Reklama

W rytmie kombinatu

Paprika Korps "Metalchem", Karrot Kommando

Paprika Korps dostarcza towaru wciąż u nas deficytowego - przemyślanej, urozmaiconej, a zarazem pozbawionej szarży muzyki. Niby reagge'owej, ale swobodnie wykraczającej poza konwencję, kiedy tylko muzycy mają na to ochotę.

Tytułowy Metalchem to opolski kombinat, jakich w Polsce wiele. Wyraźnie zafascynował członków Paprika Korps. I dobrze, bo choć nie grają industrialu, mają z niego wiele pożytku. Może bowiem funkcjonować w tekstach jako alegoria (społeczeństwa, ojczyzny, zmian w niej - to każdy musi ocenić sam), zmotywować do korzystania z nieco innej niż wcześniej metaforyki, być pretekstem do dociążenia niektórych kompozycji rasowym perkusyjnym łoskotem czy wyrazistym basem. Do tego pozwala atrakcyjnie rozwiązać kwestię graficznej oprawy najnowszej płyty. Nawet jeśli nie jest ona koncept-albumem pełną gębą, to zamysł prezentuje się intrygująco i zachęca do posłuchania całości pod nieco innym kątem.

Reklama

A jest czego słuchać - Paprika Korps brzmią, jakby rockowe pomysły na piosenki zostały zrealizowane reggae'owymi metodami, po czym poddane dubowym przetworzeniom. Wiem, że członkowie zespołu słuchają bardzo różnej muzyki, ale ostatnio chyba więcej niż zwykle etnicznej, bo jej echa również tu słychać.

I choć mówiąc o swoim repertuarze, grupa często korzysta z przymiotnika "heavy", a wspominany Metalchem zobowiązuje, nie należy się obawiać. Owszem, ostre riffy zagęszczają atmosferę, ale nie nazbyt często. Bywa, że są wręcz spychane na dalszy plan. Dominuje oddech, przestrzeń. No dobrze, "The Concrete" to porcja dość hałaśliwego grania, a "One Minute" ze swoim aranżacyjnym przepychem brzmi wręcz ekstrawagancko. Za to "Navigator", bądź zmyślnie podszyte kobiecymi wokalizami "Follow Follow" są już hipermelodyjne i tylko czekać aż nucić je będzie festiwalowo-juwenalijne towarzystwo.

Dodatkowo pomoże fakt, że Papryczki (niech będzie, Red Hoci jakoś mi wybaczą) wciąż piszą najlepsze teksty wśród tej części polskiej sceny, która tęsknie spogląda w stronę Jamajki. I - co już w ogóle niezwykle rzadko spotykane - dominacja języka angielskiego w tekstach nie zmienia tego stanu rzeczy. Żadnego pokracznego naśladownictwa patois, pustosłowia, dawkowanej bezrefleksyjnie terminologii rastafariańskiej, czy zamykania problemu w paru nieporadnych, oceniających, do tego jeszcze bezczelnie pouczających wersach. Jeżeli Paprika Korps stosuje czerń i biel, to z finezją. "Segregatorów biel pełna czarnych nazwisk i dat / Pali się cenny papier, czarny druk białych akt / Kartotekami rządzi ogień i żar / W szary popiół obracają się archiwa lat / Czarny kolor do kanałów z czarną wodą ściekł / Biały kolor z białym dymem ulotnił się" - śpiewają panowie w "Czarno-Białym".

"Metalchem" może i was nie rozpali, bo to po prostu kolejna obok "Telewizora" czy "Magnetofonu" udana, wartościowa płyta. Ale też długo nie ulotni się z państwa odtwarzacza.

7/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Paprika Korps
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy