Reklama

W mojej remizie jest Murzyn!

Dizzee Rascal "Tongue N'Cheek", Dirtee Stank

Nadzieja umiera ostatnia. Dizzee Rascal wbił jej nóż w plecy i poprawił z półobrotu. "Tongue N'Cheek" jest bowiem chwytliwym hołdem dla dance'u, złożonym przy współudziale takich wrogów dobrego smaku jak Tiesto.

Pamiętacie tych czarnoskórych wokalistów z dziwnymi, kwadratowymi fryzurami w stylu Kida & Playa? A śpiewające dziewczęta, ubrane w kolorowe mini i skórzane kurtki? Oni żyją, pewnie mają się dobrze i z rozrzewnieniem patrzą na młodych artystów, którzy wreszcie nie wstydzą się nosić koszulek z napisem "Technotronic odmienił moje życie".

Reklama

Dizzee Rascal pewnie ma taką. Na "Maths + English" pokazał, że już jest za duży (czytaj - za chciwy) na te wszystkie mroczne grime'owe gierki. Transfer na różową stronę mocy przypieczętował krążkiem "Tongue N'Cheek". Jedzie na nim po bandzie, zapraszając do współpracy już nie tylko Calvina Harrisa, ale i gwiazdy światowej sceny house czy dance.

Na dzień dobry obrywamy więc po głowie od Armanda Van Heldena. Singlowy "Bonkers" to najlepszy kandydat na hit wschodnioniemieckich dyskotek. Elektronika zgrzyta i łomocze, syntetyczny bas burczy, zaś Dizzee z powodzeniem nawija trzy razy tę samą zwrotkę. W ten sposób nawet najwolniej myślący nowi odbiorcy jego, było nie było błyskotliwej twórczości, docenią sprawne pióro i ostry język. A młody Brytyjczyk gra na nosie złośnikom rymując przewrotnie: "Zgrywam płytkiego, bo siedzę w tym zbyt głęboko/ Wszystko, co mnie interesuje obraca się wokół seksu i przemocy/ a ciężka linia basu to dla mnie rodzaj ciszy".

Wspomniany Harris trzyma się w ryzach przy utworze "Dance Wiv Me", ale już do piosenki "Holiday" wysmażył prawdziwie remizowy podkład, którego nie powstydziliby się producenci Culture Beat. Rascal ma to gdzieś, jest bowiem bezczelnym smarkaczem, który lubi igrać z ogniem.

Nagrywa taką piosenkę, jak "Dirtee Cash", nawiązujące bezpośrednio do dance'owego przeboju sprzed niemal dwóch dekad. Nie wstydzi się zderzyć rave'u z opartym na dancehallowej tradycji sposobem nawijania ("Road Rage").

Z drugiej strony zaprasza na płytę legendę muzyki jungle - Shy FX'a, z którym nagrywa numer "Can't Tek No More", przywodzący na myśl dni świetności Artful Dodger. Mało tego, jego numer z Tiesto pozwala wyobrazić sobie, co by było, gdyby Beastie Boys stworzyli nowe "Intergalactic", z myślą potańcówce w klubie pod Poznaniem. Efekt nie jest taki zły, jak ortodoksi mogliby przypuszczać.

Po 40 minutach obcowania z nowym krążkiem Rascala można by zadać sobie pytanie, jakie siksy na początku lat 90. nie chciałyby wywijać do takich numerów na szkolnej zabawie? Chyba tylko te, które pierwsze symptomy dojrzewania skrywały pod flanelowymi koszulami, a na przerwach słuchały Nirvany... No właśnie. A wiecie, że na początku swej kariery Dizzee mówił, że najważniejszą dla niego płytą było "In Utero"? Cobain przewraca się w grobie, fani uk garage zgrzytają zębami, a tłumy szaleją, bo przecież "Tongue N'Cheek" zawiera kompilację tak chwytliwych i skocznych numerów, że nie sposób nie skakać.

6/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dizzee Rascal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy