Sam Fender "Hypersonic Missiles": Rock nie dla wąsatego wujka [RECENZJA]
Jeszcze przed wydaniem debiutanckiego albumu długogrającego Sam Fender dał się poznać nie tylko jako autor wpadających w ucho kawałków, ale także jako twórca tekstów poruszających ważne, często delikatne kwestie, o których w końcu zaczyna się mówić głośno i otwarcie.
O niebezpiecznym poczuciu męskości, o samobójstwach wśród młodych ludzi, o coraz bardziej ogarniającym jego pokolenie strachu i dezorientacji. A do kolekcji tematów dochodzi także brytyjska polityka i Brexit.
"Don't wanna hear about Brexit, them old cunts fucked up our exit / My generation was duped, the youth were left out the loop" - śpiewa w piosence o bardzo wymownym tytule "White privilege". Fender lubi wytykać społeczeństwu obojętność i znieczulicę. Robi to w sposób daleki od patosu czy banału.
"Hypersonic Missiles" pełna jest odwołań do intymnych przeżyć, jednak nie są one onieśmielające. Fenderowi udaje się wyważyć słowa tak, by nie przytłaczały, a nadal niosły swój przekaz.
Springsteenowskie "You're Not The Only One" pokazuje dokładnie, gdzie leżą inspiracje Fendera, które brzmią jak naturalny krok rozwoju kogoś, kto jest w muzyce bardzo dobrze osłuchany, nie zaś jak ślepa próba kreacji na takiego czy innego artystę. Bo Fenderowi daleko od pretensjonalności i bezmyślnego sugerowania się dobrze znaną muzyką.
Jego numery to dość proste, melodyjne rockowe kawałki, ubrane często w piękne bogate aranżacje. Czasem słychać saksofon ("You're Not The Only One"), czasem gęste riffy w stylu zespołu Foals ("That Sound"), innym razem gitary akustyczne przywodzące na myśl folk rock ("Saturday").
Debiut Fendera to płyta wielobarwna i emocjonalna. To także powrót do rockowych korzeni, ale nie w wersji wąsaty wujek. To świeże, nowoczesne spojrzenie, rock do radia, ale i rock do przemyślenia.
Sam Fender "Hypersonic Missiles", Universal Music Polska
7/10