Recenzja Reni Jusis "Ćma": Dopracowana niemal do perfekcji
"Ćma" to już ósmy album studyjny Reni Jusis, a ja podświadomie traktuję go jako drugi - po zakończeniu kilkuletniej przerwy, Jusis w 2016 roku zaprezentowała płytę "BANG!". Tym samym na scenę wróciła mistrzyni electropopu i parkietowych bangerów.
A "Ćma" jest doskonałą kontynuacją tematów zapoczątkowanych na "BANG!". Dyskotekowe rytmy mieszają się tu z melancholią, syntezatorowe pasaże robią tło ponurym konstatacjom dotyczącym życia w związku, życia w social mediach, życia w ogóle. Nie jest tak, że Reni śmiga przez album bez jakichkolwiek refleksji. Te, choć raczej gorzkie, na szczęście nie przeważają, dzięki czemu "Ćma" nie wypada w całości zbyt pesymistycznie.
Zobacz również:
"Ćma" to oda do nocnej zabawy, do muzyki i tańca, do szaleństw, które mogą mieć miejsce tylko po zmierzchu. Kompozycje, które pobrzmiewają housem, czasem zaś inspirują się muzyką lat 80., zostały wyprodukowane przez Stendka. Znany z trójmiejskiego projektu LASY producent pomagał Jusis już przy poprzednim albumie. Jak słychać, duet dobrał się idealnie - "Ćma" wypełniona jest dynamicznymi, tanecznymi kompozycjami. Najsłabszym momentem jest tu "So far" z udziałem MaJLo. Najmocniejszym zaś chyba "Bez filtra", przestrzenna kompozycja i jeden z kilku dowodów na to, że Jusis niezmiennie umie w melodie. "Ćma" pełna jest zgrabnych linii melodycznych, jakże ważnych w gatunku uprawianej przez nią muzyki.
Reni Jusis promuje "Ćmę"
Zastanawiam się tylko, czy pomimo dopieszczenia tych wszystkich numerów, pomimo tego, że "Ćma" jest bardzo wysmakowanym i wyważonym dziełem, artystka nie zamknęła się jednak w swojej bańce. "Ćma" jest dopracowana niemal do perfekcji. Jednak równie dobre rzeczy znajdziemy na "Elektrenice" czy "Trans Misji" z 2003 r. Mimo że "Ćma" powstała w tym "nowożytnym" etapie kariery Jusis, całkiem blisko jej do klimatu nagrań z poprzedniej dekady.
Reni Jusis "Ćma", Sony
7/10