Przebój? Nie mamy
Filip Lenart
LCD Soundsystem "This is Happening", EMI
Niewiele jest zespołów, które potrafią połączyć wiele styli w jeden własny, rozpoznawalny i charakterystyczny. James Murphy zaprzecza prawdzie, że w muzyce wszystko już zostało zagrane. A najlepsze jest to, że jak zwykle, używa do tego cytatów i zapożyczeń z przeszłości.
Gdy w 2005 roku światło dzienne ujrzała debiutancka płyta zatytułowana po prostu "LCD Soundsystem" James Murphy był już uznanym producentem i twórcą brzmienia nazywanego DFA, od szyldu jego wytwórni. Artyści sami zabiegali o remiksy swoich przebojów, z charakterystycznymi podkładami będącymi mieszanką punka, funky, elektro, gdzie znakiem rozpoznawczym stały się perkusyjne krowie dzwonki, wykorzystywane z powodzeniem w każdym niemal utworze.
Murphy to pogodny, postawny czterdziestolatek. Późno zaczął karierę. Jest z natury leniwcem, nie przepada za jeżdżeniem w trasy, płyty wydaje prawie co trzy lata, a w DFA nie produkuje kolejnych remiksów taśmowo, rozważnie dobierając repertuar. Moim zdaniem muzyk ma po prostu świadomość, że trafił z brzmieniem, które jest skarbem, którego nie warto rozmieniać go na drobne. Tym bardziej, że jest niesamowicie charakterystyczne, więc mogłoby się bardzo szybko znudzić...
Oto ukazał się trzeci album nowojorczyków. Trudno nawet określić dokładną datę jego premiery, bo najpierw wypłynął do sieci, potem zespół sam umieścił go na swojej stronie internetowej, aż wreszcie pojawił się krążek. "This is Happening" jest kontynuacją drogi obranej na "Sound of Silver". Mniej tu hedonistycznej rytmiki i klubowych szaleństw, a więcej rozbudowanych aranżacji. Najbardziej zachwyca niesamowita spójność albumu. Właściwie tylko singlowy "Drunk Girls" jest jakby z innej bajki, cała reszta to genialnie dopasowane do siebie utwory, tworzące wciągający klimat.
Rozpoczyna prawie dziewięciominutowy "Dance Yrself Clean", który cichutkim intro zmusza słuchacza do podkręcenia gałki volume, aby po trzech minutach zaatakować niezwykle mocnym basem i bitem. Stare dobre LCD! Zaraz po nim singlowy "Drunk Girls". Chyba najsłabszy utwór na płycie, zbyt przypomina "North American Scum" z poprzedniego albumu. Nie dziwi za to fakt, że został singlem - to jedyny utwór na płycie o długości akceptowalnej przez stacje radiowe, no i trzeba przyznać, że wpada w ucho od pierwszego przesłuchania. Następnie chwilowy powrót do korzeni, czyli wykrzyczany i melorecytowany "One Touch", z mocno elektronicznym podkładem i połamanymi partiami perkusji. "All I Want" to z kolei numer zbudowany na cytatach z muzycznych bogów Murphy'ego - gitara zaczerpnięta z Davida Bowiego, a konstrukcja utworu i rytmika żywcem przypomina dokonania Briana Eno. To z resztą nie ostatnie wyraźne zapożyczenie na tej płycie. W "Somebody's Calling Me" wyraźnie słychać temat z "Nightclubbing" Iggy Popa.
W "You Wanted a Hit" Murphy zrzuca z siebie brzemię producenta przebojów, śpiewając: "Chcieliście hit? A może my nie gramy hitów? Już nie jesteśmy waszymi pupilkami". Słuchając drugiej części albumu trudno się z tym nie zgodzić. Na "This is Happening" nie ma przebojów na miarę "Daft Punk is Playing At My House" czy "All My Friends". To jest tylko dobra płyta, która po pięciu przesłuchaniach staje się bardzo dobrą płytą, po dziesięciu - ociera się o geniusz i uzależnia. Dobra płyta, która w czasach gwiazdek jednego przeboju, to prawdziwy skarb.
Trzecia dobra płyta LCD Soundsystem z rzędu. To naprawdę się dzieje!
9/10