Recenzja Ibeyi "Ash": Jednolita struktura

Siła tych sióstr płynie z najstarszych korzeni, z odległych od siebie miejsc, z bogatych tradycji rodzinnych. Lisa-Kaindé Diaz i Naomi Diaz, w których żyłach płynie mieszanka krwi nigeryjskiej i kubańskiej, nagrały drugą płytę, bardziej złożoną i skomplikowaną od debiutu, naturalnie rozwijającą patent wykorzystany na debiucie.

Ibeyi na okładce płyty "Ash"
Ibeyi na okładce płyty "Ash"

Ów patent nie jest wcale taki prosty, polega bowiem na łączeniu ze sobą wielu pozornie niepasujących do siebie muzycznych stylistyk, na przykład jazzu i muzyki kubańskiej, różnych języków, którymi posługują się artystki, z jednoczesnym umiejętnym wykorzystywaniem brzmień współczesnych. W użyciu całkiem szeroki wachlarz - bity w "I Carried This for Years", elektroniczne tło w "Numb" czy syntezatorowe pasaże w "Waves".

Zdecydowanie jednym z najlepszych numerów jest "Deathless", do którego rękę przyłożył Kamasi Washington. Nie ustępują mu przejmujące "Vale" czy wykończone chórkami "Transmission/Michaelion".

Podczas tej gonitwy siostry Diaz ani na chwilę nie gubią tego, co najważniejsze. W kompozycje wplątane są echa muzyki kubańskiej czy używany w zachodniej Afryce język joruba. Oddawanie hołdu korzeniom i tradycjom zdaje się wypływać naturalnie, tak samo jak potrzeba wyrażania się poprzez muzykę. Siostry robią to w sposób przejmujący i bezpretensjonalny.

Ich muzyka to nadal pulsujący bitem i energią dwóch odległych od siebie kultur twór nie do rozerwania, mimo wielu różnych składników połączony w jednolitą strukturę. I każdy z tych elementów nie może istnieć bez drugiego. W końcu "Ibeyi" w języku joruba oznacza "bliźnięta".

Ibeyi "Ash", XL Recordings/Sonic

7/10

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas