Charlie czarodziej

We wtorkowy wieczór (8 maja) ciężko było chyba znaleźć osobę, która opuszczała klub Rotunda rozczarowana. Charlie Winston podbił serca krakowskich fanów.

Charlie Winston ma całkiem niezłą charyzmę
Charlie Winston ma całkiem niezłą charyzmęfot. Michał Dzikowski / www.spodsceny.pl

Charlie Winston w Rotundzie - Kraków, 8 maja 2012 r.

Zobacz zdjęcia z krakowskiego koncertu brytyjskiego wokalisty i muzyka Charliego Winstona!

fot. Michał Dzikowski / www.spodsceny.pl
fot. Michał Dzikowski / www.spodsceny.pl
fot. Michał Dzikowski / www.spodsceny.pl
fot. Michał Dzikowski / www.spodsceny.pl
fot. Michał Dzikowski / www.spodsceny.pl
fot. Michał Dzikowski / www.spodsceny.pl
fot. Michał Dzikowski / www.spodsceny.pl

Przed koncertem nie miałem w sumie wielkich oczekiwań co do formy tego brytyjskiego indie-folkowca zakochanego w Paryżu. Owszem, przebój sprzed paru lat "Like A Hobo" gdzieś tam jeszcze kołatał mi się z tyłu głowy, wydany na początku marca album "Running Still" miałem całkiem nieźle osłuchany, ale strasznego szału u mnie nie wywołał.

Anglik jeszcze przed wydaniem "Running Still" zapowiadał pewną zmianę stylistyki - więcej wpływów hip hopu, rocka czy nawet punku (i to mówił człowiek, którego idolami są Leonard Cohen i Ludwik van Beethoven!). Choć momentami ten kolaż bywa pstrokaty, całość robi bardzo pozytywne wrażenie. A na koncertach Charlie ze swoim zespołem dodaje do tego niebagatelny atut - niesamowitą radość z wspólnego grania i śpiewania, popartą całkiem niezłą charyzmą.

Program krakowskiego koncertu oczywiście oparty był przede wszystkim na materiale z "Running Still" - usłyszeliśmy m.in. otwierające występ "Wild Ones" (łomoczący garażowo blues), "Hello Alone", "The Great Conversation" (trochę jednak pretensjonalna konwersacja Charliego z wspomnianym Beethovenem), "Where Can I Buy Hapiness?", "Unlike Me", "Until You're Satisfied", "Rockin' in the Suburbs"... Beatboxing Charliego, często gęsto pojawiające się bluesowe partie harmonijki ustnej, podpatrzone u nieco starszych kolegów z Anglii gitarowe granie spod znaku Arctic Monkeys i delikatne klawiszowe partie - mieszanka w sumie wybuchowa, generalnie jednak broniąca się przed większymi wpadkami (czasami słychać było, że Charlie miałby ochotę pójść w ślady Lenny'ego Kravitza).

W dodatku publiczność dała Winstonowi i jego ekipie kapitalne wsparcie, co bardzo ucieszyło muzyka. "Myślałem, że nikt nie przyjdzie mnie zobaczyć" - rzucił na początku nieco kokieteryjnie Charlie. Ale po prawdzie trzeba przyznać, że był to pierwszy klubowy koncert Winstona w naszym kraju (wcześniej był z wizytami i występami promocyjnymi), a jego utwory przecież też nie są grane co kwadrans w najpopularniejszych stacjach radiowych. A w Krakowie wspólne śpiewanie z fanami było nie tylko przy tych najbardziej znanych utworach, jak "Like A Hobo" czy "In Your Hands".

Ukłonem w stronę publiczności była piosenka "9 Yr Old Friend" na tyle rzadko wykonywana przez Charliego, że... zapomniał tekstu! Zresztą wyraźnie widać było, że Winstonowi spodobało się gorące przyjęcie w Krakowie. Zagrane na bis "I Love Your Smile" rozciągnął do kilkunastominutowego popisu, w którym do jego klawiszy przesiadł się grający na innych klawiszach Patrick Warren, a za moment sam Charlie pomagał bębniarzowi okładać niewielki zestaw perkusyjny. Niezły czarodziej z tego Charliego!

A w środę (9 maja) powtórka w Warszawie - koncert odbędzie się w klubie Stodoła.

Michał Boroń, Kraków

Czytaj także:

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas