Czego słucha nasza redakcja? Barok, soul i alternatywa
Oprac.: Oliwia Kopcik
Dni coraz krótsze, ale nie ma co się martwić. Dzięki temu więcej czas można spędzać pod kocykiem, słuchając dobrej muzyki. A jeśli nie wiecie, czego słuchać... Oto jesteśmy.
OLIWIA KOPCIK
Cinnamon Gum "The Cinnamon Show" - takie właśnie projekty sprawiają, że stwierdzenie "brzmią, jakby nie byli z Polski" traci rację bytu. Już jeden "ulubiony zagraniczny zespół z Polski" mamy (pozdro The Bullseyes!), ale mamy też coraz więcej ulubionych polskich zespołów z Polski! Cinnamon Gum ma wszystko - od doskonałej nazwy, przez spójność między muzyką a wizerunkiem, po takie kawałki, które długo nie chcą wyjść z głowy. Słuchając tego, przenoszę się do amerykańskiego baru z kraciastymi ceratami i kelnerkami jeżdżącymi na wrotkach, a w kącie stoi szafa grająca, w której zamawiam właśnie Cinnamon Gum. Sprawdźcie, a ja idę zapętlać "Simsalabim".
jucho "Modlitwa" - to muzyka, której brakuje mi na polskim rynku. A może właśnie dzięki temu, że jest jej tak niewiele, jest taka wyjątkowa? Mało kto potrafi w prostych słowach przekazać tak dużo emocji. "Modlitwa" to powrót do korzeni, do natury i nasze polskie "Colors of the Wind". "A jeśli kiedyś w ciemności zgubię drogę / jeżeli serce właściwy zerwie trop / to pod opiekę weźcie mnie, pod skrzydła swoje / i pozwólcie przetrwać tę niepewną noc" - jestem pewna, że te słowa niejednej osobie pomogą wyjść z ciemnych miejsc, w które wszechświat czasem nas spycha. I ta orkiestra na końcu, aaa! Albumu jeszcze nie ma w streamingach, ale zapewniam, że jest na co czekać!
MICHAŁ BOROŃ
Weather System - "Ocean Without a Shore" - ależ to płynie! Pamiętacie jeszcze grupę Anathema? Koncertowali w Polsce nawet częściej niż Danzel i Sting razem wzięci. Początkowo ekipa z Liverpoolu parała się doom metalem, z czasem ostrzejsze kanty łagodząc brzmieniami rodem z rocka progresywnego. W 2020 r. zespół zdecydował się zawiesić działalność, ale na szczęście - mimo poważnych problemów zdrowotnych (ciężka i chroniczna depresja, codzienne lęki, zespół stresu pourazowego, ADHD) - muzyczną przygodę kontynuuje lider Daniel Cavanagh. Szyld brzmi znajomo - Weather Systems to przecież tytuł płyty Anathemy z 2012 r.
"Ten album jest bardzo bezpośredni, szczery i prosto z serca. Zabiera cię w podróż z bardzo osobistymi, intensywnymi i emocjonalnymi piosenkami. Dla mnie te kompozycje mają wymiar duchowy. Muzyka pochodzi z wyższego miejsca, więc mam nadzieję, że was poruszy" - podkreśla Daniel Cavanagh, wierząc w "uzdrawiającą moc" twórczości. Zanurzcie się w ten ocean, naprawdę warto.
Jerry Cantrell - "Afterglow" - cóż może być lepszego na listopad w Polsce? Na nowy Alice in Chains pewnie jeszcze poczekamy, ale mamy za to solowego Jerry'ego Cantrella. Ale że niby nie da się połączyć piękna i smutku jednocześnie? No to pa tera. "Jestem w szpitalu z umierającą mamą... Ta piosenka będzie zawsze w moim sercu dla niej" - to jeden z komentarzy pod teledyskiem.
WERONIKA FIGIEL
Seweryn “Melodie 2” - uwielbiam takie dopełnienia. W 2022 r. pojawiła się EP-ka “Melodie 1”, a po niej jeszcze kilka (może i kilkanaście) singli. W tym miesiącu wreszcie doczekaliśmy się sequelu. Seweryn doskonale wie, jak bawić się melancholijnymi brzmieniami i gitarowymi riffami. Mało tutaj tekstu, więcej melodii, ale czego można było spodziewać się po takim tytule? To nie przypadek, że album ukazał się na jesień - jest idealny do słuchania przy wpatrywaniu się w krople deszczu na szybie i spadające liście z drzew.
Ofelia “JSD” - mocny utwór o przykrościach i błędach młodości. Ofelia daje nim przedsmak nadchodzącej ery. Będzie w niej mocno, rockowo i bez zahamowań. Czuć tu klimat pędzącej Warszawy i podejrzanych uliczek, po których nie powinno się spacerować samemu po zmroku. “Nie mogę, chcę zapomnieć” - śpiewa Ofelia, ale tej piosenki zdecydowanie nie da się wyrzucić z głowy.
TYMOTEUSZ HOŁYSZ
Chat Pile "Cool World" - drugi album sludge metalowej ekipy z Oklahomy, na którym grupa mierzy się ze wszystkimi chorobami świata. W przeciwieństwie do pierwszego krążka "God's Country", gdzie utwory skupiały się na historiach cierpiących jednostek, "Cool World" oddala zoom pokazując nam obraz umierającego świata. Wszystkie dźwięki na tym albumie mogłyby posłużyć za definicję słowa "niepokój". Grupa nie kryje się z inspiracjami czerpanymi od zespołów takich jak Korn, Melvins czy Acid Bath, robią to jednak na tyle sprytnie, że nieuważnemu słuchaczowi pewne niuanse mogą przejść koło nosa. Jest to idealna propozycja na ponure jesienne i zimowe wieczory!
Better Lovers "Deliver Us From Life" - to chyba najbardziej grunge'owy kawałek od końca lat 90. Ciężko mi się rozpisywać na temat tego dzieła, tego trzeba po prostu posłuchać. Noisowe elementy z pewnością docenione zostaną przez fanów Alice in Chains, Greg Puciato (znany z twórczości w The Dillinger Escape Plan) swoim wydziorem momentami przypomina Chrisa Cornella z Soundgarden no i ta wspaniała solówka... Nie dajcie się jednak zmylić tym przystępnym utworem, bo reszta numerów na "Highly Irresponsible" może was nieźle poturbować!
BARTŁOMIEJ WAROWNY
Natalia Szroeder "REM" - czyli krążek, który stawia marzenia senne w zagubionym świetle. Przecież każdy czuł się kiedyś niezrozumiany, gorzki, sam, ale nie samotny. I choć tej właśnie samotności próżno szukać na albumie ("Sama na planecie" burzy własną tezę), można wysnuć wniosek, że na koniec dnia to my decydujemy o nas samych. Dla niektórych to wyłuskany frazes, ale tak rzeczywiście jest. Na "REM" nie brakuje popowych numerów, które trzymają cały projekt w ryzach. Gdy robi się wolniej, tym samym robi się cieplej. I właśnie dlatego warto odpalić "Północ", "Pętlę", "Zwierzęta nocy" czy "Ty się nie bój" o kaszubskim sznycie - w końcu mamy już listopad.
Addison Rae "Aquamarine" - wolność spięta w jednym słowie. Jest szlachetnie, konstrukcyjnie idealnie i pomysłowo. Utwór przypomina mi "Ray of Light" Madonny, co jest dobrą przepowiednią. Swoje autorskie "Rae of Light" Adi ma właśnie teraz i dajmy jej poczuć się boginią. Addison jest po prostu zabawną dziewczyną. A dziewczyny przecież chcą się po prostu dobrze bawić, więc "dive into her", zanim odpłynie na dobre.
DAMIAN WESTFAL
Jakub Józef Orliński & Aleksander Dębicz "Let's BaRock" - przyznam, że to mój pierwszy romans z barokiem. Może nie do końca z klasyczną jego wersją, ale po odsłuchaniu tego albumu odwołałem się do oryginalnych kompozytorów tego gatunku. Wam też polecam taką kolejność. Tak, teraz to ich czas i nie tylko za sprawą tegorocznego występu Polaka na uroczystości otwarcia Igrzysk Olimpijskich. Interpretują barok po swojemu, na nowo i robią to ze smakiem. Moim ulubionym utworem z płyty jest "Music for a While", który można było już usłyszeć wiele razy w przeróżnych aranżacjach, ale teraz to moja ulubiona wersja utworu Purcella. Brawo, chłopaki! Mamy czym się pochwalić w świecie, a nie tylko w Paryżu.
Coldplay, TINI "We Pray" - koniecznie argentyńska wersja z TINI. Zaskoczyła mnie ta kolaboracja, ale dzięki temu po długim czasie Coldplay znów leci w moich głośnikach, choć to właśnie wersy od TINI stały się moim ulubionym momentem w tej piosence. Epicko brzmiący hymn, co chyba w przypadku Coldplaya mnie nie dziwi. Amen.
DAWID BARTKOWSKI
Louis Villain "In Blanco" - "Serio, ludzie tak zapatrzeni na jedno / Na splendor, zapominając o tym, co mamy wewnątrz" gospodarza lub "Robimy ekspansję, dał nam przykład Bonaparte" wpadającego tu z wizytą Haze1 można skwitować krótkim "xd". Ale całego "In Blanco" tak się opisać nie da - to całkiem solidna produkcja. Niezłe, ale trochę generyczne podkłady pomagające streamingowym algorytmom, przechwałki i rap o wygrywaniu życia ("Tobie napełniam ego, sobie wypróżniam kieszeń"), to skrót kolejnej produkcji Louisa Villaina. Nie różni się zbytnio od innych, ale też jak te inne nie powoduje grymasów na twarzy. Coś pośrodku.
Symptom "Pełzająca śmierć (AE73)" - to jest ciężka rzecz. Hipnotyzujący, paranoiczny beat, który odzwierciedla wilgoć, smród i mrok. Wersy dosadne, zwłaszcza "Skup się jakbyś srał / I srał se na wszystkich / Każdy wróg i cham / I każdy gorszy niż ty". Przyjemności z tego nie ma żadnej, ale Bartka Koko, FAVa i DJ-a Cutaheada (bohater, znowu!) posłuchać chociaż raz trzeba. I znając życie doda się na jakąś plejkę, że "Pełzająca śmierć" będzie w miarę często zapętlana.