Reklama

Trivium "What the Dead Man Say": Spuszczony łomot [RECENZJA]

Rok 2017 był dla Trivium rokiem prawdziwie przełomowym. Po wydaniu dwóch słabych albumów Amerykanie powrócili wtedy ze znakomitym krążkiem "The Sin and the Sentence", opartym na technicznym trashowym brzmieniu, wzbogaconym dodatkowo klasycznymi solówkami. Efekt zmiany stylistyki wypadł na tyle dobrze, że ekipa dowodzona przez Matta Heafyąego postanowiła podążać podobną ścieżką również na swoim najnowszym wydawnictwie.

Rok 2017 był dla Trivium rokiem prawdziwie przełomowym. Po wydaniu dwóch słabych albumów Amerykanie powrócili wtedy ze znakomitym krążkiem "The Sin and the Sentence", opartym na technicznym trashowym brzmieniu, wzbogaconym dodatkowo klasycznymi solówkami. Efekt zmiany stylistyki wypadł na tyle dobrze, że ekipa dowodzona przez Matta Heafyąego postanowiła podążać podobną ścieżką również na swoim najnowszym wydawnictwie.
Okładka płyty "What the Dead Man Say" grupy Trivium /

"What the Dead Man Say" zapowiadany był przez Heafyąego jako kwintesencja tego wszystkiego, czym jest dla fanów zespół z Florydy. Jedni mieli usłyszeć na nim przeszłość kapeli, inni teraźniejszość, a jeszcze inni przyszłość Trivium. Płyta miała być jeszcze bardziej głośniejszą i pod każdym względem bardziej rozkręconą wersją "What the Dead Man Say". Na ile te deklaracje okazały się prawdziwe? Otóż sprawdziły się one w 100%.

Już single "Catastrophist" i tytułowy "What the Dead Man Say", które trafiły do sieci przed premierą albumu, były naprawdę obiecujące. Agresywne riffy, bezlitośnie katująca uszy perkusja (obsługiwana przez nowego pałkarza, Alexa Benta), potężny wokal i zdrowo pojmowana przebojowość - to wszystko sprawiało, że numery te chciało się słuchać raz za razem. Takie same odczucia mam obecnie w przypadku pełnej tracklisty ósmego studyjnego albumu Trivium.

Reklama

Płyta w zasadzie nie ma słabszych momentów, kawałki płynnie przechodzą jeden w drugi, tworząc zwartą i zabójczo skuteczną trashmetalową machinę wojenną. Posłuchajcie sobie choćby "Amongst The Shadows & The Stones", gdzie melodyjne zwrotki ścierają się z niemiłosiernym łomotem, jaki w refrenie spuszczają nam gęste, charczące gitary, czy rozkręcającego się z każdą minutą "Sickness Unto You", w którym okraszona solówkami połamana rytmika w stylu Meshuggah wynosi brzmienie Trivium na zupełnie nowy poziom. Bardzo przypadł mi też do gustu kawałek zamykający album "The Ones We Leave Behind", wyraźne inspirowany twórczością zamaskowanych szaleńców ze Slipknot.

Trivium są nadal w świetnej formie. Dobrze, że robią to, co umieją najlepiej. Nie starają się udawać kogoś, kim nie są, a przy tym stale poszukują nowych rozwiązań, które naturalnie wpisują się w ich styl. "What the Dead Man Say" jest niemal perfekcyjnie zrealizowana i zdecydowanie wybija się ponad wszystko inne, co w ciągu kilku ostatnich miesięcy ukazało się na metalowym podwórku.

Trivium "What the Dead Man Say", Warner Music Poland

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Trivium | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy