Recenzja Christina Aguilera "Liberation": Powrót do prostoty
Christina Aguilera długo nie prezentowała nowego autorskiego materiału. W końcu się zebrała i oto jest - "Liberation", jej ósmy album, z okładką manifestującą powrót do korzeni, do prostoty i do prawdy.
Christina z nową płytą wchodzi bardzo delikatnie. Zaczyna od instrumentala, o który bym jej nie posądziła. Bo raz, że banalny, a dwa, że nudny, przede wszystkim zaś trzy - nie rozumiem po co. Ale w porządku, niech będzie. Aguilera na "Liberation" rozkręca się powoli, trzeba poczekać na to kilka bardzo długich minut, ale w końcu jest. Bez makijażu, dodatków, blichtru, ze swoim potężnym wokalem.
Dla przypomnienia: Christina Aguilera, rocznik '80, karierę medialną rozpoczęła już za młodu, występując w Klubie Myszki Miki i innych programach dla dzieci. W 1999 roku ukazał się jej debiutancki longplay, z takimi hitami jak "Genie in a Bottle" czy "Come On Over Baby". Do 2012 roku jej muzyczna aktywność była mniej więcej regularna. Wtedy zaprezentowała album "Lotus", po którym nastąpiła przerwa.
Przerwa od nagrywania własnego materiału, nie od muzyki. Aguilera angażowała się w inne projekty, była jurorką w programie "The Voice", poświęcała się także rodzinie. Na nowy autorski materiał fanom przyszło czekać aż do teraz.
Słychać, że artystka nie próżnowała, poszukując brzmienia i środków artystycznego przekazu przez kilka lat. W początkowego fazie powstawania "Liberation" wspierali ją m.in. Linda Perry czy Pharrell Williams. Na ostatecznej liście płac znaleźli się między innymi Anderson .Paak, Kanye West czy Mike Dean. Lekcje odrobione, Christina przygotowana, czas zatem na ocenę efektu końcowego.
A ten wieloletnich fanów zawieść nie powinien. Piosenki, które trafiły na "Liberation" są nowoczesne i świeże, z drugiej strony podkreślają wszystkie naturalne predyspozycje Aguilery, bez niepotrzebnych skrótów czy wygładzeń.
Mocne "Sick Of Sittin'", z udziałem potężnego zespołu i chórku, to tylko jeden z przykładów, gdzie Aguilera pokazuje wokalny pazurek. Podobnie jak w girlpowerowym "Fall in Line", w którym śpiewa z nią Demi Lovato.
Na albumie nie zabrakło na szczęście miejsca na ballady w starym dobrym stylu, takiej jak "Twice" czy "I Don't Need It Anymore" oraz hip hopu ("Accelerate"). "Liberation" zdaje się nosić podobne inspiracje, które towarzyszyły artystce przed laty. Trochę szkoda, że brakuje w tym wszystkim wybijającego się singla
"Liberation" nagrywana była w latach 2014 - 2017. Nie wiem, czy z braku czasu, czy może z braku pomysłów. W to drugie wątpię, bo od fajnych konceptów tu aż się roi. Nie jest to może szczyt możliwości Aguilery, ale jak na tak długą przerwę jest bardzo dobrze. Chciałoby się jednak, aby to nie było jej ostatnie słowo.
Christina Aguilera "Liberation", Sony Music
6/10