Płyta, że mucha nie siada
Muchy "Notoryczni debiutanci", Sony Music
Sensacja jednego sezonu czy zespół aspirujący do wielkości? Już wiadomo. Kapelusze z głów dla Much - "Notoryczni debiutanci" to znakomity album.
Debiutancki "Terroromans" to było wydarzenie nie tylko muzyczne, co wręcz popkulturowe. Symbol tego, że moda na indie rocka wreszcie dotarła do Polski. Dawno o żadnym polskim debiutancie nie mówiło się i nie pisało tak sporo. Dobrze i także źle, choć "Terroromans" to przecież zestaw świetnych, radiowych piosenek. Ale tak czy owak, to już historia.
"Notoryczni debiutanci" pozwalają szybko zapomnieć o "Najważniejszym dniu" czy "Mieście doznań". Każdy z utworów na drugim albumie jest dojrzalszy, bardziej przemyślany, a porywająca na debiucie przebojowa żywiołowość nie została wykastrowana. Na "Terroromansie" była ona młodzieńcza, na "Notorycznych debiutantach" jest wykwintna. Świetnie brzmią tu instrumenty. Zwrócicie uwagi na gitary, które w momentami zahaczają nawet o szlachetną, ambientową przestrzenność The Durutti Column czy Cocteau Twins. Słychać też bzyczącego Johnny'ego Marra (The Smiths), ale bez nachalności znanej z większości płyt inspirowanych latami 80. Perkusja, której pudełkowate brzmienie położyło produkcję "Terroromansu", tu jest pełna i soczysta. Wreszcie, z dużym wyczuciem ustrojono piosenki klawiszowymi wstawkami, zaskakująca sekcją dętą czy nawet drum'n'bassowym przyspieszeniem. Żeby nie było tak różowo, delikatną wpadką jest musowate "Serdecznie zabronione" czy maleńczukowe "Kołobrzeg-Świnoujście". Ale to wyjątki.
W warstwie poetyckiej słychać, że Michał Wiraszko to już nie jest dwudziestolatek "pokazujący jak spada się z dachu", ale facet, który niedługo dobije do symbolicznej 30. Michał wciąż ma łatwość układania wersów, które młodzież nie tylko zaśpiewa na koncercie, ale też pewnie będzie cytowała w codziennych sytuacjach (np. "w głównych rolach modne emocje"). Daleko tym tekstom do juwenaliowej, studenckiej przaśności, choć zdarzają się takie kwiatki, jak na przykład "Zbierasz kody, wygrywasz nagrody" - za ten rym nagrody nie będzie.
Jeszcze jedna, może dwie płyty na tym poziomie i o Muchach będzie się mówiło, jako o zespole kategorii Myslovitz czy Hey. Nie ukrywajmy - dla tych chłopaków indierockowo-alternatywny uniform jest za mały, spodnie-rurki za ciasne, a krawaty-śledzie za wąskie. Muchy to zespół nastawiony na mainstreamowy sukces i nic w tym zdrożnego. Cytując Wiraszkę z tytułowego numeru, dla Much "to będzie dobry rok".
8/10