Recenzja Antek Smykiewicz "Nasz film": Sprytny czarodziej
Iśka Marchwica
Ponoć cały sukces magicznych sztuczek polega nie na ich zawiłości, ale na sprycie magika i jego odpowiednim oczarowaniu publiczności. Czy sztukmistrz sprawi, że zniknie czołg czy zegarek - nie ma znaczenia. Ważne, żeby zrobił to odpowiednio zgrabnie i z wdziękiem. Antek Smykiewicz jest świetnym "czarodziejem", istnym Copperfieldem polskiej piosenki, bo swoim bardzo pięknym głosem i świetnym przygotowaniem wokalnym kompletnie nas omamia, odciągając uwagę od nijakich kompozycji.
"Nasz film" to właśnie taka zgrabna magiczna sztuczka. Już sięgając po debiut ulubieńca wokalnych talent show - Antek zaistniał i w "The Voice od Poland" (2. miejsce) i w "Must Be The Music" (półfinał) - możemy przybrać sceptyczną postawę i słuchać kolejnych piosenek o miłości ze znudzonym grymasem. Z każdą minutą jednak coraz bardziej poddajemy się przepięknemu ciepłemu głosowi, którym Antek operuje ze znawstwem i pełną świadomością. I chcemy tego czy nie - przy kolejnych odsłuchach niektóre melodie zaczniemy podśpiewywać, tupać do rytmu i doklaskiwać końcówki fraz. Nie znaczy to, że kompozycje na "Naszym filmie" są wyjątkowe - są raczej wyjątkowo sprawnie skonstruowane, a uroku dodaje im ta niezwykle przyjemna barwa głosu wokalisty.
Kiedy jednak otrząśniemy się z zauroczenia i odzyskamy zdolność trzeźwego odbierania muzyki Smykiewicza, dostrzeżemy jej spore mankamenty. Muzykę do piosenek ze słowami - w większości - samego Antka stworzyło wielu autorów (w tym Kościkiewicz, Kindla, a nawet Sarsa i Ewa Farna i wielu wielu innych). Stąd pewnie brak osobistego charakteru i głębi brzmienia. To raczej zestaw muzycznych wierszyków idealnych na plenerowe koncerty i letnie występy, podczas których liczy się dobra zabawa i bezproblemowy kontakt z publicznością. A na ten Antek może liczyć, bo proste - czasem nawet naiwne - słowa piosenek wpadają w ucho momentalnie i czepiają się na długie godziny. Łatwo też zapamiętać zapisane na najprostszych schematach harmonicznych melodie, które gwarantują młodemu wokaliście nośność na wakacyjne miesiące.
W muzyce Smykiewicza brakuje odwagi - aranżacje są przewidywalne, czasem drażnią swoją prostotą i brakiem "ludzkiego czynnika" (w kilku momentach pojawiają się "smyczkowe" podkłady, generowane z nie najlepszego syntezatora). Antek - chyba nieświadomie - przenosi nas w czasie do popu z niższej półki lat 90., kiedy to odkryto, że do nagrania piosenki wystarczy głos i jakiekolwiek Casio. Świat jednak poszedł naprzód i zaproszenie do nagrań dobrych gitarzystów, kwartetu smyczkowego, sprawnego pianisty czy przynajmniej perkusisty, na pewno tchnęłoby ducha w kompozycje Smykiewicza. A tak - jest płasko, jednopoziomowo i po prostu słabo.
Od kiedy stacje radiowe zaczęły prezentować "Pomimo burz" (ponad 22 mln odsłon) kilka razy dziennie, trzymałam za Antka Smykiewicza kciuki. Ta piosenka ma popowy potencjał, jest nie tylko chwytliwa, ale też świetnie wykonana, ma ambitną linię melodyczną, zgrabny tekst i piękny przekaz. Niestety - otwierający album "Nasz film" singel jest wyjątkiem i po jedenastu takich samych piosenkach zupełnie umyka. Nie ratuje płyty nawet drugi singel "Limit szans", który pełnymi garściami czerpie z doświadczenia takich indie rockowych kapel, jak Switchfoot (piosenka Antka zresztą łudząco przypomina "Dare You to Move").
"Nasz film" okazał się debiutanckim falstartem. Życzę Antkowi, aby nad kolejnymi utworami pracował z doświadczonymi twórcami i muzykami, bo tego właśnie mu trzeba - godnego repertuaru dla wspaniałego głosu.
Antek Smykiewicz "Nasz film", Universal Music
4/10