Recenzja Goldfrapp "Silver Eye": W najlepszym stylu
Od synthpopu, przez glam rock, aż po ambient - Goldfrapp swoim najnowszym albumem przeciągają słuchacza przez wszystkie gatunki, którymi inspirowali się w swojej kilkunastoletniej karierze i którymi, jak słychać, inspirują się do dziś. "Silver Eye" to ich siódmy album studyjny, który doskonale tłumaczy, czym był i jest duet tworzony przez Alison Goldfrapp i Willa Gregory’ego.
"Silver Eye" to doskonały powrót. Wersy znalezione w pierwszym utworze ("I can't wait, I can't wait anymore") brzmią, jak nawoływanie wiernych fanów zespołu, którzy teraz muszą być zachwyceni. W lipcu 2015 Alison Goldfrap zaanonsowała powrót do studia i rozpoczęcie prac nad nowym albumem. Chwilę wcześniej zakończyła się trasa promującą poprzednią płytę - "Tales of Us". Goldfrapp i Gregory nie ociągali się z powrotem, a robią to w najlepszym możliwym stylu. Sięgają bowiem do korzeni, wyciągając na wierzch najlepsze synthpopowe tropy i inspiracje, esencję muzyki kojarzonej z szyldem Goldfrapp.
"Silver Eye" to sprytnie rozplanowana i urozmaicona płyta - podzielona na utwory z mocniejszymi synthami (takie jak wspomniany otwierający płytę taneczny "Anymore") i na te wolniejsze, przestrzenne, bardziej melancholijne, takie jak "Beast That Never Was". Atmosfera gęstnieje z minuty na minutę, w drugiej połowie tempo zwalnia, pojawia się rozmarzony "Faux Suede Drifter" czy "Moon In Your Mouth".
"Silver Eye" to album impresyjny, pełen dyskretnych ozdób, nieprzeładowany tekstem, za to urozmaicony metaforami. Domknięty utworem "Ocean", ciężkim, z wyrazistym gitarowym tłem, najlepiej pokazuje kunszt duetu, który nie jest już w stanie stworzyć słabej, niedokończonej, niekompletnej płyty. Nam to się jeszcze nie znudziło.
Goldfrapp "Silver Eye", Mystic Production
8/10