Recenzja Infernal War "Axiom": Instynkt zabójcy

W czasach, kiedy modelowany pruski wąs i robione na zamówienie motocykle biorą górę w dyskursie o - zaznaczam! - zasłużenie sytych gwiazdach polskiego metalu, budzi się we mnie pewien dysonans poznawczy. Infernal War pewnie nigdy tego nie zasmakuje. Na całe szczęście!

Infernal War mocno tkwi w podziemiu
Infernal War mocno tkwi w podziemiu

Podczas gdy Polska, z niewyjaśnionej do końca przyczyny, urasta w ostatnich latach do rangi awangardowego, post-blackmetalowego zagłębia Europy (Furia, Mgła, Thaw, Morowe, Genius Ultor, Odraza i wielu innych), częstochowski Infernal War - na przekór wszechogarniającego hajpu, chciałoby się rzec - wyrzeka się wszelkich brzmieniowych eksperymentów na rzecz atawistycznej wściekłości i pierwotnego radykalizmu, którym bliżej nie tylko do ultraszybkiego black i death metalu lat 90., ale i - nadającej tempo metalowej scenie dekadę wcześniej - thrashowej chłosty spod znaku teutońskich antenatów gatunku.

Kierunek ów, choć - nie przeczę - obarczony niejaką stratą na oryginalności, czyni "Axiom" dokonaniem, które kondensuje styl podopiecznych Agonia Records do postaci, jakiej nie sposób osiągnąć wyłącznie w oparciu o słuszne skądinąd inspiracje. Tak oto tworzy się nowa jakość.

Być może to właśnie dzięki tej metodzie trzecia płyta Infernal War, przy całej swej intensywności, kipi wręcz przeklętą chwytliwością napędzaną nitroglicerynową mieszanką muzycznych proweniencji z niewyczerpanej krynicy pierwszych dzieł Venom, Bathory i Celtic Frost; nawiązań do speed / thrashowego batożenia z lat 80. w guście pomnikowych "Extreme Aggression", "Darkness Descends" i "Bonded By Blood"; czy wreszcie - ekstremalnej przebojowości osiąganej przez piekielnych pobratymców z Marduka bądź Angelcorpse.

Wszystko to, łamane nierzadko dostojnymi marszowymi tempami stanowiącymi przygotowanie do kolejnych zrywów szybkości rozdzieranych gitarowymi solówkami o sile błyskawicy, znajdziecie w chwytliwym jak diabli "Camp 22" i automatycznie zapadających w pamięć pociskach "Militant Hate Church", "Eater Of Hope", "No Forgivness", "Transfigure", "The Parallel Darkness" czy plugawo wywrzeszczanym w rodzimym języku "Paradygmacie", przy których większość tzw. gwiazd współczesnego black metalu wygląda równie niebezpiecznie, jak facet, któremu właśnie spadły gacie.

Wraz z naznaczonym diabelską defiladą "Coronation", doskonały efekt zaskoczenia przynosi również nagła zmiana metrum z wściekle szybkiego na zuchwale marszowe w samym środku dźwiękowej pożogi, którą kreśli kapitalny "Into Dead Soil". "Axiom" nie jest też z pewnością wyzuty z morderczego ciężaru (wieńczący utwór tytułowy, "Nihil Prayer"), choć stopień brzmieniowego nawiedzenia i upiornego klimatu na wzór szwajcarskich "Morbid Tales" sprzed 30 lat, którym zionął split "Transfigurations" z końca 2010 roku, uległ zdynamizowaniu bliskiemu żywiołowości, jaką emanowała równie dawno Floryda (a za nią cała Ameryka i reszta świata) pod rządami Nocturnus, Morbid Angel, Vital Remains, wczesnego Nile.

Mimo rosnącego, branżowego splendoru po obu stronach Atlantyku związanego z premierą "Axiom", Infernal War - być może przez swą niepokorną, kontrowersyjną naturę - pozostają przyrodzenie undergroundowi, a instynkt zabójcy spod Jasnej Góry zapewne na zawsze wyklucza ich z grona tabloidowych sensacji dla ubogich. Powtórzę to raz jeszcze: na całe szczęście!

Infernal War "Axiom", Agonia Records

8/10

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas