Recenzja Dr Misio "Zmartwychwstaniemy": Intelekt mu się trzyma. Temu misiu

Paweł Waliński

Trzecia płyta grupy to delikatna zmiana kierunku. Ale nie bójcie się - to, co było u nich najlepsze, pozostało na swoim miejscu.

"Zmartwychwstaniemy" to trzecia płyta grupy Dr Misio
"Zmartwychwstaniemy" to trzecia płyta grupy Dr Misio 

Jakby kto nie wiedział, Dr Misio powstali w 2013 roku z inicjatywy znanego głównie z filmów Wojciecha Smarzowskiego aktora, Arkadiusza Jakubika. Na dwóch poprzednich płytach ("Młodzi" z 2013 i "Pogo" z 2014) w entourage'u odrobinę pachnącego myszką rocka grywali kawałki zdobne w teksty Krzysztofa Vargi i Marcina Świetlickiego. Adresatami ich muzyki byli ich równolatkowie - już nie młodzi, ale jeszcze nie starzy. Już z dziećmi, jeszcze pod kredytem, z życiowym ciężarem niepozwalającym lekkomyślnie nawalić się z kumplami, a jednocześnie wywołującym konieczność nawalenia się z kumplami.

Tacy i o odrobinę od nich młodsi, którym powyższa wizja weszła już w obręb horyzontu. Żeby użyć skrótu myślowego: taki trochę Kazik, tylko z zacięciem nie społecznym, a egzystencjalnym. "Zmartwychwstaniemy" na tym poziomie zachowuje konsekwencję, choć muzykę panowie odrobinę uwspółcześnili, o ile przejście od zmurszałego rocka do indie-rocka czy indie-popu można nazwać uwspółcześnieniem.

Jakubik oczywiście nie jest najwybitniejszym wokalistą w historii polskiej muzyki. Ani też zespół w tym nowym entourage'u nie ma ambicji dokonania kopernikańskiego przewrotu artystycznego. Ważne jest co innego. Coś, co zarazem jest siłą i słabością każdego albumu zespołu. Teksty. Noblesse oblige, więc są oczywiście świetne, ale jednocześnie czynią albumy Dra Misia rzeczą raczej jednorazowego, czy dwukrotnego użytku. Bo poziom kompozytorski numerów nie jest znów tak astronomicznie genialny, żeby coś się szczególnie w ucho wkręciło i żeby lekturę płyty powtarzać w nieskończoność. Ot, odsłuchujemy dobrze zrealizowane, dobre teksty, przeprowadzamy proces kumacji i w sumie... możemy odłożyć płytę na półkę. A wracać do niej może tylko w momentach czystej i żyletki, czyli wtedy kiedy wjedzie nam komornik, dziecko zachoruje na raka albo żona puści się z kumplem z wojska. Choć może trochę przesadzam, bo "Zmartwychwstaniemy" to z trójcy płyt grupy chyba ta najjaśniejsza. Albo inaczej - najmniej mroczna.

Gdzieś tam mamy warszawski Mordor na Domaniewskiej, wraz z jego bogiem Sauronem. Gdzieś odę do miłości internetowej jako lepszej, a przynajmniej bezpieczniejszej od realnej. Gdzie indziej Jakubik nawołuje do umiłowania swojego hejtera. Ale oczywiście nie popada w jakieś przesadne sowizdrzalstwo. Mottem w jakimś stopniu może pozostać cytat z "Za dużo": "Za dużo jest ludzi/za mało jest picia". I wszystko klar, bo kto nigdy (czytaj: całkiem często) nie ma takiego poczucia, niech pierwszy rzuci pełną butelką. Jak się nie stłucze, to do kolejnego odsłuchu "Zmartwychwstaniemy" z pewnością się przyda. To albo wszywka. Fajna, bezpretensjonalna płyta.

Dr Misio "Zmartwychwstaniemy", Universal

6/10


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas