Recenzja Marduk "Frontschwein": Idzie wojna
Ron Asheton, Lemmy Kilmister, Jeff Hanneman, Piotr Wiwczarek... Listę rockowych i metalowych muzyków zafascynowanych tematyką wojenną można by ciągnąć w nieskończoność. Na "Frontschwein" Morgan Hakansson i jego żołnierze z Marduka znów strzelają z panzerkampfwagen. Czy celnie?
"Idzie wojna / Idzie wojna / Będzie krwawa rzeź" - śpiewała kiedyś Siekiera. Szwedzki Marduk toczy ją od lat.
Wojna, ze wszelkimi jej aspektami, to w muzyce metalowej temat tyleż wdzięczny co do bólu ograny. Na przestrzeni dziesięcioleci w szeroko rozumianym heavy metalu podchodzono do niego na wiele sposobów; począwszy od protest songów Black Sabbath z lat 70. ("War Pigs") i wiele sztandarowych numerów Motörhead, przez thrashowe klasyki Slayera ("War Ensamble"), Metalliki ("One") i Megadeth ("Peace Sells") i mnóstwo deathmetalowych hymnów naszego Vadera, po całe płyty i koncept-albumy oparte na konkretnych bitwach i działaniach wojennych z mniej lub bardziej zamierzchłej przeszłości (Iced Earth, Sabaton).
Marduk podjął tę tematykę niemal u zarania wraz z okrutnie surową EP-ką "Here's No Peace" (1992 r.), by z biegiem lat uczynić z niej - na równi z wpisanym w stylistykę satanizmem - swój znak rozpoznawczy na pomnikowym albumie "Panzer Division Marduk" (1999 r.), gatunkowym probierzu blackmetalowej wściekłości na najwyższych obrotach. Na "Frontschwein" (ang. front pig; synonim armatniego mięsa) Szwedzi raz jeszcze wracają na pola walki II wojny światowej, aby, jak mówi gitarzysta i lider pancernej dywizji z Norrköping Morgan Hakansson, "stworzyć ścieżkę dźwiękową do najmroczniejszych rozdziałów w historii ludzkości".
Rezultat podjętego zadania nie jest jednak tym razem ani tak - całościowo - bezwzględny i zabójczy, jak na "Panzer..." (czy poprzedzających go "Heaven Shall Burn..." i "Nightwing"), ani równie nawiedzony i potężny, jak niemal wszystko, co ukazało się pod szyldem zespołu już z wokalistą Mortuusem (Triumphator, Funeral Mist), który w szeregi Marduka wstąpił ponad 10 lat temu.
Wydaje się bowiem, że 13. studyjny album Szwedów miał być w zamyśle nawiązaniem do radykalnych szybkości "Panzer Division Marduk", ale w miarę postępów prac przybrał inną, dwoistą formę, w której maniakalny pęd blastów tytułowego "Frontschwein" (początek jakby żywcem wyjęty z Behemoth!) czy rozpoczynającego się nadającą tempo serią z karabinu maszynowego "Rope Of Regret", ustąpił pod potwornym ciężarem kompozycji takich, jak "Nebelwerfer" (w którym kapitalne wokale Mortuusa sięgają najlepszych inkantacji Nemtheangi, aberracji Csihara i jadu Legiona), "Wartheland" czy opatrzonego na koniec zaskakująco wyeksponowaną linią basu "Doomsday Elite", będącego najdłuższym (ponad osiem minut) i najbardziej rozbudowanym numerem tej płyty.
Tym ostatnim najbliżej do ponurego klimatu "Serpent Sermon" sprzed trzech lat, najlepszych momentów "Plague Angel" (2004 r.) czy "Rom 5:12" (2007 r.), problem jednak w tym, że sąsiadują z nimi jawnie nudne, monotonne utwory w rodzaju "The Blond Beast" i "Falaise - Cauldron Of Blood" (oba z odrobiną melodyjności) bądź utrzymany miejscami w średnim tempie, wyzuty z oryginalności "Between The Wolf-Packs".
Niemiłosierna chłosta na miarę "Baptism By Fire" czy "Darkness It Shall Be" czeka nas również w "Afrika", w kontakcie z którym nierozważny fan Toto niechybnie straci życie.
Oczywistą reminiscencją "Panzer..." jest tu też "503", tyle że "502" sprzed 16 lat był utworem diabelnie szybkim, podczas gdy ten o oczko wyżej jest w zasadzie jego przeciwieństwem - kroczącym, a przez swoją prostotę i mantrycznie bijące bębny wręcz rytualnie brzmiącym. Stanowi on udany kontrapunkt dla następującego po nim, wieńczącego album "Thousand-Fold Death", w którym Mortuus wypluwa z siebie słowa z szybkością Toma Arayi w bardzo złym humorze.
Casus (belli) "Frontschwein" był słuszny, choć nie wszystkie z podjętych w jego następstwie działań wojennych puentuje zwycięstwo. Słuchając tej płyty na myśl przychodzi mi za to kazus "Destroyer Of Worlds", na której chęć pogodzenia kilku aspektów twórczości Bathory nie zakończyła się może klęską, sęk w tym, że mało kto dziś o niej pamięta.
Marduk "Frontschwein", Warner Music Poland
6/10