Recenzja Marek Dyjak "Pierwszy śnieg": I w brud, i wpław

Tomek Doksa

Znasz to uczucie, gdy na krawędzi życia pulsuje krew? To znaczy, że na nowej płycie Marka Dyjaka znajdziesz sporo muzyki dla siebie. Ale mniej doświadczeni słuchacze też powinni po nią sięgnąć.

Marek Dyjak prezentuje "Pierwszy śnieg"
Marek Dyjak prezentuje "Pierwszy śnieg" 

Gdybym mógł sobie pozwolić na jedno życzenie pod adresem pana Marka to przede wszystkim chciałbym od niego więcej takich utworów, jak te otwierające jego najnowszą płytę "Miejsca, przedmioty, kształty, drzwi" i "Pierwszy śnieg" - męskich, zaśpiewanych tym najbardziej brudnym i chropowatym głosem, wgryzających się w pamięć rozbrajającymi tekstami: "Pytasz mnie jak mi mknie, mówiąc między nami / Jedno co zmienia się, to brud za paznokciami".

Ale wiem też, że artysta z kolei chciałby, by słuchali go nie tylko mężczyźni. Dlatego z ciekawością przysłuchuję się, kiedy zaprasza panie do tańca w "Rozkołysanej", albo serwuje im lampkę wina w przytulnej knajpie przy dźwiękach "Laury". Środków używa przy tym łagodniejszych, zamiast wdzierać się pod skórę klepie po ramieniu, ale nawet i wtedy sprawia, że - jak sam śpiewa w tym ostatnim utworze - "życie znów stało się ważne".

"Pierwszy śnieg" ukazuje się zresztą w bardzo dobrym momencie - jeszcze człowiek byłby w stanie uwierzyć, że po Świetlickim, Maleńczuku czy Staszewskim, w Polsce nie ma kto już śpiewać knajpianych piosenek, że nie ma wśród nas twardych wrażliwców, którzy z jednej strony potrafiliby uderzyć celnie tekstem między oczy, z drugiej - nastroić melancholijnie, przywołać te mniejsze i większe tęsknoty. Albo co gorsza, o zgrozo!, człowiek mógłby uwierzyć, że to, co obecnie pojawia się na muzycznym rynku pod tytułami "Smutne dzieci", jest prawdziwym głosem płynącym z szarych polskich ulic, brudnych kamienic i pubów.

Młodzież najprawdopodobniej tego nie zrozumie, bo na "Pierwszym śniegu" nie ma miejsca na porno, wódę ani koks, nie ma tu też odnośników do Insta i Snapa, ale w tym tkwi jego największa siła. Autorzy tekstów wyśpiewywanych przez Marka, nie potrzebują dosłowności i sięgania językowego rynsztoku, by pisać zwrotki życiowe i krwiste. Żeby je jednak właściwie zrozumieć i chociaż spróbować odnaleźć w nich siebie samego, trzeba wcześniej w swoim życiu jednak realnie coś przeżyć, nie tylko obejrzeć na ekranie smartfona.

Oczywiście, że może to być mniej przyjemne niż obcowanie z ostatnią płytą któregoś komedianta z gitarą, ale odsłuch "Pierwszego śniegu" pozwala też przy okazji odpowiedzieć sobie na ważne, życiowe pytanie. Parafrazując słowa "Droga i śpiew": czy chce ci się szukać sensu, który czai się gdzieś tam za horyzontem? Jeśli tak, ta płyta jest właśnie dla ciebie.

Marek Dyjak "Pierwszy śnieg", Kayax

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas