Recenzja Sonbird "Głodny": Obietnica lepszego jutra

Trudno uwierzyć, że debiutujący zespół z Żywca zaliczył już kilka najważniejszych festiwali w naszym kraju. A jednak udało im się to i "Głodny" pozwala zrozumieć, co jest przyczyną ich sukcesów oraz poszerzającego się grona fanów.

Okładka debiutanckiej płyty Sonbird
Okładka debiutanckiej płyty Sonbird 

Jazzboy Records nie jest może zbyt dużym wydawnictwem, ale ich sukcesy naprawdę trudno zliczyć. Przy czym jeżeli już dopatrujemy się głównych przyczyn, to istnieją dwie wyjątkowo oczywiste: Ania Dąbrowska oraz Kortez. Bo tak, to właśnie ci twórcy napędzają spirale kolejnych artystycznych zwycięstw warszawskiej wytwórni. To, co wydaje się w tym wszystkim najzabawniejsze to fakt, że najnowszy nabytek labelu, Sonbird, zdaje się najbardziej skazany na sukces z całej grupy muzyków związanych z oficyną.

Sonbird o debiutanckiej płycie i współpracy z wytwórniąINTERIA.PL

Dlaczego? To, co uderza od razu to fakt, że Sonbird piszą... piosenki. To nie emocjonalne impresje Korteza, ani wciągające, kawowo-kobiece doznania serwowane przez Anię Dąbrowską. Nie - to po prostu pisane z pełną świadomością piosenki o indie rockowym fundamencie. Zaraźliwe refreny, wokół których można opierać całe utwory oraz melodyjne, a jednak delikatne kompozycje to niewątpliwe atuty Sonbird, które błyskawicznie powinny usadowić ich w rozgłośniach radiowych. A gdyby tak się stało, można by było wówczas bez wstydu zostawiać włączone radio podczas przejażdżki samochodem. Bo to po prostu jest dobre.

Jasne, że muzycy lubią też podróżować w inne rejony, bo przecież w "Wodospadach" połączenie smyczków z gitarą to bardziej jakaś ścieżka dźwiękowa do spokojnego filmu przyrodniczego. Z kolei "Ląd" to już utwór na tyle post-rockowy, że aż szkoda, iż muzycy zamknęli się w nieco ponad trzech minutach i nie zdecydowali się rozwinąć jeszcze bardziej warstwy instrumentalnej.

Ale już co innego daje nam "Hel" (posłuchaj!), bliski indie rockowym stadionowcom pokroju Kings of Leon. Podobnie zresztą jak delikatny "Kraków" (ten fortepian!). Otwierający album utwór "Tyle pytań" to funky piosenka, która podskórnie skrywa w sobie pokłady zaraźliwej nostalgii, że jest pewniakiem na przebój. A kiedy po wyciszeniu na poziomie 3/4 utworu wydaje się, że piosenka się zakończyła, po chwili ciszy muzycy powracają z nowymi pokładami energii, kontrolowanie bawiąc się hałasem.

Czuć w tym wszystkim dbałość o szczegóły. Brzmienie jest niesamowicie profesjonalne oraz - co chyba najważniejsze - bardzo klarowne, nawet w tych niby chaotycznych momentach. Niektórych może wręcz odrzucać ta sterylność. Z drugiej strony Sonbird unikają tu sporego problemu tego rodzaju brzmienia: nie ma w tym choćby cienia mechaniczności oraz plastikowości.

Miło, że Dawid Mędrzak - wokalista Sonbird - zdecydował się na śpiew po polsku, zamiast iść na skróty wybierając bardziej melodyjny angielski, co w przypadku debiutantów zazwyczaj jest pierwszym wyborem, z którego dopiero stopniowo wycofują przy kolejnych pozycjach. Same teksty są proste, przy czym niczym nie imponują. Pozbawione skomplikowanych metafor oraz wyszukanych rymów, dość bezpośrednie, wszystkie traktują w mniejszym lub większym stopniu o miłości, po czasie zlewając się w jeden ciąg.

Czasami na szczęście zdarzą się jakieś perełki pokroju "Ubrałem nas w kilka zgrabnych zdań/Gdy księżyc spał, obmyślałem plan/Już okrążyłem parę gwiazd/Choć dalej w ciszy czekam" z "Niepoważnego" (posłuchaj!) - najciekawszego pod każdym względem utworu na płycie.

Jeżeli miałbym już do czegoś przyczepiać, to do śpiewu: o ile same partie są jak najbardziej poprawne od strony warsztatowej, o tyle mam wrażenie, że Dawid nie wykorzystuje w pełni swojej bardzo charakterystycznej barwy głosu. Śpiewa bezpiecznie, przez co zdarza mu się wpaść w pułapkę prowadzenia partii na jedną modłę. Nie zrozumcie mnie źle: jest dobrze, ale tu naprawdę dobrze byłoby dokręcić jeszcze śrubę, by mógł zostać kimś wielkim.

"Głodny" zresztą najłatwiej tak zdefiniować: to bardzo przyjemna płyta zespołu, który już miesza na scenie, ale wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że świetlana przyszłość ich dopiero czeka. Bo to jednak nie są rzeczy ani specjalnie oryginalne, ani rewolucyjne, ale zanim będę mógł użyć tych przymiotników, muzycy muszą nabrać nieco więcej doświadczenia. Zresztą, każdy kiedyś zaczynał, a oni nadal są bardzo młodymi ludźmi. To co? Może sprawdźcie "Głodnego", by za kilka lat mieć tę hipsterską świadomość, że znaliście Sonbird zanim zajmowali pierwsze miejsca OLiS-u, dobrze?

Sonbird, "Głodny", Jazzboy Records

7/10


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas