Recenzja Paloma Faith "The Architect": Proszę pani, pani przynudza
Paloma Faith na najnowszej płycie "The Architect" niczego nie buduje. Niczego też nie burzy, choć mogłaby, na przykład stare, nudne schematy.
Gości Palomy już na progu wita nie kto inny, jak Samuel L. Jackson. Państwo poznali się przy okazji działalności charytatywnej Jacksona w fundacji One For The Boys, pomagającej chorym na raka mężczyznom. Faith poprosiła Jacksona o nagranie monologu, podobno dała mu przy tym kilku uwag, czego robić nie powinna, wszak nie wypada wytykać braków gwiazdorowi. Tak czy siak, monolog zabrzmiał potężnie.
"Zrób coś, powiedz coś, wierz w coś, ale przede wszystkim, wiedz, że możesz zmieniać rzeczy. Tak, ty. Na co czekasz? Nie bój się ewolucji, nadszedł czas!" - cała wypowiedź Jacksona, krótki manifest, zwiastuje to, co artystka chciała zawrzeć na płycie. Oto bowiem Paloma Faith zaangażowała się mocno w sprawy społeczne i polityczne. Bacznie rozgląda się dookoła. Patrzy częściej w przyszłość, niż przeszłość.
Jednak jeśli chodzi o inspiracje towarzyszące pracy nad "The Architect", artystka kazała doszukiwać się ich także w przeszłości. Wspominanego przez nią w kilku wypowiedziach psychodelicznego rocka rodem z lat 70. raczej nie słyszę, dostrzegam za to duch wojującej i dzielnej Janis Joplin. Dźwiękowo Faith uderza często w tony pełne patosu, jak choćby w "The Architect" czy "Surrender". Zdecydowanie wolę ją w innym wydaniu - tym luźniejszym, melodyjnym, czasem lekko funkowym. Na przykład w takim "Crybaby" czy "Love Me As I Am".
Faith zerka w przyszłość, nie porzucając sprawdzonych patentów - zgrabne chórki w "Warrior", gospelowe brzmienie w "Price of Fame" czy jeden z lepszych na płycie "Power To The Peaceful", brzmiący na głębokie lata 90. i najlepsze czasy muzyki popowej. Całość brzmi niemalże bezbłędnie, ale zdaje się, że zapatrzona w warstwę tekstową i znaczenia płynące razem z muzyką Faith nie zauważyła, że ta nie idzie ani o krok do przodu.
Paloma Faith "The Architect", Sony Music
6/10