Recenzja Ania Rusowicz "RetroNarodzenie": Święta w rytmie bigbit
Iśka Marchwica
"Wiem jak napisać piosenkę i to najlepiej psychodeliczną, ale pastorałkę? Uznałam, że skoro takie piosenki świąteczne pisali Kissi czy Sex Pistols i nie było w tym żadnego obciachu, to ja również pójdą tą drogą" - stwierdziła Ania Rusowicz i "bez obciachu" wydała świąteczną bigbitowo-rockowo-psychodeliczną płytę z autorskimi pastorałkami. Do wspólnego kolędowania zaprosiła najlepsze głosy, które przenoszą nas w lata 60. i 70. polskiej muzyki i w efekcie stworzyła pastorałkowe arcydzieło.
Na świąteczne płyty wydawane hurtowo szkoda już narzekać - te same kolędy i amerykańskie piosenki świąteczne opracowywane są po wielokroć, czasem z lepszym czasem z fatalnym skutkiem. Ponoć każdy artysta musi w jakimś momencie wydać płytę na święta i popisać się umiejętnością "nowatorskiego" opracowania "Lulajże Jezuniu". Nie zgodzę się z tym, ale zabronić nie mogę. Informacja o projekcie Ani Rusowicz trochę mnie więc wystraszyła - czyżby nasza retro-ostoja też chciała zaistnieć, jako wybitna interpretatorka "Cichej nocy"? Na szczęście, Ania ma nie tylko głos, muzyczne wyczucie i charakter, ale też odwagę. Bo właśnie to trzeba mieć, żeby napisać dwanaście świetnych, chwytliwych, nowych piosenek bożonarodzeniowych i wlać w nie bigbitowy charakter.
"Święta zawsze kojarzyły mi się z górami. W górach jakoś bliżej do nieba, ale przede wszystkim - bliżej jest do drugiego człowieka" - mówi Ania Rusowicz w specjalnym filmie, który promuje album "RetroNarodzenie". Góry zresztą były niezwykle obecne w polskiej muzyce rozrywkowej lat 60. i 70. Nic więc dziwnego, że i na świątecznej płycie Ani góralskiej muzyki nie zabrakło - dosłownie słychać ją w "Cosik się kolebie" z gościnnym udziałem Staszka Karpiela-Bułecki i Szymona Chyc Magdzina z Future Folk. Jednak nie tylko głos górala Staszka nadaje kolędzie charakteru, ważne jest też oparcie zwrotki na pustych kwintach i brzmienie pasterskiej piszczałki, której romantyczne popiskiwanie rozbrzmiewa właściwie przez całą kompozycję.
Ale góralskość obecna jest też w satyrycznym "Odwołano narodzenie", które Ania nagrała z Andrzejem i Jackiem Zielińskimi. Wtrącają się tu góralskie skrzypki, kapelowy akompaniament i jakiś nieuchwytny element, który każe nam wspominać nieśmiertelne "Z kopyta kulig rwie" Skaldów. Satyra i dobry humor świetnie słyszalna jest w urokliwym prostym "Nie mówmy już nic" z Czesławem Mozilem czy "Ślady Twych stóp", w którym udziela się pierwszy tenor polskiego kabaretu - Artur Andrus.
"RetroNarodzenie" to jednak nie tylko pastorałki czerpiące ze skojarzeń i dowcipu. Ania Rusowicz z licznymi współpracownikami, postarała się też o piosenki o głębszym wyrazie, wzruszające i dające do myślenia. Uwagę przykuwają "Trudne życzenia", w których głos Adama Nowaka z Raz Dwa Trzy przyciąga, jak magnes. Z kolei "Choć w stajeneczce", o delikatnie tangowym charakterze idealnie pasuje do rozdzierającego budzącego niepokój wokalu Renaty Przemyk. Nie można też pominąć "Sanie malowane" z udziałem Natalii Niemen - głos wokalistki niejednokrotnie wpada w tembr słynnego ojca, przez co wesoła bigbitowa piosenka wzbudza zarazem dreszcze i chęć zabawy do białego rana.
"RetroNarodzenie" to płyta niezwykle oryginalna, choć czerpiąca pełnymi garściami z brzmień, rytmów, instrumentacji i charakteru muzyki sprzed kilkudziesięciu lat. Ania Rusowicz odnalazła dla siebie niszę, w której nie tylko dobrze się czuje, ale którą potrafi swoją niepowtarzalną osobowością wypełnić. Jej pastorałki są mądre, mówią o uniwersalnych prawdach ale też każą zastanowić się nad świętami, spotkaniami z rodziną, przemijającym czasem. A zupełnie przy okazji - są pomnikiem dla genialnej, doskonale skomponowanej i zaaranżowanej z godnym podziwu pietyzmem polskiej piosenki.
Ania Rusowicz "RetroNarodzenie", Wydawnictwo Agora
9/10
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***