Recenzja Dwa Sławy "Coś przerywa": Czara wesołej goryczy
Nawet najlepsza marka potrzebuje czasami małej zmiany w swojej działalności. Największym nie zawsze się to udaje. Tym odrobinę mniejszym - wręcz przeciwnie.
Na samym początku single wydają się najsłabszym elementem płyty. Właśnie, tylko na początku, bo po czasie stają się jednymi z najczęściej zapętlanych. Przecież takie "Zdejm czapkę", czyli zgrabna gierka skojarzeń i przechwałek na mocarnym beacie Skrywy, ma w sobie moc, która z każdym odsłuchem bije coraz mocniej.
Okej, skoro single spełniają swoją rolę, to co z resztą? Najlepsze podsumowanie płyty, dali sobie sami w jednej z notek - "Dwa Sławy mówią o tym, czego u siebie nie lubisz, w sposób za który ich kochasz". I trafili tym w samo sedno, bo za tą maksymą kryje się największe i najbardziej zróżnicowane dokonanie w ich karierze. Potężna i idealnie wyważona hiphopowa płyta, która ma do zaoferowania nie tylko świetny rap Radka i Astka (który dostaje osobne 5 za fantastyczny beat do bonusowego "X") oraz świetne beaty m.in. SoDrumatica, Michała Graczyka, BobAira, Duita i soSpecial. To również emocje, gorycz i niepewność, które są dyskretnie przemycane w poszczególnych numerach z podwójnym dnem.
"Coś przerywa" znajduje się gdzieś pośrodku dwóch poprzednich dokonań. Jest równie przebojowo, co na "Dandys flow", natomiast celność wersów leży zdecydowanie bliżej "Ludzi sztosów". Jarecki śpiewa w "Jestem" - "w radiu leci U2". Nazwę irlandzkiego zespołu spokojnie można zamienić na Dwa Sławy i będzie jedna zasadnicza różnica. Łódzki duet jest bardziej przebojowy. Również ciekawszy niż wcześniej i ciągle mający chęć odkrywać się na nowo. Panowie ciągle bawią się formą, jak w "Giroud", "Magnesie na lodówkę", czy nawet "Halo?", w którym kilka razy sprytnie odnoszą się do popkultury.
Koniecznie trzeba wspomnieć o zdecydowanie najlepszym "Ganz Egal" z genialnym i kluczowym w kontekście całości refrenem - "Planowałem ten jeden raz w życiu dziś być na tak / Miałem dać trochę siebie, ale I don't give a fuck / Dla ciebie chyba z całą pewnością byłbym na nie / Dał wszystko, czego nie mam, ale I don't give a damn".
Pod przykrywką dwuznacznych tekstów dwóch dorosłych śmieszków i ponadprzeciętnie inteligentnych gości, jest jeszcze jedna istotna fraza. Radio friendly. Tak wielu przyjaznych numerów na swojej płycie jeszcze nie mieli, z których co najmniej połowa to potencjalne single. Znane już "Buty do wódy" to taneczny i prześmiewczy wymiatacz, śmiało zerkający w stronę jednego z numerów Kaza Bałagane. Zaraz po nim parkiet równie dobrze może porwać "To brzmi jak" i ciągle będzie jeszcze będzie mało. Cieszy takie "Kiss & Fly" The Returners, w końcu z dala od coraz to nudniejszej klasyki, jednak bez obaw. Bardziej konserwatywną stronę reprezentuje "Gdyby miało nie być wczoraj", gdzie DrySkull zabiera słuchacza na nowojorskie ulice.
Nie można zapomnieć o gościach. Idealnie pasujący w "Drugim końcu świata" KęKę, Sarius potęgujący gorycz "Chwastu" i Jarecki z Kasią Grzesiek dopełniającymi dzieła zniszczenia swoimi refrenami. To wszystko składa się na najlepszą płytę duetu, na której ciężko szukać wad. Gratulacje.
Dwa Sławy "Coś przerywa", e-Muzyka
9/10