Recenzja Włodi "Osad": Szczypta rapu

Włodi, weteran z Molesty, bardzo dobrze starzeje się pod względem artystycznym, umie dobrać sobie bity, ale nowy materiał to tak naprawdę nic nowego. I do tego kończy się zanim się zacznie.

Okłada EP-ki "Osad" Włodiego
Okłada EP-ki "Osad" Włodiego 

Minęło blisko i cztery pół roku od chwili, kiedy Włodi promował album "Wszystko z dymem" singlem "Proces spalania" (posłuchaj!). W lutym stukną dwa lata odkąd rapował "Co robimy? Dymimy jak kominy / Piszę sobie narko-hymny zanim zrobi to kto inny" zapowiadając krążek "Wszystkie drogi prowadzą do dymu". Teraz piszę o "Osadzie", którego wizytówką jest "Na serio" z linijkami "Masz czas, to zapraszam, tu ściągam grama na macha" i "Dziś Włodi gra koncert i topy się w młynku mielą już".  Brakuje tylko dołączenia fifki, sezamków i poduszeczki jak już będzie po wszystkim.

Wybaczcie sarkazm, nie brak na scenie (choć raczej amerykańskiej) cwaniaków, którzy całe życie nagrywali jeden krążek i robili to dobrze.  Teza "Włodi tylko o jointach nawija" byłaby zresztą niesprawiedliwa, bo to często pretekst do dygresji, klamry. Problem w tym, że u warszawskiego rapera te dygresje też brzmią dziwnie znajomo. Po prostu pamiętam Włodiego w trybie szybkiego reportażu po wyjściu z domu, pomarhiuanowych fantazji o tym jak to jeszcze będzie pięknie, stawiania do pionu aż nazbyt aspirujących raperów. Wers o tym, że wieczór będzie wolny, bo dzieciaki śpią u babci też pamiętam. Tam samo słyszałem już Włodka na bicie Sampler Orchestry, słyszałem z Małpą i Pezetem.

Teraz pytanie czy mi to przeszkadza? Gdy Włodi rzuca zapamiętywalne, dobrze rozkiminione linijki pokroju "Małpujesz? Twój rap jest wątpliwą rozrywką jak zoo", wyraża opinie w stylu  "Gra ohydnie śmieszna jest jak buty Balenciaga" czy składa całkiem finezyjnie "Moja ekipa choć nieliczna to zacna / moja muzyka choć uliczna, to światła", to szczerze mówiąc niespecjalnie. Facet stylem prostym, surowym, nieco przez te wszystkie lata uelastycznionym skleja się z bitami, co - chciałbym wierzyć -  jest kwestią ćwiczeń. Bity są zresztą znakomite - wolne, halucynogenne, przestrzenne. Najwięcej w nich Miroffa z nienachalnymi, miękkimi bębnami i zadymioną, zaszumioną aurą. Najcieplejsze słowa należą się jednak 1988, dawniej Etamskiemu, fanowi brudu i glitchu, który odnalazł się w bardzo cenionym poza światkiem hip hopu duecie Syny. Jego "Wyobraź sobie" jest zimne i kwaśne, nie potrzebuje wcale rymów, by oderwać od rzeczywistości, choć pamiętajmy, że bardziej straszy niż koi.

Jest jeszcze jedna sprawa. Nigdy nie byłem fanem kryterium wydolnościowych, kiedy to Tede zachwycony donosił na swoich profilach ile to numerów nie nagrał w ekstremalnie krótkim czasie.  Na swój sposób imponowała mi lapidarność Włodiego, który nowe rzeczy wydawał rzadko, nie zasypywał sceny gościnnymi zwrotkami i nie brylował też opinią na każdy dosłownie temat. Ale raptem ma na swoim nowym materiale 104 wersy, nie licząc refrenów. Wejścia ośmioma linijkami albo tylko dwiema zwrotkami na numer, instrumentalne intro, dwójka gości (Małpa z "Łapią się za ręce tylko wtedy, kiedy ona musi dodać nowe zdjęcie" to najlepsza obserwacja płyty) i osiągamy wynik, który by de facto miał mieć rację bytu na dwuutworowym, winylowym singlu ze stroną a i b. Stąd obniżona ocena, która przecież będzie porównywana z innymi podczas, gdy na słabszych materiałach słuchacz może znaleźć znacznie więcej zaangażowania i dobrych utworów. Włodi wydaje się nieco bezczelny, gdy opowiada o tym co ma w planach, sprzedając słuchaczom ten teaser.

Włodi "Osad", Universal Music Polska

5/10


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas