Mroczne dźwięki, teksty w języku niemieckim, kultowy status wśród fanów, a teraz jeszcze taki sam tytuł płyty - wiele łączy niemiecki zespół Rammstein z duetem Lacrimosa. Jednak "Sehnsucht" tych drugich to tylko tęsknota za dawną świetnością.
"Sehnsucht" to w dyskografii niemieckich tanzmetalowców z Rammstein znacząca pozycja. Wydane po czteroletniej przerwie, najnowsze dzieło Tilo Wolffa i jego partnerki Anne Nurmi, raczej na podobny status nie może liczyć. Spora część materiału mocno (czasami aż za bardzo...) przypomina wcześniejsze produkcje szwajcarsko-fińskiego duetu. Oczywiście, jest niepokojąco, dramatycznie, teatralnie, z pełnymi patosu wokalizami Wolffa. Jego zaśpiewy bywają jednak drażniące i irytują manierycznością, a takie numery jak choćby "A Prayer For Your Heart", "Die Taube" czy "Die Sehnsucht In Mir" przypominają odrzuty z wcześniejszych sesji. Pamiętacie klasyczną "Elodię"? Na "Sehnsucht" trudno znaleźć nagrania, które trzymałyby poziom tamtej płyty.
Najlepsze wrażenie robią utwory w których pojawiają się takie instrumenty, jak akordeon czy skrzypce (przebojowa "Mandira Nabula", "Der Tote Winkel"), przełamujące schemat, w którym orkiestrowe, niemal filmowe dźwięki, podlane ostrymi gitarami, kontrastują ze spokojnymi, lirycznymi partiami. To, co kiedyś się sprawdzało, dzisiaj zamiast zachwycać nudzi. Przyznaję to z żalem, ale chyba formuła, wedle której dotychczas tworzyła muzykę Lacrimosa, zdążyła się wyczerpać.
Niewykluczone, że "Sehnsucht" zostanie nam w pamięci tylko dlatego, że po raz pierwszy w historii Lacrimosy na okładce (choć wyłącznie specjalnej edycji płyty) pojawił się kolor. Tomek Beksiński by zapłakał.
5/10