Recenzja Mateusz Ziółko "Na nowo": Bezpiecznie na bezdrożach
Iśka Marchwica
Debiut Mateusza Ziółki ma dwa mocne momenty. To utwory, które znalazły się na końcu płyty - "7 rzeczy" w duecie z Liberem i "Bezdroża" - przepiękna ballada z Sylwią Grzeszczak. Autorką muzyki do obydwu kompozycji jest właśnie Grzeszczak, a miękki dobrze ustawiony wokal Ziółki doskonale łączy się z tembrem głosu współwokalistów. Ciekawe.
Polska scena muzyczna pożąda dobrych męskich wokali. Ale równocześnie pożąda też dobrej męskiej muzyki. W ostatnich latach mieliśmy szczęście do młodych zdolnych artystów, którzy z siłą petardy przedarli się do muzycznego biznesu poprzez telewizyjne talent show. Michał Szpak, Dawid Podsiadło, Grzegorzy Hyży - to niektórzy z nich.
W tym zestawieniu dumne miejsce zajął też Mateusz Ziółko wybrany Głosem Polski, jakby nie było, w 2013 roku. To głos mocno osadzony, z seksowną chrypką, szeroką skalą i ogromem możliwości. Głos, który mógłby kruszyć mury - co słychać właśnie we wspomnianych "7 rzeczach". Ale głos to nie wszystko. Sukcesem wspomnianego utworu nie jest bowiem sam wokal Mateusza, ale genialna kompozycja Grzeszczak, w której Ziółko jest wisienką na torcie i idealnym dopełnieniem.
Dlatego też po kończących płytę "Bezdrożach", pozostajemy z dobrym uczuciem - duet Grzeszczak i Ziółko porusza i budzi pokłady romantyzmu. "Bezdroża" to kompozycja pełna, szeroka, ale unikająca patosu, ze świetnie poprowadzonym tekstem i wpadającą w ucho łagodną melodią. Z dopełniającym całości, jak najpiękniejsza biżuteria, symfonicznym sznytem. Po prostu - muzyczna bajka.
Kompozycjami Sylwii Grzeszczak oraz jednym coverem - przebojem wszech czasów Calvina Houstona Lewisa i Andrew Jamesa Wrighta "When a Man Loves a Woman" - Mateusz Ziółko sprytnie usypia naszą czujność. Najbardziej wyraziste i smaczne kompozycje znalazły się na końcu płyty, przez co na chwilę można zapomnieć o pozostałych dziewięciu zupełnie przeciętnych. Choć może to bardzo ostre słowa, być może nawet przesadzone.
Każda piosenka z osobna u Ziółko na swój sposób błyszczy i czaruje. Otwierające "Ogień i woda" daje nadzieję na dobry pop-rock i być może jest zapowiedzią odważnego drapieżnego wykonania podczas koncertów. Lansowane przez stacje radiowe "W płomieniach" pokazuje piękną skalę Mateusza i naprawdę umiejętne operowanie falsetem.
Przy "Szkle" nie wiadomo kiedy zaczynamy podrygiwać i chcemy klaskać do rytmu - to piosenka o zdecydowanie festiwalowym potencjale, wzorowana na dobrym młodzieżowym indie rocku, której radosny wydźwięk niszczą następujące po niej przewalone i płaskie w brzmieniu "Planety". I tak, zanim dojdziemy do połowy płyty, nasza uwaga się wyłącza. Ziółko, choć sprawnie posługuje się swoim przepięknym głosem i ma ogromny potencjał, sam nie wydaje się przekonany do kompozycji, które współtworzył. I sam zaprzecza swojemu nazwisku - "Na nowo" to album bezpieczny, zanurzony w sosie o łagodnej barwie, bez wyrazu, który ratują bardzo delikatne przebłyski muzycznej ikry.
Takim nadającym smak ziarnkiem pieprzu jest udana ballada "I co?" z wyciszającym i klimatycznym wstępem fortepianowym. Utwór opierający się na stałym akompaniamencie z delikatnymi wstawkami gitar pozwolił Mateuszowi otworzyć serce - to słychać. Ziółko nie boi się w wyższych rejestrach swojej chrypki, zmiany barw wokalu, utożsamienia z dramatycznym tekstem. "I co?" wybija się także pod względem formy. Po wielu utworach o typowym układzie zwrotkowo-refrenowym, narastająca jak kula śnieżna pieśń zachwyca i przykuwa uwagę. Dobrym jej dopełnieniem jest następujący po niej soulowy "Jednoślad". I tu Ziółko udowadnia, że potrafi się muzyką bawić - na bazie skocznego akompaniamentu z funkowymi blachami i daftpunkową elektroniką, Mateusz rozwija skrzydła i wreszcie nabiera rumieńców.
Na debiutancki album Mateusza Ziółki, po wielkim sukcesie w "The Voice of Poland", czekaliśmy prawie cztery lata. Artysta dał się poznać jednak dużo wcześniej - kilka lat wcześniej zaczął udzielać się w różnych telewizyjnych talent show, jakby szukając kogoś, kto wskaże mu drogę. Lata spędzone na śpiewaniu coverów Michaela Jacksona, Queen i wielu innych odłożyły się niewątpliwie w głosie i głowie artysty. Chociaż Ziółko zachwyca swoim wokalem, to wciąż zdaje się szukać sposobu na wyrażenie siebie i własnego stylu.
"Na nowo" nie jest odpowiedzią na jego pytania - to raczej zlepek muzycznych propozycji, portfolio, które powinno otworzyć mu kolejne drzwi. Współpraca ze zdolnymi kompozytorami (m.in. Marcin Czyżewski, Przemysław Puk) i tekściarzami (m.in. Marcin Piotrowski, Łukasz Bartoszak) niewątpliwie jest ważnym krokiem w jego karierze, ale to jeszcze wciąż nie jest "to". Mateuszu - pierwsze koty za płoty, a teraz czekamy na prawdziwą muzykę i prawdziwego ciebie.
Mateusz Ziółko "Na nowo", Gorgo Music / Warner Music Polska
5/10