Recenzja Dwa Sławy "Coś przerywa": Czara wesołej goryczy

Dawid Bartkowski

Nawet najlepsza marka potrzebuje czasami małej zmiany w swojej działalności. Największym nie zawsze się to udaje. Tym odrobinę mniejszym - wręcz przeciwnie.

Okładka płyty "Coś przerywa" duetu Dwa Sławy
Okładka płyty "Coś przerywa" duetu Dwa Sławy

Na samym początku single wydają się najsłabszym elementem płyty. Właśnie, tylko na początku, bo po czasie stają się jednymi z najczęściej zapętlanych. Przecież takie "Zdejm czapkę", czyli zgrabna gierka skojarzeń i przechwałek na mocarnym beacie Skrywy, ma w sobie moc, która z każdym odsłuchem bije coraz mocniej.

Okej, skoro single spełniają swoją rolę, to co z resztą? Najlepsze podsumowanie płyty, dali sobie sami w jednej z notek - "Dwa Sławy mówią o tym, czego u siebie nie lubisz, w sposób za który ich kochasz". I trafili tym w samo sedno, bo za tą maksymą kryje się największe i najbardziej zróżnicowane dokonanie w ich karierze. Potężna i idealnie wyważona hiphopowa płyta, która ma do zaoferowania nie tylko świetny rap Radka i Astka (który dostaje osobne 5 za fantastyczny beat do bonusowego "X") oraz świetne beaty m.in. SoDrumatica, Michała Graczyka, BobAira, Duita i soSpecial. To również emocje, gorycz i niepewność, które są dyskretnie przemycane w poszczególnych numerach z podwójnym dnem.

"Coś przerywa" znajduje się gdzieś pośrodku dwóch poprzednich dokonań. Jest równie przebojowo, co na "Dandys flow", natomiast celność wersów leży zdecydowanie bliżej "Ludzi sztosów". Jarecki śpiewa w "Jestem" - "w radiu leci U2". Nazwę irlandzkiego zespołu spokojnie można zamienić na Dwa Sławy i będzie jedna zasadnicza różnica. Łódzki duet jest bardziej przebojowy. Również ciekawszy niż wcześniej i ciągle mający chęć odkrywać się na nowo. Panowie ciągle bawią się formą, jak w "Giroud", "Magnesie na lodówkę", czy nawet "Halo?", w którym kilka razy sprytnie odnoszą się do popkultury.

Koniecznie trzeba wspomnieć o zdecydowanie najlepszym "Ganz Egal" z genialnym i kluczowym w kontekście całości refrenem - "Planowałem ten jeden raz w życiu dziś być na tak / Miałem dać trochę siebie, ale I don't give a fuck / Dla ciebie chyba z całą pewnością byłbym na nie / Dał wszystko, czego nie mam, ale I don't give a damn".

Pod przykrywką dwuznacznych tekstów dwóch dorosłych śmieszków i ponadprzeciętnie inteligentnych gości, jest jeszcze jedna istotna fraza. Radio friendly. Tak wielu przyjaznych numerów na swojej płycie jeszcze nie mieli, z których co najmniej połowa to potencjalne single. Znane już "Buty do wódy" to taneczny i prześmiewczy wymiatacz, śmiało zerkający w stronę jednego z numerów Kaza Bałagane. Zaraz po nim parkiet równie dobrze może porwać "To brzmi jak" i ciągle będzie jeszcze będzie mało. Cieszy takie "Kiss & Fly" The Returners, w końcu z dala od coraz to nudniejszej klasyki, jednak bez obaw. Bardziej konserwatywną stronę reprezentuje "Gdyby miało nie być wczoraj", gdzie DrySkull zabiera słuchacza na nowojorskie ulice.

Nie można zapomnieć o gościach. Idealnie pasujący w "Drugim końcu świata" KęKę, Sarius potęgujący gorycz "Chwastu" i Jarecki z Kasią Grzesiek dopełniającymi dzieła zniszczenia swoimi refrenami. To wszystko składa się na najlepszą płytę duetu, na której ciężko szukać wad. Gratulacje.

Dwa Sławy "Coś przerywa", e-Muzyka

9/10

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas
{CMS: 0}