Recenzja Shakira "El Dorado": Złoty skarb
Iśka Marchwica
Nie, tego się nie spodziewałam. Co prawda, zainteresowani losami Shakiry i jej życiem prywatnym wiedzieli, że kolumbijska gwiazda, ulubienica popu i footballu poświęciła się w ostatnim czasie roli matki i żony, a co za tym idzie, zakopała się w domowych pieleszach... Ale tak zakorzenionego w rodzimych klimatach albumu się nie spodziewałam. Tymczasem, Shakira siedzi na progu swojego domu i z niewymuszonym seksapilem śpiewa - o miłości, dzieciństwie, kobietach.
Nic dziwnego, że w trasę promującą "El Dorado", Shakira chce pojechać ze swoimi synami. To spore wyzwanie, ale artystka przyznała, że nie wyobraża sobie nie tylko rozłąki ale przede wszystkim, żeby jej dzieci nie były częścią kolejnego etapu rozwoju albumu. W końcu to one po części odpowiedzialne są za artystyczne decyzje Shakiry.
Po wydaniu hitowego albumu "Shakira" w 2014 roku z przebojowym duetem z Rihanną "I Can't Remember To Forget You", Shakira nieco wycofała się z show-biznesu. Trasę promującą dziesiąty studyjny album poświęciła na rzecz wychowywania pierwszego synka. Z kolei drugi potomek wpłynął na opóźnienie prac nad kolejną płytą.
Shakira otwarcie przyznała, że chce wykorzystać ten czas: "Za chwilę nie będę już mamą małego dziecka, ale zdrowego samodzielnego rocznego chłopca". Fakt, że w swoich nowych utworach Shakira wraca do kulturowych i muzycznych korzeni po czasie spędzonym z dziećmi i mężem, jest po prostu piękny. Shakira nie wysila się na utrzymanie statusu młodej pop-gwiazdki, ale sięga po brzmienia, które najlepiej współgrają z jej aktualnym życiem.
"El Dorado" to mocna pozycja latino. Ci, którzy czekali na powrót do klimatów "Whenever, Wherever" dawno już chyba machnęli ręką na Shakirę. Natomiast ci, którzy doceniają jej sprytne nawiązania do muzyki nie tylko rodzinnej Kolumbii ale bogatej tradycji Ameryki Południowej w ogóle, "El Dorado" potraktują jak wyzwanie.
Shakira od lat czaruje nas swoim latynoskim wewnętrznym ogniem, wdając się w udane romanse muzyczne z Pitbullem (gorąca "Rabiosa") czy Dizeem Rascalem ("Loca"). Jej miłość do reggaetonu i latynoskiego popu słychać właściwie na każdej płycie. Pierwszy jednak raz Shakira pozwoliła sobie na tak silne jej wyeksploatowanie. "El Dorado" to hołd dla nowych brzmień Ameryki Łacińskiej, osadzonych silnie w tradycyjnych rytmach i nieraz przaśnej czy kiczowatej stylistyce, ale też bardzo umiejętnie korzystających ze zdobyczy takich gatunków, jak hip hop, pop czy szeroko pojęta elektronika.
Kicz i cukierkowość "El Dorado" nie jest w tym przypadku zarzutem. Shakira świadomie wprowadza się w pewien nurt, owija latynoskimi brzmieniami, jak szalem. Dlatego właśnie żadna z kompozycji nie razi, choć większość z nich mogłaby z powodzeniem służyć za podkład do zajęć zumby w niejednym osiedlowym klubie fitness. Nie jest jednak winą Shakiry, że takie mamy skojarzenia z tymi słonecznymi, niezwykle tanecznymi i radosnymi brzmieniami.
Duet z Carlosem Vivesem "La Bicicleta", opowiadający o przejażdżce rowerem po rodzinnych okolicach z dzieciństwa, ze swoim chwytliwym refrenem i bujającym rytmem ma szansę na status przeboju lata. To samo tyczy się otwierającego album "Me Enamoré", w którym Shakira czaruje niewinnym głosem i rozgrzewa rzuconymi jakby od niechcenia chórkami.
Z piosenki zaszczepiającej miłość do latynoskiej swobody, niczym "Loca", Shakira płynnie przechodzi do romantycznej ballady "Nada". Czy słysząc ją, przychodzą wam na myśl romantyczne sceny z "Luz Marii" lub innego latino-tasiemca? Słusznie, bo właśnie o styl tego kiczowatego ognistego romantyzmu chodzi. Styl płomiennych uczuć, nieskrępowanego wyśpiewywania miłości, który tak uwielbiamy, choć nie chcemy się do tego przyznać.
Ale "El Dorado" to także odważna elektronika, cudem unikającą śmieszności, jak w duecie z Malumą "Chantaje", czerpiąca z bezczelności M.I.A.i kolumbijskich ulic, wypełnionych na równi tradycyjnym tańcem i kiepskiej jakości disco, granym z magnetofonów na baterie.
Wspomnieć należy też wielce udany duet z Black M. - "Comme Moi" w obu wersjach językowych tchnie wieczorną zabawą na rozgrzanych ulicach miasta, a wstawki francuskiego rapu doskonale odzwierciedlają kosmopolityczny charakter muzyki samej Shakiry.
El Dorado - mityczne kolumbijskie miasto wypełnione skarbami. Doskonały tytuł dla nowej płyty Shakiry. Ten album to jej osobiste El Dorado - wypełnione skarbami z serca, kosztownymi uczuciami, mieniącymi się wspomnieniami, niezwykle cennymi przyjaźniami i połyskującym złotem szacunkiem i zrozumieniem dla samej siebie. El Dorado to także symbol - skarbu, który musimy sami znaleźć, odkryć. Czyż nie tak jest z nową płytą Kolumbijki?
Shakira "El Dorado", Sony Music
7/10