Recenzja All Saints "Red Flag": Uwaga, cukiereczek!
Iśka Marchwica
Po dziesięciu latach od bardzo słabo przyjętego "Studio 1" i prawie dwudziestu (!) od debiutu z przebojowym "Lady Marmalade", jeden z najsłynniejszych i najgorętszych girlsbandów powraca. Dyskusje na temat, czy warto było czekać i czy to dobrze, że dziewczyny się zeszły są bezzasadne. Wystarczy posłuchać kilku losowo wybranych utworów z "Red Flag", żeby stwierdzić: tak, warto było!
Poza wspomnianym "Lady Marmalade", które pod koniec lat 90. zdominowało większość dyskotek na całym świecie, All Saints nigdy nie były dla mnie wyznacznikiem muzycznych trendów. "Red Flag" jest dowodem na to, że All Saints potrzebowały coś przeżyć, dojrzeć, poszukać inspiracji, brzmień i swoich głosów gdzieś poza zespołem. Efekt jest świetny - nowy album Świętych jest ładny, dobrze wyprodukowany, zgrabnie zaśpiewany, a co najważniejsze - w sposób bardzo wyważony łączy pop z innymi gatunkami. Po prostu cukiereczek.
Miałam już przygotowaną w głowie zgryźliwą wypowiedź, jak to All Saints zatrzymały się z rozwojem i świadomością w latach 90. Ale nic z tego - Shaznay Lewis z kilkoma współpracownikami, w tym niezawodną Melanie Blatt (która dla "Red Flag" napisała uroczą balladę "Who Hurt Who") stworzyła piosenki zróżnicowane, ciekawe i dające szansę wypowiedzenia się i zaistnienia wszystkim koleżankom z zespołu. Oprócz wspomnianego "Who Hurt Who", mocno osadzonego w balladach lat 90., na uwagę zasługuje lekkie jak puch "Fear", w którym All Saints popisują się idealnym zgraniem głosów na tle elektronicznego romantycznego podkładu.
Uwagę przykuwają promujące album energetyczne "One Strike" (idealny wybór na singel) i tytułowe "Red Flag" - piosenka krótka, a trzymająca w napięciu przez całe cztery minuty. Lewis z DJ-em i producentem K-Gee (Karl Gordon) postarała się tu o rozłożenie napięć i nieustanny rozwój piosenki, opartej przecież na prostej klaskance. W "Ratchet Behaviour" All Saints odważnie bawią się dancehallem, a "Make U Love Me" to właściwie wokalny hołd złożony debiutowi girlsbandu, łącznie z przewijającym się przez cały utwór megafonowym głosem, tak lubianym w latach 90.
"Red Flag" nie jet albumem nowatorskim, nie przełamuje muzycznych barier, nie pretenduje do miana wyznacznika nowych trendów. Jest za to albumem utwierdzającym wysoką pozycję czterech wokalistek All Saints. Dziewczyny dowiodły, że głosy mają świetne, na muzyce się znają, wiedzą co się gra, do czego się tańczy i za czym się tęskni. Girlsband przyznał, że odrodzenie All Saints miało być tylko zabawnym epizodem i buziaczkiem dla fanów. Nieoczekiwanie luźne spotkania, wspólne śpiewanie i prace nad piosenkami przerodziły się w poważne prace, których efektem jest bardzo udane "Red Flag". Takiego dobrego i kobiecego popu nam brakowało.
All Saints "Red Flag", Universal Music
7/10