Recenzja Bovska "Pysk": Przedsmak niespodzianek
Myśli aż same składają się w rymy, podobnie jak przy słuchaniu jej debiutanckiego albumu "Kaktus", wydanego w marcu zeszłego roku. Tym razem Bovska serwuje nam "Pysk", równie barwny i błyskotliwy co poprzednik, może nieco bardziej rozmarzony.
Bovska z jeszcze większą gracją i sprytem operuję językiem polskim, racząc słuchacza gierkami słownymi, rymami, melorecytacją ("Wek"), sylabizacją, a wszystkie te sztuczki wykonuje z całkiem niezłą wprawą. I to od pierwszych sekund otwierającego album utworu "Kosmodron".
Ta żonglerka słowna (i brzmieniowa - od ciężkich elektronicznych momentów po jasne, popowe kompozycje) znowu wychodzi Bovskiej na dobre. A ta ujawnia się w wielu odsłonach - zadziornej w tytułowym utworze lub we wspomnianym "Kosmodromie" czy delikatnej i zmysłowej w utworach "Firanka" czy "Haj".
Zwariowane opakowanie płyty, feeria barw - pod tym płaszczem kryją się tematy nie tak kolorowe, bowiem Bovska nie tylko buja w obłokach. Autorka sporo uwagi poświęca tematom związków damsko-męskich. No i twardo stąpa po ziemi: "bloki z płyty szarej jak zmierzch / w labiryncie wind pięter szept / na posadzce z lastriko ja / i układam się w schodów kształt / perspektywa na miasto we mgle / na betonie przewracam się" - rymuje w utworze "Smog, lastriko".
Pokłady energii i kreatywności Bovskiej zdają się być bardzo pokaźne. Bovska jest także absolwentką Akademii Sztuk Pięknych, tworzy ilustracje i grafiki, co wyjaśnia tak spójne i przemyślane materiały graficzne, które promują jej muzyczną twórczość. Jeśli pokłady wystarczą jej na kolejne kilkadziesiąt lat, możemy spodziewać się jeszcze wielu niespodzianek.
Bovska "Pysk", Warner Music Poland
7/10