Reklama

Recenzja Nocny Kochanek "Randka w ciemność": Na własne ryzyko

Niesławni zdrajcy metalu powracają z nową płytą, aby siać zgorszenie, drwić z otaczającej nas rzeczywistości i wkurzać ortodoksyjnych słuchaczy ciężkich brzmień. Tym razem zespół zaprasza nas na randkę w ciemno...ść, i jak na tego typu randkach bywa, nigdy nie wiemy do końca, co nas czeka, czy będzie miło, fajnie i jak to wszystko się skończy.

Niesławni zdrajcy metalu powracają z nową płytą, aby siać zgorszenie, drwić z otaczającej nas rzeczywistości i wkurzać ortodoksyjnych słuchaczy ciężkich brzmień. Tym razem zespół zaprasza nas na randkę w ciemno...ść, i jak na tego typu randkach bywa, nigdy nie wiemy do końca, co nas czeka, czy będzie miło, fajnie i jak to wszystko się skończy.
Okładka płyty "Randka w ciemność" grupy Nocny Kochanek /

Nocny Kochanek to jeden z tych zespołów, które albo się kocha, albo nienawidzi. Jest to z pewnością fenomen naszej rodzimej sceny heavymetalowej, obok którego nie da się przejść obojętnie. Muzycy tworzący tą nietypową kapelą, która klasyczne ostre łojenie łączy z ironicznymi tekstami, wywodzą się z Night Mistress, grupy, która funkcjonuje już całkowicie na serio i wedle wielu opinii jest dużo ciekawszym projektem od swojego prześmiewczego alter ego.

Jednak to właśnie Kochanek odniósł ogromny sukces. Koncerty wyprzedają się jak na pniu, oddane i naprawdę spore grono wielbicieli wciąż się rozrasta, a formuła, która zdawać by się mogło, powinna wyczerpać się po dwóch, trzech kawałkach, jest niczym niewyczerpane źródło energii. Zespół zagospodarował pewną niszę, bo jak się okazało ludzie potrzebowali właśnie takiego niecodziennego tworu, gdzie luz, zabawa, pastisz i melodyjne granie dają przestrzeń do zabawy z przymrużeniem oka.

Reklama

Do tego dochodzi jeszcze ta prosta sprawa, że tworzący zespół wokalista Krzysiek Sokołowski, basista Artur Pochwała, gitarzyści: Robert Kazanowski i Arkadiusz Majstrak oraz perkusista Artur Żurek, to naprawdę sympatyczni goście, którzy potrafią rozmawiać ze swoimi fanami, zaangażować ich w działalność grupy i stworzyć pewien rodzinno/kumpelski klimat. Z drugiej strony te studencko-rubaszne naleciałości skutecznie odstraszają tych bardziej doświadczonych i dojrzałych słuchaczy, którzy kumają, o co w tym wszystkim chodzi, jednak żarty o chlaniu piwska czy zaliczaniu kolejnych panienek nie trafiają zupełnie do nich. Stąd panuje wśród nich pewna irytacja, że taki głupkowaty zespół radzi sobie znakomicie, a inne poważne i świetne metalowe bandy wciąż pozostają w cieniu.

Tak czy inaczej, trzeciej płyty w dyskografii Nocnego Kochanka wielu upatrywało z utęsknieniem. Fani na pewno nie będą zawiedzeni, bowiem "Randka w ciemność" utrzymana jest w podobnej stylistyce, jak ich poprzednie produkcje. Otwierający całość numer tytułowy to najbardziej kochankowy numer, jaki możecie sobie wyobrazić. Kanonada gitar i karabinowej perkusji podgrzewana jest dodatkowo przez chóralne odśpiewanie "łoooooo". Koncertowy banger, jak się patrzy.

Następny w kolejce "Dr O. Ngal" to zabawna opowieść o polskim doktorze, który do leczenia swoich pacjentek używa pewnych afrykańskich, niekonwencjonalnych, "cielesnych" metod. Całość oblana soczystym, heavymetalowym sosem wpada w uchu już po pierwszym przesłuchaniu. W nieco spokojniejsze muzyczne rejony kieruje nas pseudo-romantyczny numer "Al. Dente" z jakże subtelnym seksualnym podtekstem.

Skoro mamy do czynienia z Nocnym Kochankiem, to nie mogło zabraknąć oczywiście kawałków traktujących o piciu dużej ilości napojów wyskokowych. Tę tematykę godnie reprezentują "Pijany mistrz" oraz "Wódżitsu". Zaskoczy was z pewnością "Koń na Białym Rycerzu", ballada folkowa, wyjęta żywcem ze średniowiecza, w której nawet pojawia się flet! "Czarna czerń" ma szansę stać się kolejnym hitem zespołu. Poszatkowany, nerwowy riff tnie aż miło, ale i więcej słychać tu kombinowania niż w pozostałych utworach. Jeżeli chodzi o tekst, to tym razem dostaje się przedstawicielom subkultury metalowej, którzy wszystko muszą mieć wokół siebie czarne i mroczne.

Sprawdź tekst utworu "Czarna czerń" w serwisie Teksciory.pl!

Znalazło się też miejsce dla ballady zatytułowanej "Andrzela". Jest rzewna partia pianina, jest ckliwa solówka, są popisy wokalne Sokołowskiego - wszystko się zgadza. Andrzej Piaseczny może wyć z zazdrości, ze sam nie wymyślił tego miłosnego hymnu. Niestety gdzieś zupełnie na uboczu wylądowały trzy kompozycje. "Siłacze" bez przekonania próbują pożenić akustyczne gitary z elektrycznymi, "Mistrz przerósł ucznia" zbyt sztampowo naśladuje Iron Maiden a "Tirowiec" wydaje się być napisany na kolanie.

Na randce w ciemno z Nocnym Kochankiem nie każdy z pewnością się odnajdzie. To bardzo specyficzna muzyka, specyficzne poczucie humoru i specyficzny klimat. Ten czar rzucany przez zespół może was z miejsca uwieść, albo zadziałać, jak trucizna. Wszystko zależy od tego, jakimi ludźmi jesteście i co was bawi, a co wnerwia.

Nocny Kochanek "Randka w ciemność", Nocny Kochanek

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nocny Kochanek | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy