Recenzja Gaba Kulka "Kruche": Kruche znaczy mocniejsze
O kruchości, która nie musi być niedostatkiem, zaś jest siłą, opowiada najnowszy album Gaby Kulki. "Kruche" jest płytą całkiem inną niż jej poprzednik. Autorka odłożyła eskapistyczne ciągoty w kąt. Nowy materiał jest płytą dogłębną, pełną i skończoną. Pełną do tego stopnia, że po dotarciu do ostatniego taktu ciężko wyobrazić sobie, że można po nim jeszcze coś dopowiedzieć. Ale zanim dotrzemy do końca, warto poświęcić uwagę każdej nucie zawartej na "Kruche".
Kruchość jawi się tu jako forma ochrony - będąc kruchym jesteś bardziej odporny na ciosy - pod wpływem siły złożysz się, ale nie zniszczy cię to. W tytułowym utworze autorka uderza mocnymi frazami, takimi jak "rozwiąż nasz problem słowem w tył głowy". Ten utwór to komentarz, choć słowa napisane już jakiś czas temu - wciąż bardzo bieżące. Cała płyta nasycona jest takimi trafnymi zdaniami, delikatnymi uszczypliwościami względem rzeczywistości, a także natury człowieka.
Pogoń w otwierającym album "Still" oznajmia charakter panujący przez pierwsze kilka utworów - do pewnego momentu będzie energicznie, między innymi dzięki syntezatorom obsługiwanym przez samą Gabę, klarnetom Wacława Zimpla czy saksofonom Michała Fetlera. Tak jak w "Alright, Amanda", z rozciągniętym, nieco leniwym tempem, z iskrzącymi dzwonkami.
Gaba Kulka kontynuuje rozpoczętą na "The Escapist" serię coverów utworów grupy Queens of the Stone Age. Płyty pozornie nijak pasującej do muzyki, którą uprawia Kulka. Utwór "I Sat by the Ocean" (z albumu "...Like Clockwork", 2013) na płycie "Kruche" odrodził się w złagodzonej, przebojowej wersji, jednak w żadnym wypadku nie jest to wersja ugrzeczniona. Delikatnie bluesowa, mniej kanciasta, z wyraźnym basem.
Po pierwszej rozbujanej części płyty następuje ta druga, mroczniejsza i spokojniejsza. Na niej niepokojąca "Zimna dłoń" czy nawiedzona ballada "Lonely House" - cover utworu Kurta Weilla. Autorka sprawnie gra na uczuciach słuchacza, zmieniając nastrój z zasępionego na entuzjastyczny, to z powrotem na melancholijny. Nie ma tu jednak zmian drastycznych, przyprawiających o zawrót głowy.
Jednak to, co najpiękniejsze zostawia Kulka na sam koniec. "Jaki Kolor" to najpiękniejsza i najdelikatniejsza opowieść wśród tych przekazów. Liryczna, ujmująca i przygniatająca kołysanka, przeładowana emocjami, ze znakomitym legato na fortepianie. Ciężko wyobrazić sobie lepsze zakończenie tego sycącego albumu.
Gaba Kulka "Kruche", Mystic Production
8/10