Recenzja T.Love "T.Love": Muniek jakiś wku**ony...

Paweł Waliński

Po skierowanym do wewnątrz "Old Is Gold" grupa T.Love bierze się za komentowanie rzeczywistości zewnętrznej. I jest to komentowanie nierzadko z biczem w dłoni.

Za okładkę płyty "T.Love" odpowiada Rosław Szaybo
Za okładkę płyty "T.Love" odpowiada Rosław Szaybo 

"Stary Kontynent wie / Kassandra bawi się / Czuję, że będzie wojna / prawdziwa hekatomba." - zaczyna Staszczyk tekst do utworu "Bum Kassandra". I w takim właśnie tonie, mocno publicystycznym, rozwija się najnowsze nagranie zespołu. Tym samym grupa wpisuje się w będący wśród artystów na fali rosnącej trend, by wobec sytuacji politycznej tak w kraju, jak i w szerszym od krajowego ujęciu, zabrać głos, zająć artystycznie stanowisko.

"Tekst pisałem w tym roku, który zaczął się od mało fajnych klimatów - wcześniej były zamachy w Paryżu, potem w Brukseli, ciągle coś wypier..., a do tego jeszcze Putin. Kiepski klimat w Europie i ja bardziej starałem się oddać ten nastrój społeczny, niż wyrazić własny lęk" - deklaruje lider zespołu w dzisiejszym wywiadzie dla "Newsweeka". Przy czym w tekstach, w odróżnieniu choćby od ostatniej płyty Kukiza, nie ma jednoznacznej deklaracji po której stronie wiadomego sporu chciałby stanąć. Prędzej mamy do czynienia z wyrazem niezgody na małości każdego z wojujących w naszym kraju plemion.

W "Kasandrze" mamy fajną partię gitary, trochę przywodzącą na myśl falowy styl nieodżałowanego Marka Jackowskiego. "Alkohol" oparty na sekcji jakby zajumanej z "Lust for Life" Iggy'ego Popa to wycharczana, pozornie sowizdrzalska piosnka o polskim zwyczaju nadużywania napojów wyskokowych: "Alkohol / tu zimno jest / Tu pije ksiądz / i pije pies". Świetną melodię bardzo w stylu starego T.Love i hecne chórki w refrenie oferuje "Siedem". Ładnie siedzi nurzająca się w tradycji rhythm and bluesa, zdobna w organy Hammonda "Blada". Trochę tu Claptona, trochę Dire Straits, a jednocześnie fajnie maszerująca sekcja opierająca się o zsamplowane i zapętlone cmoknięcie. Rozczarowuje może "Warszawa Gdańska" brzmiąca jak coś z nagrań słusznie zapomnianych przez czas Rotary czy Marcina Rozynka. Tego numeru nie ratuje nawet przywołanie w tekście Davida Bowiego.

Zdecydowanie lepiej jest w utworze "Niewierny patrzy na krzyż", gdzie w gitarach w końcu choć trochę słychać słusznej rockowej wku**y, a i tekst jest nie w kaszę dmuchał. "Marta Joanna od aniołów" stanowi pokrycie zapowiedzi zespołu, że na płycie poza białym rockiem znajdzie się dużo czarnych elementów spod znaku Motown. Melodia chórków w refrenie - piekielnie oldskulowa, soulowo-gospelowa - buja tu niesamowicie. Jakimś mocno nieudanym żartem jest niby-folkowe nagranie "Moi rodzice", które w sumie bardziej, niż jak folk brzmi (włącznie z tekstem) jak przykład muzyki z gatunku outsider art.

Andreas Lubitz, pilot odpowiedzialny za katastrofę samolotu Germanwings dwa lata temu pojawia się ramię w ramię z Andersem Breivikiem w bardzo udanym "Lubitz-Breivik". To znowu mocny akcent publicystyczny. Mocny na tyle, że idzie przegapić muzykę osadzoną gdzieś w tradycji Republiki...

"Patrz, idzie nowoczesny marsz / ulicą miasta, które znasz / Ja idę z boku / Ta moherowa banda / Dotrzymam kroku / Ta inkwizycja czarna" w "Marszu" to kolejny tekstowy jad wylany na współczesną rzeczywistość. "Marsze zbliżają się do siebie / Kto wyceluje pierwszy - nie wiem / Ja idę z boku (...) To płonie, to płonie Okrągły Stół / Podzieli, podzieli smoleński wrak na pół" - to kolejne dowody na to, że Staszczyk nie stracił tekstowego zęba (ba! kła nawet!) który stanowił w przeszłości jedną ze składowych sukcesu grupy.

Dobrym dowcipem jest też polityczny monolog ("Ostatni gasi światło") upstrzony celowo głupawym odwołaniem do disco i synth popu. Dobrym domknięciem jest ostry, punkowy w wydźwięku "Kwartyrnik". A pojawiające się w jego tekście "Hej Polaki / w górę ptaki / I hak z tym" zapisuję sobie w prywatnym notatniczku pożytecznych powiedzonek.

"T.Love" muzycznie nie brakuje kolorów, widać że kapeli nadal chce się kombinować, za co należy im się szacun. Można ponarzekać, że nie każda kompozycja to sztos, ale to i tak zdecydowanie lepsze nagranie, niż prywatnie się po T.Love spodziewałem. W dodatku nie pachnące naftaliną (a przynajmniej nie za bardzo). Warto się zapoznać, nawet (jak ja) nie będąc chłopaków fanem.

T.Love "T.Love", Warner Music Poland

7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas