Recenzja B.O.K. "Labirynt Babel": Stary świat płonie
Daniel Wardziński
Kilka lat temu B.O.K., szukając uwagi kolejnych słuchaczy, grali dla "pustych sal, które śmiały się w twarz". Teraz ich album debiutuje na pierwszym miejscu listy OLiS. Ogrom ciężkiej pracy przyniósł swoje owoce. Jak smakują?
Bywają gorzkie, ale z pewnością są soczyste. "To labirynt, w którym tak samo gubią się słuchacze jak autorzy" - pisali o płycie członkowie grupy. Muzyka B.O.K. od czasów płyty "Ballady, hymny, hity", kiedy zespół składał się jeszcze z czterech osób, ewoluowała, mijając po drodze kilka ładnych pięter rozwoju. Oer, muzyczny mózg projektu dyrygujący ekipą w ujęciach klipu "Jurodiwy", pasuje. Faktycznie ma dużo większe możliwości dzięki rozbudowie składu o instrumentalistów i potrafi to świadomie wykorzystać.
"Labirynt Babel" dla wielu słuchaczy to powrót Bisza, który po premierze złotego "Wilka chodnikowego" na dłuższą chwilę zniknął. Jak się okazuje, wziął się do pracy. Hasło "Pchamy ten syf" nadal jest aktualne, kolejny spory krok zrobiony. Dla wielu być może o krok za daleko? Tak czy inaczej, nie zawahali się, zaufali fanom i jak widać było warto. "Labirynt" może bywa przerażający, przytłacza, z pewnością nie jest miłym i przytulnym miejscem, ale mimo to warto do niego wejść.
To nieczęste, kiedy ktoś o tak dużych umiejętnościach w swoim fachu jak Bisz, po odniesieniu sukcesu, myśli o nim jako o szansie dotarcia do świadomości nowych osób, o możliwości wpływu na patologie współczesnego świata. Bisz na płycie krytykuje konsumpcjonizm, lenistwo i bierność, politykę korporacji, poziom mediów oraz inne istotne problemy współczesności, z którymi... no właśnie, nie ma sensu walczyć? Nie ma szans? Jedni godzą się z faktami, inni podejmują próby walki nawet w beznadziejnej sytuacji. Sam Bisz podsumował to najlepiej: "Prometejskie jazdy to dla wielu dziś błahostka raczej / Dla nich zawsze będę śmiechu wartym podpalaczem".
Na "Labiryncie Babel" raper z Bydgoszczy stosuje ogrom niełatwych słów i nawiązań, ale robi to świadomie i umiejętnie, przez co album może być dla wielu odkrywany nawet po bardzo wielu przesłuchaniach. "Nadnadwrażliwość" bywa problemem, gdy uniesienie Bisza zaczyna trochę przytłaczać (np. w "Podróżach"), ale jeśli czymś nawet chwilowo zirytuje, to niewykluczone, a właściwie pewne, że za chwilę również czymś wywoła ciarki na plecach albo zaszczepi w głowie myśl, która nie daje spokoju. Ilu jest raperów, którzy zaczną zwrotkę prostym, ale jakże trafnym "Chcieliśmy budować tutaj nowy świat, co nie?/ Osiągnęliśmy tylko to, że stary świat płonie". Labirynt skojarzeń jest zarazem kopalnią wersów, które przez swoją błyskotliwość trwale zadomawiają się w głowie.
Muzycznie album jest bogaty i twórczo wykorzystuje szeroką paletę rozwiązań. Rządzi rytm (np. "Prometeusz", "Deus Ex Machina" czy "Jurodiwy" w pierwszej kolejności porywają perkusją), ale zespół wyzwala też nowe pokłady energii przez kolejne elementy aranżacji podkładów. Rozmach niektórych numerów autentycznie zapiera dech w piersiach. "Labirynt Babel" z pewnością jest nowoczesny, ale niekoniecznie w ogólnie obowiązującym w rapowym środowisku rozumieniu tego słowa. Są momenty wielkie, epickie wręcz jak doskonale zaaranżowany i zagrany "Opowiedz mi" czy kapitalny "Miecz czy bicz" z wersem "nie tylko swój ból czuję, nie tylko za swój się zemszczę", który nieźle obrazuje całość treści albumu. Bywa jednak też, że zespół chce trochę za dużo naraz, aranżacje są przeładowane, a nadmiar zaczyna szkodzić znakomitym kawałkom jak np. w "Deus Ex Machina". Nie szkodzi na tyle, by zepsuć wrażenie, ale jednak. Oer wypada kapitalnie pod kątem perkusji i basu, szkieletów, na których potem buduje świetne kawałki, choć czasem wydaje się, że parę "dodatków" mniej wyszłoby całości na lepsze. Czasem wyniknie z tego świetne drum n bassowe zakończenie "Flaków", czasem coś, co pasuje znacznie mniej. Koniec końców, płyta jest spójniejsza niż "W stronę zmiany", bogatsza niż "Raport z walki o wartość" i bardziej wyrazista niż "Wilk chodnikowy". Powinno wystarczyć za rekomendację.
Bezsensem byłoby jednak patrzeć na ten album w kategoriach logicznej analizy, nie wszystko tutaj da się wytłumaczyć, sporo trzeba też poczuć. Odbiór tego materiału będzie zapewne inny dla każdego słuchacza i z pewnością nie każdemu materiał przypadnie do gustu. Prawdopodobnie płyta wywoła wiele dyskusji - co z perspektywy twórców powinno być sukcesem. Z pewnością "Labirynt Babel" nie zostawi obojętnym i będzie wymagał myślenia o tematach, których niejeden woli unikać. Czasami dosłowność wzbudza konsternację, ale niejednokrotnie są to rzeczy, które ktoś w końcu musiał tak przedstawić. Ta płyta to mieszanka dobrych intencji, chorych ambicji i profesjonalnej, świetnie brzmiącej muzyki. Na porównania do The Roots jeszcze trochę za wcześnie, ale na to, żeby kupić sobie "Labirynt Babel" z pewnością najwyższy czas. To ciekawa, inspirująca i ważna płyta.
B.O.K. "Labirynt Babel", wyd. Aptaun Records
8/10