Recenzja Akurat "Nowy lepszy świat": Rewolucja u bram
Kamil Downarowicz
Jeśli zespół Akurat kojarzycie przede wszystkim z przaśnym ska i dęciakami w roli głównej, to ich nowa płyta może Was poważnie zaskoczyć.
Kiedy w 2009 roku Tomasz Kłaptocz, ówczesny frontman Akurat, opuścił kolegów, by zasilić szeregi dowodzonego przez Piotra Wieteskę Buldoga i móc przy okazji bardziej zaangażować się w działalność teatralną, wielu fanów zwątpiło w sens funkcjonowania zespołu w okrojonym składzie. Mikrofon przejął Piotr Wróbel (za partie wokalne odpowiada również drugi gitarzysta, Wojtek "Yellow" Żółty), który zapewniał, że choć zaszły zmiany, to zabawa wciąż będzie ta sama.
Potwierdzeniem tych słów miał być wypuszczony na rynek rok później longplay "Człowiek". Tak się jednak nie stało. Nowy materiał został chłodno przyjęty przez słuchaczy i krytyków, którzy zgodnie zarzucali autorom "Lubię mówić z tobą" nudziarstwo i nijakość. Sytuacji nie zmienił także nagrany trzy lata temu krążek "Akurat gra Kleyffa i jedną Kelusa", będący średnio udaną próbą wzięcia na warsztat materiału stworzonego przez innych muzyków. Formuła, na której zespół bazował od dwudziestu lat, zaczęła się wyczerpywać. Potrzebne były zmiany.
I faktycznie jeszcze przed ukazaniem się szóstego w karierze albumu kapeli z Bielska-Białej było jasne, że czeka nas rewolucja. - Osobiście trochę się już zmęczyłem formułą rockową, tak jak wcześniej przestało mi wystarczać granie ska - mówił Interii Piotr Wróbel.
Jaką drogę obrał więc tym razem Akurat? Postawił na... elektronikę! I jakkolwiek może to dziwnie zabrzmieć, podjął słuszną decyzję. Nie jest też tak, że trąbki i gitary trafiły do futerałów, a na koncertach będziemy widzieli tylko klawisze i dziwnie wyglądające pokrętła. Dźwiękowy pejzaż Akurat nie jest przez elektronikę zdominowany, ale umiejętnie podkolorowany. Zmianie uległ także nastrój piosenek. To już nie jest już skoczne, beztroskie, juwenaliowo-harcerskie brzdąkanie.
Zespół nie boi zanurzyć się w poważnych, melancholijnych nutach ("Trochę", "Miłość"), przekroczyć muzyczne granice Dalekiego Wschodu ("Sędzia"), bawić się szybkimi, rwanymi rytmami z okolic drum’n’bassu ("Fan"), czy przywołać ducha rock'n'rollowej alternatywy lat 90. ("Bunt"). Szkoda, że dość blado na tym tle wypadają poczynienia Wróbla. W porównaniu do swojego poprzednika, Piotrowi brakuje charyzmy, umiejętności przekazywania i stopniowania emocji.
Sytuację pogarszają dodatkowo naiwne, momentami aż kłujące w uszy teksty. No bo sami musicie przyznać, że przemyślenia w stylu: "czy będzie znów lepiej, czy może być gorzej czy coś tu pomoże... miłość jest czy nie ma miłości" albo "nieprzewidywalny i dziwny jest ten świat fan fan fan fan fan fan fan" mogą spodobać się co najwyżej najwierniejszym fanom Paulo Coelho. Wpływa to bardzo niekorzystnie na odbiór całej płyty, którą tak czy inaczej warto poznać. Kawał dobrej producenckiej roboty odwalił Agim Dzeljiliji, znany z wrocławskich projektów Öszibarack i Nervy. Dopieścił każdy pojedynczy dźwiękowy element, i te starania naprawdę wyraźnie słychać. "Nowym lepszym światem" Akurat sporo zaryzykowali, za co należą im się słowa pochwały. Jest świeży kierunek i otwarcie na nowego słuchacza. Właśnie o to chodziło.
Akurat "Nowy lepszy świat", Mystic Production
6/10