Reklama

Charlie czarodziej

We wtorkowy wieczór (8 maja) ciężko było chyba znaleźć osobę, która opuszczała klub Rotunda rozczarowana. Charlie Winston podbił serca krakowskich fanów.

Przed koncertem nie miałem w sumie wielkich oczekiwań co do formy tego brytyjskiego indie-folkowca zakochanego w Paryżu. Owszem, przebój sprzed paru lat "Like A Hobo" gdzieś tam jeszcze kołatał mi się z tyłu głowy, wydany na początku marca album "Running Still" miałem całkiem nieźle osłuchany, ale strasznego szału u mnie nie wywołał.

Anglik jeszcze przed wydaniem "Running Still" zapowiadał pewną zmianę stylistyki - więcej wpływów hip hopu, rocka czy nawet punku (i to mówił człowiek, którego idolami są Leonard Cohen i Ludwik van Beethoven!). Choć momentami ten kolaż bywa pstrokaty, całość robi bardzo pozytywne wrażenie. A na koncertach Charlie ze swoim zespołem dodaje do tego niebagatelny atut - niesamowitą radość z wspólnego grania i śpiewania, popartą całkiem niezłą charyzmą.

Program krakowskiego koncertu oczywiście oparty był przede wszystkim na materiale z "Running Still" - usłyszeliśmy m.in. otwierające występ "Wild Ones" (łomoczący garażowo blues), "Hello Alone", "The Great Conversation" (trochę jednak pretensjonalna konwersacja Charliego z wspomnianym Beethovenem), "Where Can I Buy Hapiness?", "Unlike Me", "Until You're Satisfied", "Rockin' in the Suburbs"... Beatboxing Charliego, często gęsto pojawiające się bluesowe partie harmonijki ustnej, podpatrzone u nieco starszych kolegów z Anglii gitarowe granie spod znaku Arctic Monkeys i delikatne klawiszowe partie - mieszanka w sumie wybuchowa, generalnie jednak broniąca się przed większymi wpadkami (czasami słychać było, że Charlie miałby ochotę pójść w ślady Lenny'ego Kravitza).

Reklama

W dodatku publiczność dała Winstonowi i jego ekipie kapitalne wsparcie, co bardzo ucieszyło muzyka. "Myślałem, że nikt nie przyjdzie mnie zobaczyć" - rzucił na początku nieco kokieteryjnie Charlie. Ale po prawdzie trzeba przyznać, że był to pierwszy klubowy koncert Winstona w naszym kraju (wcześniej był z wizytami i występami promocyjnymi), a jego utwory przecież też nie są grane co kwadrans w najpopularniejszych stacjach radiowych. A w Krakowie wspólne śpiewanie z fanami było nie tylko przy tych najbardziej znanych utworach, jak "Like A Hobo" czy "In Your Hands".

Ukłonem w stronę publiczności była piosenka "9 Yr Old Friend" na tyle rzadko wykonywana przez Charliego, że... zapomniał tekstu! Zresztą wyraźnie widać było, że Winstonowi spodobało się gorące przyjęcie w Krakowie. Zagrane na bis "I Love Your Smile" rozciągnął do kilkunastominutowego popisu, w którym do jego klawiszy przesiadł się grający na innych klawiszach Patrick Warren, a za moment sam Charlie pomagał bębniarzowi okładać niewielki zestaw perkusyjny. Niezły czarodziej z tego Charliego!

A w środę (9 maja) powtórka w Warszawie - koncert odbędzie się w klubie Stodoła.

Michał Boroń, Kraków

Czytaj także:

"Lubię mieszać rzeczywistość z fikcją" - wywiad z Charliem Winstonem

Zobacz teledyski Charliego Winstona na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: czarodzieje | Charlie Winston | koncert | Kraków | charlie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy