Recenzja Blindead "Niewiosna": Dobra zmiana
Po albumie Blindead z Nihilem z Furii w roli gościa specjalnego można było spodziewać się wiele, ale na pewno nie tego, co dostaliśmy na "Niewiośnie". Jednak zmiany się opłaciły, bo dla Blindead oznacza to wielki powrót na piedestał.
Gdyby zebrać uważnych obserwatorów polskiej sceny metalowej w XXI wieku i poprosić ich o wymienienie najważniejszych pozycji tego gatunku na rodzimym rynku, szczególnie wysoko pojawiłyby się dwie pozycje: "Księżyc milczy luty" Furii oraz "Affliction XXIX II MXMN" Blindead. Różnica między tymi dwoma grupami jest jednak zasadnicza: o ile Furia jest aktualnie na fali wznoszącej, o tyle o Blindead od dłuższego czasu mówiono, że najlepsze lata mają za sobą.
Niestety, drugi z zespołów po wielkim sukcesie miał problem z odnalezieniem swojej tożsamości, co szczególnie nasiliło się po odejściu wieloletniego wokalisty, Patryka Zwolińskiego. I cóż, "Ascension" z 2016 z Piotrem Piezą na wokalu - mimo pochwał lecących ze strony krytyków - zupełnie podzieliło fanów, którzy zarzucali muzykom utratę pazura. Kiedy zaś Blindead pozostało instrumentalnym triem, pozostało jedno pytanie: "co dalej?". Zaprosili więc do wspólnego grania Nihila, lidera Furii, oddali mu mikrofon i dzięki temu wyszła im rzecz nad wyraz niespodziewana.
"Niewiosna" niewiele ma bowiem punktów stycznych z tym, co grało wcześniej Blindead. Słychać, że muzycy chcieli poeksperymentować z formą, odciąć się nieco od dotychczasowej twórczości zamiast odcinać od niej kupony. Chwała im za to! Na pewno da się wyczuć wyraźne odejście od melodyjności dominującej "Ascension" i "Absence" na rzecz postawienia rytmu w centrum.
Szczególnie zaskakująco brzmi ten zwrot w "Niepowodzeniu", eksponującym krautrockową, repetetywną strukturę. Wyróżnić należy także noise-rockowe, gwałtowne "Ani lekkomyślnie, ani bezboleśnie", w którym przecież łatwo byłoby wejść na blackmetalową nutę Furii, a jednak muzycy postawili sobie granicę, której nie przeszli. Nie da się nie pochwalić ambientowej "Wiosny", której gęstą, apokaliptyczną atmosferę dałoby się kroić maczetą. Z kolei w "Potwór się rodzi" owszem, pojawiają się tropy sludge'owe, ale da się doszukać równocześnie wpływów industrial rocka.
Zaangażowanie Nihila od początku budziło kontrowersje. Te mniej oczywiste związane są z faktem, że lider śląskiej Furii nie pofatygował się na czysty śpiew, który mocno zaznaczał się na ostatnich albumach Blindead. W zamian muzyk zaoferował grobowe, chociaż jednocześnie natchnione do poziomu nawiedzenia melorecytacje, przecinane od czasu do czasu nieco bardziej ekspresyjnymi formami wyrażania emocji. Pod tym względem na tle reszty albumu na pewno wybija się "Ani lekkomyślnie, ani bezboleśnie", gdzie wokalista częstuje nas blackmetalowym screamem. Jednak słuchając pozostałych utworów, trudno się dziwić, że "Niewiosna" bywa określana zapatrzonymi w mrok Świetlikami - światła tu faktycznie jest niewiele.
Oliwy do ognia w tym przypadku dolewają teksty. Tradycyjnie w przypadku Nihila tyleż enigmatyczne, co balansujące na granicy grafomanii. A jednak intrygują i - co chyba najważniejsze - wciągają, budując własny świat. Gość specjalny "Niewiosny" na ogół pisze prostym językiem, ale opiera się nie na sensie per se, ale na skojarzeniach samego odbiorcy. Stąd też bierze się duża przestrzeń dla dopowiedzeń.
"Często jest tak, że 'nie'/A potem coraz częściej jest tak, że 'nie'/A potem zwykle jest tak, że 'nie'/I potem zostaje już samo 'nie'/Niepowodzenie za niepowodzeniem" rzuca w jednym z utworów, zostawiając pole do interpretacji słuchaczowi, o jakich "nie" i "niepowodzeniach" w zasadzie mowa. Czy chodzi o konkretne wydarzenia? O całe ludzkie życie? O planach na przyszłość? "Słyszysz? Co słyszysz? Co chcesz słyszeć?" wykrzyczane chwilę później wydaje się najlepszym tropem.
Jeżeli już da się wyciągnąć pewne zarzuty, to co najwyżej powolne rozpoczęcie otwierającej album, tytułowej "Niewiosny". Na szczęście wraz z drugą częścią kompozycji wtłaczani jesteśmy na właściwą drogą. Co więcej, już do końca muzycy krążka serwują eksperymentalną muzykę gitarową najwyższych lotów. Inną niż kiedyś, ale świadczącą o tym, że muzyków znów stać na rzeczy wielkie.
Blindead "Niewiosna", wyd. własne
9/10