Recenzja M83 "Junk": Slow pop

Tomek Doksa

Z nieba na ziemię. Albo z przyszłości w przeszłość. Jakkolwiek nie nazwalibyście nową płytę M83, jednym słowem to dobry materiał.

"Junk" to jedna z najciekawszych pozycji w katalogu M83
"Junk" to jedna z najciekawszych pozycji w katalogu M83 

W dobie rosnącej popularności wszystkiego, co jest "slow" - a więc w kontrze do śmieciowego jedzenia i nierozsądnego ubierania - "Junk" już z tytułu zdaje się być albumem bardzo przewrotnym. Anthony'emu Gonzalezowi nigdzie się z nim nie spieszy, muzycznie to też płyta bardzo autorska - taka, jak oryginalne kolekcje modowych projektantów albo wyszukane menu szefów kuchni. "Slow pop"? Nigdzie się na takie określenie w jej kontekście nie natknąłem, ale nie mam nic przeciwko, żeby stojący za M83 francuski muzyk stał się nagle ambasadorem ruchu "slow" na muzycznej arenie. Tym bardziej, że kiedy jego rodacy z Air wydają dzisiaj tylko limitowane, winylowe projekty na zlecenie instytucji kulturalnych ("Music for Museum"), Gonzalez wyrasta na najciekawszego promotora francuskiego popu na międzynarodowej scenie.

Co prawda, gdy po wydaniu poprzedniego albumu M83 ("Hurry Up, We're Dreaming") wziął się za produkcję muzyki do hollywoodzkich filmów (świetna ścieżka dźwiękowa do oderwanego od rzeczywistości "Oblivion" - stąd te podniebne porównania ze wstępu do recenzji) podejrzewałem go prędzej o śmielszy flirt z futurystycznymi soundtrackami aniżeli kolejny projekt z retro brzmieniem, ale jak widać ta miłość do zakorzenionych w latach 70. czy 80. dźwięków jest w jego przypadku znacznie silniejsza. Ba, na "Junk" przyjmuje nawet najmocniejsze jak dotąd formy - Gonzalez wspominał przed premierą, że inspirował się melodiami ze starych programów telewizyjnych i gdyby nie producenckie szlify oraz obecność znanych oraz lubianych gości można by niejednokrotnie sądzić, że to rzeczywiście dźwięki wygrzebane z jakiegoś telewizyjnego archiwum.

Całość zaczyna się jeszcze dość współcześnie - zachęcający już samym tytułem "Do It, Try It", nadaje się na klubową playlistę tygodnia, ale z każdym kolejnym numerem cofamy zegarki i zwalniamy już coraz bardziej - przy takim "For the Kids", z udziałem Susanne Sundfør, przestępując co najwyżej z nogi na nogę.

Ale spokojnie - zasnąć przy "Junk" nie będzie wcale łatwo. Album zdominowany jest przez melancholijną elektronikę, powrót do przeszłości sprawnie uskuteczniają też Steve Vai ("Go!") i Beck ("Time Wind"), jednak między osobliwymi, głównie instrumentalnymi nawiązaniami do czasów kojarzących się nam m.in. z "Przybyszami z Matplanety", M83 puszcza też oczko do fanów "Midnight City". Ci muszą być jednak wyrozumiali - najbardziej zbliżony do electropowych wyskoków "Laser Gun" podobnym przebojem niestety nie jest. Warto mimo wszystko dać "Junk" szansę. I trochę więcej czasu. Bo to, co na pierwszy rzut ucha może się wydawać przeciętnym retro-widowiskiem, przy lepszym poznaniu potrafi stać ulubionym materiałem dźwiękowym na długie tygodnie. A już na pewno jedną z najciekawszych pozycji w katalogu M83.

M83 "Junk", Sonic Records

7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas