Nocna muzyka

Łukasz Dunaj

Unkle "Where Did The Night Fall", Surrender All

Unkle "Where Did The Night Fall"
Unkle "Where Did The Night Fall" 

Za projektem Unkle stoi obecnie praktycznie jeden człowiek. "Wujek" to oczywiście James Lavelle, który chociaż jest artystą o elektronicznym rodowodzie, odszedł daleko od swoich korzeni. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że aktualne oblicze Unkle to w równym stopniu elektronika, co przystępna alternatywa czy nawet ambitny elektropop.

Nie jest to bynajmniej wadą, ale co tu kryć - Lavelle to obecnie artysta, któremu zdecydowanie bliżej do Moby'ego, niż do wizjonera kreującego w swoim domowym studiu nowe brzmieniowe przestrzenie. Na dwóch ostatnich, skądinąd bardzo udanych płytach - "War Stories" (2007) i "End Titles... Stories For Film" (2008) Unkle poszedł jednocześnie w dwóch kierunkach. Z jednej strony jest to muzyka ilustracyjna o filmowej proweniencji, z drugiej - garażowo brzmiące, rockowe numery z mrocznym, triphopowym fundamentem. Nie mogło być jednak inaczej, skoro na wspomnianych krążkach głos wydobywali z siebie m.in. tacy rockowi herosi jak Ian Astbury z The Cult czy Joshua Homme (QOTSA, Them Crooked Vultures.)

W ogóle do gości Lavelle zawsze miał szczęśliwą rękę i zdarzało się, że różne "featuringi" przesądzały o atrakcyjności jego oferty. Tak było w przypadku albumu "Never, Never Land", na którym znalazły się nagrania z Ianem Brownem, 3D z Massive Attack, a nawet zjawiskowy duet Briana Eno i Jarvisa Cockera (eks- Pulp). Na debiutanckim "Psyence Fiction" pojawili się z kolei Thom Yorke (Radiohead) i Richard Ashcroft (The Verve), więc koneksje Lavelle zawsze miał przednie. I być może dlatego tym razem uznał, że powodzenie płyty "Where Did The Night Fall" trzeba oprzeć bardziej na muzyce, niż znajomościach i marketingu, więc wzbogacił ją - poza jednym wyjątkiem, o którym później - mniej znanymi głosami.

Fani Unkle na pewno kojarzyć będą jednak Gavina Clarke'a, który współpracuje z projektem od lat i tutaj zaśpiewał w "Falling Stars" i "The Healing". Do innych nagrań Lavelle zaprzągł artystów na pewno nie anonimowych, ale dość niszowych jak kalifornijska formacja Sleepy Sun, z wokalistką o drapieżnej manierze á la Sinead O'Connor ("Follow Me Down"), The Black Angels, Big In Japan (najbardziej przebojowy, choć i tak w radiu go nie szukajcie, "The Answer"), Katrina Ford czy ELLE J.

By nie zamienić tej recenzji w książkę adresową, trzeba przyznać, że w większości przypadków są to wybory trafne, świadczące o niezłym rozeznaniu Lavella na rynku pracy. Szkoda jednak, że zbyt wiele fragmentów albumu brzmi trochę jak muzak. Akustyczna podmurówka piosenek plus ciekawe, elektroniczne tła i trochę letnie, nie robiące nikomu krzywdy, głosy różnych pań i panów mile łechcą wymęczone hałasem uszy, ale poza tym niewiele się dzieje.

Różnice robią najbardziej wyraziste momenty, jak przywołane już "Follow Me Down", "The Answer", czy świetne "On A Wire" . Reszta jest po prostu miła i niezobowiązującą, chociaż wyjątkowo kunsztownie zaaranżowana, co zawsze było mocną stroną projektu. Mocniejsze wrażenia gwarantuje zamykający album "Another Night Out". Śpiewa w nim sam Mark Lanegan, który swoim zbolałym głosem mógłby wymruczeć ulotkę dołączaną do syropu na kaszel i byłbym równie zadowolony. Jest w jego głosie autentyzm, który winduje ocenę tego wydawnictwa o dwa oczka w górę.

Abstrahując jednak od mojego mało obiektywnego stosunku do Lanegana, Lavelle stworzył kolejny frapujący i dojrzewający w słuchaczu materiał. W dodatku ubrał to w znakomitą, artystyczną oprawę graficzną, co potwierdza, że mamy do czynienia z produktem naprawdę wysokiej klasy. Idealnym do kontemplacji, kiedy miasto powoli zasypia.

7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas