O "Prewersjach" nie mówiło się na poważnie. Widziano w nich niechcianą dokładkę po poprzedniej, podwójnej płycie, a okładka, na której Fokus przypomina Aleksandra Kwaśniewskiego natchnęła internautów do wielu dowcipów. Koniec z rechotem. Ten krążek jest na serio dobry.
Zawsze się dużo po Fokusmoku oczekiwało. Ludzie - od samorządów studenckich po redakcję "Krytyki Politycznej" - zrozumieli, że w Paktofonice było co najmniej dwóch magików, powietrzem można się upić, a trzydzieści centymetrów pod chodnikami da się spotkać coś więcej niż słupek parkingowy. Sam zainteresowany okazywał się zwyczajowo nieprzewidywalny, raz zupełnie znienacka równał ziemię paroma utworami, innym razem kładł albumy. Czy tym razem można na niego liczyć?
To kwestia subiektywnej oceny, choć zapewniam, że "Prewersje" sprawdzą się z kalkulatorem w ręku, kiedy dodamy do siebie kolejne elementy: Głos, który mówi do Ciebie dużymi literami jak Śmierć u Terry'ego Pratchetta. Finezyjne gry słów w rodzaju "Postaw się chociaż poza zestaw postaw hiphopowca". Bezbłędną selekcję bitów - i tu na jednym zdaniu skończyć nie wypada, bo stary, wyciskający wszystko z soulu, ale zrobiony z zupełnie współczesnym animuszem rap miesza się z syntetyczną, złożoną rytmicznie, nowoczesną muzyką miejską, a nawet eksperymentalnym, stawiającym na nastrój post hip hopem. Zresztą Whitehouse, Lukatricks, The Returners i O.S.T.R. są znanymi powszechnie gwarantami jakości brzmienia.
Nowe dzieło Fokusa dobrze smakuje na zimno, ale jeszcze lepiej, gdy nie wyłączymy emocji. Bo to pasjonujące, jak Katowiczanin z narwańca gotowego przejść Europę pieszo i wyznawcy spiskowych teorii, staje się chłodnym, sarkastycznym obserwatorem, a z hedonistycznego chamidła wyłazi bardzo dobry poeta. Nie, nie przesadzam, gdyż "Sny" wywołują ciarki nie mniejsze niż niegdyś głęboko liryczne "Zmysły, emocje", zaś pytanie "Mówią coś o charakterach i że za ziomami w ogień / przez jakie "h" pisze się charakter, ch*ju, powiedz?" sam zadał bym wielu raperom. Być może zrobię to później, gdyż na razie czeka jeszcze kilka odsłuchań "Prewersji".
Fokus nie nagrał oczywiście płyty idealnej. Ta dobrze się zaczyna, jeszcze lepiej kończy, ale przerymowany ot tak sobie środek wyciągają głównie podkłady. Ważne, że twórca przestał być tym smutnym weteranem z "Alfy i Omegi", co to się ustatkował i chcę wycisnąć ze swojej ksywki parę groszy, póki jest jeszcze na nią popyt. Znowu wydaje się być nieprzeniknioną osobowością, gadem schowanym za łuskami niemożliwych wersów, facetem, którego mózg analizować powinien sztab ekspertów pod okiem Ś.P. Stanisława Lema, bohaterem bardziej komiksowym niż rzeczywistym. I takim go lubię.
8/10