Słoń & Dope D.O.D. "Sick6Six": Rap kategorii XXX [RECENZJA]

Ciężko sobie wyobrazić bardziej naturalne połączenie. "Horror" i "hard" łączy nie tylko "core", ale i krwawa polsko-holenderska kooperacja. Wypada tylko pozwolić otworzyć swoją czaszkę, żeby wlać do niej makabryczne treści. Brzmi zachęcająco, prawda? Bon apetit, bo żeby zrozumieć całość, trzeba mocno zacisnąć zęby i przetrwać dwa kwadranse mało smacznych opisów.

Słoń i Dope D.O.D. na okładce "Sick6Six"
Słoń i Dope D.O.D. na okładce "Sick6Six" 

Oczywiście wiele tu przenośni, ale Słoń i Dope D.O.D. - Skits Vicious, Jay Reaper i współpracujący z nimi producent Chubeats - są mistrzami w swoim fachu. Wychowani na hardcorowym rapie, umiejętnie przenoszą dawne wzorce na obecne poletko, w którym próżno szukać podobnych materiałów na takim poziomie. Mody na horrorcore nie ma, a wypruwanie flaków, odrąbywanie kończyn i wiele innych tego typu rozrywek ginie między drogimi ciuchami i szybkimi samochodami. I to jest coś, bo, jak sami mówią, biorą branżę gwałtem i zaszywają wargi. Takie jest właśnie "Sick6Six".

Jest mrocznie, paranoicznie i gęsto, nie tylko ze względu na rozlewającą się tu i ówdzie krew, gdzie każdy wers jest neuroprzekaźnikiem tworzącym iluzję rzeczy, których nie chce się widzieć. To jest chore, chociaż jeszcze nikt nie zaraził się koronawirusem, a karmienie ciałem stada wron w "3m Dick" to jeden z lżejszych tu przykładów. Clue całości doskonale obrazuje poznaniak w "Fxckd Up", kiedy rapuje "Jak miałem z jedenaście lat to obejrzałem 'Halloween' / I j*** mi, przysięgam, że ten film wtedy mnie serio zrył". Spokojnie więc można sobie wyobrazić wypadające mózgi, poranione ręce i nogi czy nawet zwłoki będące dobrą pożywką nie tylko dla potworów. 

Nasze myśli i tak są niczym przy tym, co MC's starają się przekazać. Raperzy wykreowali nierzeczywisty świat, pełen wyobrażeń i opisów, którymi mogliby popisać się autorzy horrorów. W tym uniwersum kino klasy B łączy się z oldschoolową pornografią o której bez pruderii opowiada królujący tutaj Słoń w "Fxckd Up" (jakże ładny wers - "Pornusy na VHS-ach podnosiły mi siłę w dłoniach" - który jest wstępem do jeszcze lepszych linijek w tym numerze), a i swoje w temacie robi Skits Vicious w "Xmas 2019" z "Oh, what fun it is to ride my d*** on Christmas day / Crashing through the snowman, Santa's on the way".

W trakcie półgodzinnego seansu raperzy robią solidny brainstorm i przenoszą do zupełnie innego, podziemnego ekosystemu. Dookoła jest brudno, cała esencja zawiera się w masochistycznym nawijaniu, gdzie nawet pojedyncze "wyp***" jest popisem słodkości, nie wspominając już o... bakteriach z odchodów na szczoteczce do zębów. "Sick6Six" jest chore - bez miodu na uszach, bez niego nawet w nich, bo ten został wyssany przez jakiegoś zombiaka albo... małpę z ADHD, która i tutaj znalazła dla siebie miejsce.

Jest tu paleta mrocznych barw w linijkach raperów, ale wrażenia mocno potęguje muzyka, gdzie każdy pojedynczy podkład ładnie zlewa się z pozostałymi, co pozornie może zahaczać o monotonię. Wręcz przeciwnie, muzyka świetnie koresponduje z treścią i wnosi jeszcze wiele zła, oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Podkłady są mroczne, brudne, szorstkie i zimne, natomiast tam gdzie trzeba, wokalny sampel robi dobre tło, jak w "GhostTown Strangler". Nie ma tu miejsca na nie nastrojone gitary, rozpadające się ruskie syntezatory czy bębny nagrywane zza ściany, będące pół popisem amatorów lo-fi z Soundclouda.

Jest dobry aranż, sample i głęboki bas są na swoim miejscu, a gdzieniegdzie trafia się "cykacz" (tutaj to należy się osobny szacunek za "GTFO" dla 2K i Sergiusza), przybliżający beaty do bardziej współczesnych rejonów. Na szczęście ta klasyka wzięta z zgrzybiałych piwnic pada bardzo daleko od tej hołdującej różnym Premierom, nawet w przypadku The Returners, których "3m Dick" minimalizmem i poczuciem grozy zachęca raperów do jeszcze większej jazdy. 

"Sick6Six" to spełnienie marzeń wszystkich masochistów dla których w hip hopie brakuje tylko heavy metalowych okładek. I na dobrą sprawę taka powinna również zdobić dzieło Słonia i panów z Dope D.O.D., bo zamiast żółci, która swoje robi też w tekstach, przydałyby się jakieś piły, dziwne laboratoria i dom na skraju czegoś. Aż robi się niedobrze, ale o to przecież chodziło, bo to jest właśnie definicja undergroundowego rapu w quasi mainstreamowym wydaniu.

Słoń x D.O.D. "Sick6Six", Brain Dead Familia Records

7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas