Reklama

Paulina Przybysz "Odwilż": Pop feminizm [RECENZJA]

Fani Sistars mogą poczuć się wniebowzięci. Wystarczyło raptem kilka dni, żeby w krótkim czasie dostali dwa materiały współtwórców kultowego zespołu.

Fani Sistars mogą poczuć się wniebowzięci. Wystarczyło raptem kilka dni, żeby w krótkim czasie dostali dwa materiały współtwórców kultowego zespołu.
Paulina Przybysz na okładce płyty "Odwilż" /

"Pan od muzyki" Bartka Królika to radość, uśmiech i uniwersalność trafiająca w gusta zarówno tych niedzielnych słuchaczy, których rolują spece od marketingu, jak i ludzi z wyrobionym gustem. Zgoła inaczej jest z drugim projektem. "Odwilż" młodszej z sióstr Przybysz to coś zdecydowanie bardziej wymagającego, przedstawiającego rejony jeszcze nie do końca zadomowione na rodzimych gruntach.

O ile jednak można było się spodziewać tego, co zaprezentuje pan od muzyki, to w przypadku Pauliny Przybysz wcale tak oczywiste być to nie mogło. Nie jest łatwo nagrać płytę, która w pewien sposób ma być pomostem pomiędzy starszą twórczością, romansującą z klasycznym soulem, a tą nowoczesną, która triumfuje chociażby na Wyspach i w Kalifornii. Z mocnymi treściami, starającą się łączyć elektronikę i klasyczne granie w obrębie niewiele ponad dwóch kwadransów.

Reklama

"Odwilż" to przede wszystkim uważna obserwacja współczesnego społeczeństwa, manifest feminizmu (koniecznie trzeba napomknąć, że Paulinę mocno w tym wspomaga raperka Ryfa Ri w "XX", rzucając: "Każdy facet to z góry elita / Ty też / Ważni, ważne, każda inna") oraz popis silnej i niezależnej kobiety, która otwarcie o tym, co ją boli i frustruje. Przez to album jest wymagający, zmuszający do nie tylko myślenia, ale również zrozumienia punktu widzenia autorki, która w wielu momentach ułatwia zadanie, odkrywając swą intymność, chociażby zapraszając do sypialni, bo przecież seks tematem tabu nie jest. Zmaga się z codziennymi problemami, tego większego kalibru i niekoniecznie tylko tymi zamkniętymi we własnej, prywatnej strefie. Przykład? Wespół z Vito z Bitaminy walczy z konsumpcjonizmem w "Minimalizmie".

Paulina Przybysz udowadnia również, że wcale nie jest tu potrzebna hiphopowa forma do mocniejszej treści, nawet wtedy, kiedy urozmaiceniem tekstów stają się niecenzuralne wyrazy. I przy tym rodzi się największy problem, wręcz paradoks, bo w takich fragmentach artystka kieruje się w stronę, której nie powstydziłaby się Maria Peszek, zwłaszcza we "Wszystkim".

Tutaj nawet odrobina spoken wordu nie ratuje nijakości zbyt odpłyniętych linijek: "Ale uważam, że to nie fair, że w filmie kiedy ona się budzi / Ma już podkład na gładkiej buzi / Balsam na łydce, zęby białe, czyste i przezroczyste majtki / Mają dla niej jakiś większy sens / Przecież to ją musi drapać całą noc". Treści jest dużo, robi się od niej gęsto, jednak szczęśliwie czasami zdarza się artystce zwolnić, jak w przypadku fantastycznej "Zimy".

Równie ciekawie jest tu muzycznie. Oprawę, której puszczania na bibach nie powstydziłby się najlepsi radiowi DJ-e na Wyspach Brytyjskich, zapewnili m.in. ludzie z EABS i Max Psuja. Ich podkłady to zerkanie we wszystkie strony świata z alternatywnym posmakiem, fuzja współczesnego r'n'b podrasowanego mnóstwem oszczędnej elektroniki (halo, "Minimalizm" to nie tylko działo wymierzone we wszystkich stojących w długich kolejkach ajfoniarzy, ale i tytuł idealnie oddający klimat), nietypowych podziałów jak w "XX" czy "Strachu" czy trochę akustyki w "Dobrze" z Dawidem Podsiadłą. Podobać się musi końcówka "Wszystkiego", świetnie płynący bas w "Sexie" czy wychodzący na pierwszy plan syntezator w "Senności", najlepszej tu piosence. Dzieje się tu bardzo dużo, kompozycje są rozbudowane i urozmaicone instrumentami, dobrze korespondują z wokalem Przybysz.

"Odwilż" intryguje. I wciąga. Swoją odwagą, ale i wymaganiami w stosunku do słuchacza, chociaż liczba wszystkich składników dobranych do smaku powoduje, że przyjemność wyłapania każdego z nich jest znacząco utrudniona. Ale nawet pomimo tego, nagrać taką płytę do słuchania w skupieniu, wyłapywania pojedynczych smaczków dźwiękowych, a przede wszystkich interpretowania poszczególnych wersów, to trudna sztuka. Dlatego czasami jest tak fascynująca.

Paulina Przybysz "Odwilż", Kayax

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pinnawela | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy