Recenzja Natalia Przybysz "Światło nocne": Drapiąc kobiecością

Iśka Marchwica

"Na pierwszy rzut oka wyglądam, jak chłopak" - śpiewa Natalia Przybysz w piosence przewodniej płyty "Światło nocne". To bardzo przekorne słowa, nie tylko w kontekście nowego wizerunku artystki, ale przede wszystkim całej płyty. Natalia Przybysz od lat emanuje surowym, hipnotycznym seksapilem, a po aferze wokół jej osobistego wyznania na temat aborcji, jej kobiecość i cielesność wyszły niejako na pierwszy plan. "Światło nocne" to studium kobiety - bolesne, rozdrapane, lepkie.

Okładka płyty "Światło nocne" Natalii Przybysz
Okładka płyty "Światło nocne" Natalii Przybysz 

Na szczęście, Natalia Przybysz w kontynuacji "Prądu" nie porywa się na szalone i zupełnie nie przystające do jej temperamentu i głosu zabiegi muzyczne. Nie szuka nowatorskich rozwiązań, nie stara się szokować. Przybysz jest szczera, odkąd ją pamiętam. Jej zachrypnięty głos, jej zaraźliwy śmiech, jej nierzadko rozmarzone rozmyte oczy, jej gesty - to pełne wrogości i zdecydowania, to czarujące dziewczęcą delikatnością - tworzą postać Natalii, uzupełnioną brzmieniem.

Natalia zdaje się być utkana z rocka i bluesa, chociaż od jakiegoś czasu podkreśla, że rockmanką się nie czuje. Wychowanie na muzyce Janis Joplin i spójność z jej muzyczną emocjonalnością, też doskonale słychać w muzyce Przybysz. Podobnie jak lata historii soulu, ale i codzienny artystyczny rozwój artystki. Efektem tych poszukiwań jest chociażby zaskakujące, otwierające płytę "Vardø", w którym Natalia sprzeciwia się Djunie Barnes i jej zdaniu z powieści "Nightwood" - "Żadna z nich nigdy nie będzie już żyć w świetle dnia".

Na "Świetle nocnym", Przybysz dyskutuje nie tylko z twórcami sprzed lat. Dyskutuje, a właściwie wyraża tylko swoje zdanie na temat współczesności. A dokładniej - na temat życia kobiety we współczesnym świecie. Trudno nie uciekać myślami do tematów społecznych związanych z prawami kobiet w Polsce. Prawem do decydowania o własnym ciele, prawem do miłości ponad podziałami, ale też prawem do bycia słabą i potrzebującą wsparcia.

Chociaż to wywiad dla "Wysokich Obcasów" wzbudził największe kontrowersje i to po nim Natalia Przybysz stała się niejako głosem i twarzą Czarnego Protestu, dla mnie to piosenki takie, jak "Świat wewnętrzny", "Czarny" i "Przez sen" są najmocniejszym głosem w dyskusji. I to nie tylko ze względu na poetycko, ale zarazem bardzo dosadnie dobrane słowa - takie jak "A w roku miłosierdzia, Święta w więzieniu spędzam. To ciało jest moje..." - ale przede wszystkim ze względu na muzykę. Wirującą, oplatającą się wokół myśli, na której regularnym rytmie, okrągłych motywach gitar, czarny porywający głos Natalii Przybysz rozwija się i rośnie z każdym kolejnym dźwiękiem.

Na geniuszu Natalii Przybysz i jej wiernego zespołu, który - jak wielokrotnie podkreślała artystka - ma zawsze czynny udział w tworzeniu warstwy muzycznej jej kompozycji, można doskonale poznać się dzięki piosence "S.O.S". Piosenkę z repertuaru Kabaretu Starszych Panów, śpiewała Kalina Jędrusik. Później swoim porywającym wokalem opracowała ją Ewa Bem, aby po latach nowe brzmienie i wyraz emocjonalny nadała jej Natalia Przybysz.

Dramatyczny tekst, wołanie - a właściwie wrzask - o pomoc nabrał nowej mocy. Na tle rozwijającego się rockowego podkładu Przybysz zatraca się w wołaniu i muzycznym wirze, a jej głos trwa na granicy śpiewu, łkania i rozpaczliwego płaczu. Aranżacja "S.O.S." to kolejny na "Świetle nocnym" dowód na aktorski majstersztyk wokalistki.

Już samo wspomniane wyżej "Vardø" jest nie lada aktorskim zadaniem. Melorecytacyjnie wymieniać przez kilka minut kobiece imiona tak, aby trzymać słuchacza w napięciu i generować w nim emocje, żar, rozpacz - to prawdziwa sztuka. Zdanie "Każda z nich będzie lśnić w świetle dnia" daje tu nie tylko wyjaśnienie tematu piosenki, ale przede wszystkim ukojenie. Samą muzyką, prostym, ale jakże wymagającym wyczucia, zabiegiem, Natalia Przybysz po raz kolejny staje się głosem wszystkich kobiet.

"Światło nocne" to album skąpany w historii najbardziej rytmicznych, mantrowych, psychodelicznych i emocjonalnych gatunków muzycznych. Przesiąknięty jest rockiem w stylu Joy Division, brzmi wyzwolonym wokalnym wrzaskiem Janis Joplin, nie unika pozytywnej kobiecej emocjonalności soulu i seksownego roztańczonego r'n'b. Ale przede wszystkim, "Światło nocne" to kolejny majstersztyk poetycki - to właśnie słowa stają się motorem dla Natalii Przybysz do tworzenia muzyki wciągającej, wwiercającej się w mózg, wprawiającej nas w ruch wirowy wokół jednego brzmienia, konkretnych stwierdzeń. "Światło nocne" to album znaczeniowy, protest-album. To po prostu serce na dłoni.

Natalia Przybysz "Światło nocne", Warner Music

9/10

Natalia Przybysz o przygotowaniach do płyty "Woman Blue"INTERIA.PL
Natalia PrzybyszPodlewskiAKPA
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas