania jednego z najważniejszych koncertów XX wieku.

W lutym 1972 roku prezydent Stanów Zjednoczonych, Richard Nixon odwiedził Chiny. Była to pierwsza wizyta amerykańskiego prezydenta w komunistycznym państwie. W związku z wysoką rangą tego wydarzenia zdecydowano się bezpośrednio transmitować jego przebieg za pośrednictwem satelity. Pomysł ten zainspirował menedżera Presleya, pułkownika Toma Parkera do zorganizowania koncertu, który da szansę zobaczenia występu króla rock'n'rolla fanom daleko poza granicami USA. Już wtedy było bowiem wiadomo iż niemożliwe będzie dotarcie z jego koncertami do wszystkich ważnych miast.

8 lipca 1972 roku ogłosił oficjalnie, że planowana jest transmisja za pośrednictwem satelity występu Presleya z Hawajów, która swoim zasięgiem obejmie całe Stany Zjednoczone oraz część Europy. Początkowo rozważano przeprowadzenie koncertu w październiku lub w listopadzie 1972 roku, ale terminy te kolidowały z datą premiery nowego filmu dokumentalnego wytwórni MGM "Elvis: On Tour". Obraz wchodził na ekrany kin w listopadzie 1972 roku i wkrótce okazał się kolejnym wielkim sukcesem w karierze Presleya. Reżyserzy filmu, Pierre Adidge oraz Robert Abel otrzymali za niego prestiżową nagrodę Złoty Glob w kategorii "najlepszy film dokumentalny 1972 roku".

Elektryczność generowana przez tłum

4 września Tom Parker zwołał kolejną konferencję prasową, podczas której poinformował opinię publiczną, iż koncert zatytułowany "Aloha From Hawaii" będzie transmitowany 14 stycznia 1973 roku i według wstępnych założeń obejrzy go od miliarda do półtora miliarda osób na całym świecie. Elvis - choć wydawał się być mocno wyczerpany występami - z dużym zaangażowaniem opowiadał o nowym projekcie i odpowiadał na pytania dziennikarzy:

"Wszystkie kraje, za pośrednictwem satelity, to zupełnie inne od tego co do tej pory robiliśmy. Koncerty na żywo są dla mnie ekscytujące z powodu całej tej elektryczności generowanej przez tłum i scenę. To moja ulubiona część biznesu - koncerty na żywo".

Dwa tygodnie po konferencji prasowej w Las Vegas do biura pułkownika Parkera przyszedł list od felietonisty Eddiego Shermana, piszącego dla "Honolulu Advertiser". Dziennikarz zasugerował pułkownikowi, że ponieważ wstęp na hawajski koncert ma być bezpłatny a Elvis w 1966 roku nagrał i wciąż ma w swoim repertuarze utwór "I'll Remember You" skomponowany przez Kui Lee, fundusze z występu mogłyby zasilić konto fundacji Kui Lee do walki z rakiem (fundacja została powołana do życia w 1967, rok po śmierci kompozytora, który zmarł 3 grudnia 1966 roku właśnie na nowotwór mając zaledwie 34 lata). Możliwość pokazania po raz kolejny ludziom dobroczynności Elvisa przekonała Parkera.

Gdy informacja o tym, że Elvis Presley wystąpi dla fundacji Kui Lee dotarła do wdowy po kompozytorze, niezbędna okazała się pomoc lekarza, który musiał podać jej środki uspakajające. Nigdy nie spodziewała się takiego wyróżnienia. Na początek pułkownik Parker wspólnie z Elvisem przekazał na Fundację Kui Lee Cancer Foundation czek opiewający na kwotę 1000 dolarów (była to kwota za jaką obaj kupili dla siebie bilety na koncert). Wytwórnia RCA dołączyła do nich i również przekazała czek wystawiony na taką samą kwotę.

Elvis ćwiczy i chudnie

Produkcję i reżyserię programu "Aloha From Hawaii" powierzono Marty'emu Passecie. W połowie listopada 1972 roku reżyser obejrzał jeden z występów Presleya w Long Beach (Elvis grał tam 14 i 15 listopada). Uważnie obserwując show, Passeta zauważył 'znudzenie' i brak fizycznego podekscytowania. Po koncercie skontaktował się z menedżerem piosenkarza i przedstawił mu pomysł wykonania na hawajskie koncerty czegoś na wzór pasa startowego, który będzie wchodził w widownię i umożliwi Elvisowi kontakt z fanami. Pułkownik Parker jednak pomysł ten odrzucił. Po konsultacji z Presleyem stwierdził iż jest on zbyteczny. Marty Passeta pozostał jednak przy swoim zamiarze i z dumą obserwował później najlepszą rzecz jaką mógł wykonać dla tego występu.

Sam Elvis bardzo zaangażował się w projekt "Aloha From Hawaii". Specjalnie do tego programu zrzucił dwadzieścia pięć funtów wagi (ok. 12 kg). Jego przyjaciel Jerry Schilling wspominał w jednym z programów telewizyjnych "pływał, opalał się, ćwiczył. Przygotowywał się do tego występu zupełnie jak jakiś rocky".

Donnie Sumner z kwartetu The Stamps, który towarzyszył Elvisowi na scenie i w studiu wyznał mi podczas wywiadu: "Żyłem z Elvisem przez kilka lat i nigdy nie widziałem go bardziej niespokojnego i niepewnego niż na dwa, trzy dni przed Aloha Show". Z kolei przyjaciółka piosenkarza, Patti Perry (zmarła w 2011 roku) opowiadała: "Elvis prowadził nocny tryb życia, ale w Palm Springs spędzał trochę czasu na zewnątrz by nabrać kondycji. Wychodził na dwór około czwartej popołudniu, ale słońce w Palm Springs pali aż do ósmej wieczorem".

Repertuar tego wyjątkowego koncertu także w całości został opracowany przez Presleya. Artysta starał się włączyć w niego piosenki, których do tej pory nigdy nie nagrał ani nie zaśpiewał na scenie. W efekcie podczas hawajskich koncertów fani mogli usłyszeć aż osiem wcześniej nie nagranych kompozycji.

Pozostawała jeszcze kwestia kostiumu, w którym piosenkarz miałby wystąpić przed największą w swojej karierze widownią. To miało być coś specjalnego. Pewnego dnia zwrócił się więc do swojego projektanta, Billa Bellewa (współpracował on z Elvisem już od programu NBC TV Comeback Special z 1968 roku) i powiedział, że chce mieć kostium, którym powie całemu światu "Ameryka". Zależało mu na tym, by podkreślić jak wielkim jest patriotą. Wówczas projektant odparł, że jedynym rozpoznawalnym symbolem Ameryki po amerykańskiej fladze jest amerykański orzeł. "Podoba mi się to" stwierdził piosenkarz. W takich okolicznościach powstał jeden z najpopularniejszych estradowych strojów Elvisa Presleya.

Zobacz koncert "Aloha From Hawaii":


Do tego kostiumu Bill Belew zaprojektował także pelerynę, znacznie dłuższą od tych, które Presley zaczął nosić w 1972 roku. Ta z gigantycznym orłem sięgała Elvisowi aż do łydek. Pomimo iż robiła zapierające dech w piersiach wrażenie wizualne i z pewnością świetnie prezentowałaby się w telewizji, z powodu swojego ciężaru (podobnie jak wzór na kostiumie, peleryna również wysadzana była drogimi kamieniami) i długości okazała się być całkowicie niepraktyczna. Zrezygnowano z niej jeszcze podczas przygotowań i pospiesznie zamówiono kolejną. Skontaktowano się z przebywającym w Los Angeles projektantem i zamówiono nową, tym razem standardowej długości - do pasa. Bill Bellew odparł jednak: "ale zużyliśmy już wszystkie rubiny. Potrzebujemy ich więcej z Europy". Nowa peleryna dotarła do Elvisa w ostatniej chwili.

7 stycznia 1973 roku Elvis opuścił Memphis i odleciał do Los Angeles. Stamtąd udał się na Hawaje. Tego samego dnia ruszyła też sprzedaż biletów na koncert główny w Honolulu. Znaczna ich ilość (cztery z sześciu tysięcy) została jednak wyprzedana dużo wcześniej - w przedsprzedaży (wejściówki na koncert można było otrzymać składając zamówienia drogą pocztową). Teraz jedyną szansą na ich otrzymanie było złożenie darowizny na fundację im. Kui Lee. Pułkownik Parker nigdy nie ustanowił ceny za bilet wstępu na "Aloha Show". Poddał natomiast pomysł żeby dwieście osób, które wpłacą na fundację najwyższą kwotę otrzymały miejsca siedzące i tzw. "golden circle" (dosłownie: złote balkony). Przyjaciel Elvisa, gwiazdor programu telewizyjnego "Hawaii Five-O" podobnie jak piosenkarz i jego menedżer nabył dwie wejściówki w cenie 1000 dolarów. Podobnie uczynili inni przybyli na główny koncert celebryci. Za swoje bilety płacili od stu do pięciuset dolarów. Zdarzały się jednak przypadki zupełnie odwrotne. Pewna kobieta przyszła żeby zobaczyć występ Elvisa z piątką dzieci. Za swoje bilety zapłaciła zaledwie 3,75 dolarów.

W związku z olbrzymim zainteresowaniem koncertem, Elvis zgodził się by próbny show, który zaplanowano na 12 stycznia odbył się z udziałem widowni i wpuścić na niego tych fanów, którym nie udało się kupić biletów na główny występ. Wejściówki na koncert 12 stycznia, rozeszły się natychmiast po tym jak tylko w kasach wyczerpały się bilety na koncert główny (pozostałe dwa tysiące biletów wyprzedano 7 stycznia, tuż po otwarciu punktów sprzedaży), który miał się odbyć 14 stycznia. Oba występy Presleya zostały wyprzedane.

Z wieńcem na szyi

Dwa dni później, 9 stycznia, czarterowy Boeing 747 z piosenkarzem na pokładzie wylądował na wyspie Oahu na lotnisku Honolulu Aiport. W podróży towarzyszyli mu członkowie Memphis Mafii. Na płycie lotniska na Presleya czekał już pułkownik Parker, Sonny West oraz helikopter, którym artysta został przetransportowany przed Hilton Hawaiian Village Hotel, położony w pobliżu plaży Waikki, na spotkanie z fanami. Na artystę czekało tam około tysiąca wielbicieli. Każdy choć przez chwilę chciał uścisnąć dłoń swojego idola, otrzymać pocałunek czy też pamiątkowy autograf. Elvis udekorowany tradycyjnymi wieńcami z kwiatów zakładanymi przez fanów w towarzystwie m.in. swojego ojca Vernona, przyjaciół Reda Westa i Joe Esposito przeszedł wzdłuż zgromadzonego tłumu. Co chwilę przystawał przy grupce swoich wielbicieli, rozmawiał z nimi, ściskał dłonie, rozdawał autografy i pocałunki. Następnie wsiadł do podstawionego czerwonego jeepa i odjechał do hotelu. Podobnie jak w International Hotel w Las Vegas, także tutaj, w Hilton' Hawaiian Village Hotel Elvis wynajął całe piętro.

Nie obeszło się bez kilku problemów natury technicznej. Jeden z nich wiązał się z gigantyczną sceną przygotowaną specjalnie na ten show. To przez nią na hali mieszczącej w normalnych warunkach 8400 osób udało się zmieścić zaledwie sześć tysięcy fanów. Poza tym, producent Marty Pasetta umieścił członków zespołu Elvisa na specjalnym podwyższeniu, z dala od piosenkarza. Pomysł ten nie spodobał się Presleyowi. "Przepraszam, panie Pasetta, ale chcę mieć moich muzyków za sobą na scenie" - powiedział producentowi.

Pomimo tych drobnych kłopotów próby i przygotowania zakończyły się pełnym powodzeniem. Z powodów bezpieczeństwa, na wypadek gdyby nastąpiły problemy z transmisją, zdecydowano, że koncert 12 stycznia również zostanie nagrany. Na swoim pierwszym występie Elvis miał wystąpić podobnie jak na głównym koncercie w kostiumie "Amerykański Orzeł", ale w nocy z 11/12 stycznia, a więc zaledwie na kilka godzin przed występem bez chwili wahania podarował nowiutki, ani raz nie zakładany pas od kostiumu żonie swojego przyjaciela, aktora Jacka Lorda. Natychmiast interweniował Joe Esposito, przyjaciel i road menedżer piosenkarza. Zadzwonił do Billa Bellewa i w ciągu kilku godzin do hotelu dostarczono nowy pas. 12 stycznia Elvis wraz z członkami TCB Band, kwartetami wokalnymi i orkiestrą udał się na próbę dźwiękową do International Convention Center Arena, w którym wieczorem miał odbyć się pierwszy z dwóch koncertów. Sprawdzano nie tylko kwestie techniczne, jakość dźwięku ale również pomost wykonany na wzór pasa startowego wchodzącego w publiczność i dekorację (m.in. elektryczną migającą postać Elvisa nad sceną).

O godzinie 20.30 rozpoczął się pierwszy z dwóch historycznych hawajskich koncertów. Na widowni siedziało sześć tysięcy podekscytowanych fanów. Elvis pojawił się punktualnie. Koncert rozpoczął się tradycyjnym majestatycznym tematem z filmu "Odyseja Kosmiczna 2010" a następnie porywającym wykonaniem "See See Rider" oraz aktualnym hitem "Burning Love". Podczas trwającego niemal godzinę występu Elvis bardzo mało mówił. Nie było żartów z publicznością. Ograniczył się jedynie do niezbędnych zapowiedzi piosenek oraz przedstawienia członków występującego z nim zespołu. Wiele piosenek, które wybrzmiały tego wieczora ze sceny zostało zaprezentowanych przez Presleya po raz pierwszy. "I'm So Lonesome I Could Cry" czy "Welcome To My World" miały tutaj swoją premierę.

Przebieg występu uważnie śledził reżyser Marty Pasetta. Jego uwadze nie mógł umknąć bardzo istotny fakt. Koncert był krótszy niż czas zaplanowany na transmisję. Po jego zakończeniu podszedł więc do Elvisa by mu o tym powiedzieć. Poprosił też o dodanie do repertuaru jeszcze trzech piosenek. Elvis kiwnął potakująco głową i dopisał do listy utworów piosenki, które zwykł grywać podczas swoich koncertów, "Johnny B. Goode", "I Can't Stop Loving You" oraz "Whole Lotta Shakin' Goin' On" (rozważano także inne tytuły: "My Babe"; "Little Sister"; "One Night"; "It's Impossible"; "Lawdy Miss Clawdy"; "AllShookUp"; "The Wonder Of You"; "(Let Me Be Your) Teddy Bear/Don't Be Cruel"; "How Great Thou Art" oraz "I Got A Woman", ale ostatecznie nigdy nie zostały one wykorzystane).

Do International Convention Center Arena Elvis wrócił 13 stycznia późnym wieczorem na ostatnią przed wielkim koncertem próbę dźwiękową. Presley pojawił się na niej ubrany w swobodny, nie estradowy strój. Prawdopodobnie wśród ćwiczonych tego wieczora utworów były "Long Tall Sally"; "Whole Lotta Shakin' Goin' On"; "My Baby"; "Little Sister"; "One Night"; "It's Impossible"; "Lawdy Miss Clawdy"; "All ShookUp"; "The Wonder Of You"; "Johnny B. Goode"; "How Great Thou Art" oraz "I Got A Woman" Po zakończeniu prób, w garderobie z rąk Matta Esposito, menedżera sali International Convention Center otrzymał specjalną nagrodę a burmistrz Honolulu ustanowił dzień 13 stycznia "Dniem Elvisa Presleya".

Żarówki zamigotały i zgasły

Atmosfera była coraz bardziej podniosła. Do historycznego momentu pozostały zaledwie krótkie minuty i wtedy wydarzyło się coś, czego nikt nie przewidział... Coś, co mogło zaważyć na dalszych losach najważniejszego w dziejach muzyki rozrywkowej koncertu. 14 stycznia, na dwie godziny przed głównym koncertem, który miał być transmitowany na cały świat okazało się, że cały sprzęt techniczny wymaga znacznie więcej prądu niż jest osiągalne w hali koncertowej. Żarówki nad sceną zamigotały... i po chwili zgasły... Transmisja zawisła na przysłowiowym 'włosku'.

Na pomoc ściągnięto marynarkę wojenną, której przedstawiciele na sygnale przybyli z zapasowym sprzętem i uratowali show zaledwie na kilka minut przed wejściem Elvisa Presleya na scenę. O godzinie 23.30, na pół godziny przed północą szczęśliwie rozległy się dźwięki tematu z filmu "Odyseja Kosmiczna 2010" a zaraz po nich potężny, wybijany na specjalnym dziesięcioczęściowym zestawie perkusyjnym wstęp do utworu "See See Rider". W ich rytm na scenę wkroczył dumnym, pewnym krokiem król - Elvis Presley. Tak rodziła się historia muzyki i telewizji... Koncert trwał godzinę. Repertuar był identyczny (z wyjątkiem trzech dodanych na prośbę reżysera utworów) z tym z próby generalnej z 12 stycznia. Obejmował zarówno stare przeboje z lat 50. takie jak "Love Me", "Blue Suede Shoes" czy "Hound Dog" jak i przejmująco wykonane ballady w stylu "You Gave Me A Mountain" czy "What Now My Love". Nie zabrakło także ulubionych koncertowych piosenek publiczności takich jak "Suspicious Minds" czy "An American Trilogy". Największe owacje na widowni wzbudziło jednak wykonanie "I'll Remember You", piosenki napisanej przez Kui Lee. W trakcie koncertu Elvis zwrócił się do publiczności słowami "poproszono nas byśmy zebrali 25 tys. dolarów...Udało się zebrać 75 tys. To dzięki wam. Dziękuję wam, dziękuję bardzo".

Przed opuszczeniem sceny powiedział, "piosenkę, którą śpiewałem w 'Blue Hawaii' dedykuję właśnie wam" a następnie wykonał "Can't Help Falling In Love". Gdy zespół zaczął grać temat na zejście, Elvis szczęśliwy z powodu odniesionego spektakularnego sukcesu odpiął pelerynkę i rzucił nią w szalejącą publiczność (pochwycił ją reporter "Honolulu Advisor", Bruce Sprinks. Obecnie pelerynka jest na wystawie w Graceland). Fani nie pozostali obojętni na prezent jaki piosenkarz sprawił im wpisując ich wszystkich obecnych na sali oraz same Hawaje do historii. Gdy po raz ostatni tej nocy przechadzał się wzdłuż sceny jeden z wielbicieli podał mu do rąk koronę, która tylko potwierdziła tylko jego królewski tytuł!

Koncert "Aloha From Hawaii" obejrzało sześć tysięcy osób zgromadzonych w International Convention Center Arena oraz blisko półtora miliarda ludzi na całym świecie. Za pośrednictwem satelity Globecam Satellite występ transmitowano do czterdziestu krajów, w tym Australii, Południowej Korei, Japonii, Tajlandii, Filipin, południowego Wietnamu a także trzydziestu państw europejskich. Po zakończeniu głównego koncertu, gdy fani opuścili mury hali koncertowej, Elvis ponownie stanął na scenie. Tym razem po to by nagrać pięć piosenek do specjalnej amerykańskiej wersji programu "Aloha From Hawaii". Wybrano utwory z filmu "Blue Hawaii", tytułowy, "Ku-U-I-Po", "No More", "Hawaiian Weeding Song" oraz jeden z ostatnich przebojów Elvisa, "Early Morning Rain" (wydany w 1972 roku na płycie "NOW"). Tą nietypową sesję nagraniową zrealizowano dla telewizji NBC i potrzeb amerykańskiej wersji programu "Aloha From Hawaii", która miała zostać wyemitowana w nieco późniejszym terminie.

Korona dla króla

W nagraniach udział wzięli tylko członkowie sekcji rytmicznej, James Burton na gitarze, John Wilkinson na gitarze rytmicznej, Charlie Hodge na gitarze akustycznej, Ronnie Tutt na perkusji oraz Glen D.Hardin na pianinie. Wokal towarzyszący zapewnił kwartet J.D.Sumner and the Stamps Quartet w składzie: Ed Enouch; Bill Baize; Donnie Sumner; Edward Wideman oraz Kathy Westmorland. Elvis wystąpił ubrany w kostium "American Eagle" ale tym razem bez pasa. Tekst do poszczególnych utworów "podsuwało" mu dwóch ludzi z obsługi na dużych kartonowych tablicach (żeby uniknąć pomyłek ludzie z obsługi podawali Presleyowi w podobny sposób tekst także podczas koncertu). Po zakończeniu nagrań piosenkarz zwrócił się do inżyniera dźwięku z pytaniem: "to już wszystko?" Kiedy padła odpowiedź twierdząca odwrócił się i zniknął za kulisami, po drodze jeszcze żartując z muzykami. Zmęczony, ale szczęśliwy wrócił do hotelu. Następnego dnia, Wayne Harada w artykule "Złota korona podarowana 'królowi' Elvisowi" opublikowanym na łamach "Honolulu Advertiser" pisał tak: "Elvis Presley otrzymał złotą koronę - i owację na stojąco - na zakończenie swojego bezprecedensowego telewizyjnego satelitarnego koncertu na żywo nadawanego wczoraj we wczesnych godzinach porannych do widowni, której łączna liczba osiągnęła półtora miliarda! Presley po prostu trzymał koronę w ręce, ponieważ tak przyjął dowód uznania. W ten sposób Król zniknął za kulisami".

Prywatny fotograf Elvisa, Ed Bonja, który obecny był podczas obydwóch hawajskich koncertów powiedział mi natomiast w wywiadzie tak: "Koncerty, które rzeczywiście w szczególny sposób wspominam to występy w Madison Square Garden i Aloha From Hawaii. To były unikalne i jednocześnie historyczne wydarzenia. Podekscytowanie nimi było tak duże, że zostało w pamięci na wiele lat".

Pod koniec stycznia 1973 roku, Elvis wrócił już do występów w Las Vegas. Miesiąc później natomiast wytwórnia RCA zrealizowała podwójny album "Aloha From Hawaii Via Satellite". Był to drugi w karierze Presleya album zawierający dwie płyty (pierwszy "From Memphis To Vegas/From Vegas To Memphis" został zrealizowany w październiku 1969 r.). Wydawnictwo zostało wydane z dźwiękiem kwadrofonicznym (początkowo tylko RCA Record Club wydało wersję stereofoniczną, ale w regularnej sprzedaży zastąpiono ją wersją kwadrofoniczną). Płyta w błyskawicznym tempie weszła na listę przebojów tygodnika "Billboard" docierając do pierwszego miejsca. Był to pierwszy od 1964 roku soundtrack (ścieżka dźwiękowa z filmu "Roustabout") Elvisa, który wszedł na listę i jednocześnie pierwszy w historii album zrealizowany w formacie kwadrofonicznym, który pojawił się na liście "Billboardu".

Na pierwszym wydaniu albumu "Aloha From Hawaii Via Satellite" zamieszczono pełny zapis koncertu z 14 stycznia, dwadzieścia pięć utworów ale pominięto nagrane po występie dodatkowe piosenki, które z czasem zaczęto sukcesywnie publikować na różnych kompilacjach.

Pierwsza wersja okładki podkreślała ogólnoświatowy zasięg koncertu. Zdjęcie Elvisa (szkoda tylko, że nie pochodziło ono ze styczniowych koncertów a prawdopodobnie z koncertu w Madison Square Garden) umieszczono na tle kuli ziemskiej a po prawej stronie satelitę, która swoim zasięgiem obejmuje cały glob. Wewnątrz albumu znalazły się wyznania "Kochamy Elvisa" wypisane w różnych językach świata. Nie zabrakło także polskiej wersji, która została napisana z błędem w imieniu artysty: "Kochamy Elwisa".

Wielki krok dla... Elvisa

Amerykańską retransmisję satelitarnego koncertu Elvisa Presleya oglądało 51 procent Amerykanów. Oznaczało to, że program cieszył się zdecydowanie większą oglądalnością niż transmisja pierwszego kroku człowieka na Księżycu w 1969 roku! "Aloha From Hawaii" był w tamtym czasie najdroższym programem rozrywkowym. Jego całkowity koszt wyniósł 2,5 miliona dolarów. Wytwórnia RCA bardzo szybko zdecydowała się wykorzystać sukces programu telewizyjnego oraz płyty zawierającej ścieżkę dźwiękową (był to ostatni soundtrack wydany za życia Elvisa. Później w oficjalnej dyskografii były już tylko ścieżki dźwiękowe do programu "The CBS TV Special: Elvis In Concert" w 1977 roku oraz filmu dokumentalnego "This Is Elvis" z roku 1981) i wkrótce na rynku zaczęły pojawiać się kolejne kompilacje przebojów Elvisa, do których dołączano niepublikowane wcześniej nagrania z programu "Aloha From Hawaii".

W 2008 roku Sony/BMG we współpracy z Graceland Estate zrealizowało najdokładniejsze jak dotąd wydawnictwo DVD dotyczące tamtego historycznego wydarzenia. Na dwóch płytach DVD zaprezentowano m.in. koncert z 12 stycznia, 14 stycznia, kompletny zapis sesji nagraniowej, która miała miejsce po głównym koncercie a także amerykańską poszerzoną wersję programu z 4 kwietnia 1973 roku. W zestawie pominięto jedynie konferencje prasowe dotyczące hawajskich występów.

Mariusz Ogiegło, "Elvis: Promised Land"



Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas