Migos "Culture II": Bez żadnych większych zaskoczeń [RECENZJA]

Migos znaleźli receptę na sukces. Zapomnieli tylko, że od przedawkowania może być problem.

Nowy album Migos to nie tylko brzydka okładka, ale i zdecydowanie więcej muzyki niż poprzednik
Nowy album Migos to nie tylko brzydka okładka, ale i zdecydowanie więcej muzyki niż poprzednik 

2017 rok w wykonaniu chłopaków z Atlanty naprawdę imponował. Styczeń przyniósł mocne "Culture", które z czasem coraz bardziej dojrzewa i oferuje jeszcze więcej. Dodajmy do tego przyzwoite featuringi każdego z nich, które tylko potwierdziły ich miejsce na scenie i projekty poza macierzystą grupą, z których "Without Warning" absolutnie nie wolno było pomijać w rocznych zestawieniach. Znalazło też jeszcze miejsce na spalony dysk twardy i romanse, więc co dalej? Wyczekiwanie na kontynuację jednej z najlepszych czarnych płyt ostatnich lat.

Nowy album to nie tylko brzydka okładka, ale i zdecydowanie więcej muzyki niż poprzednik. To również społeczny fenomen będący idealnym wyznacznikiem nie tylko współczesnego rapu, ale i... czasów w jakich przyszło nam żyć.

Myślicie, że wystarczy tylko popatrzeć na tytuły niektórych kawałków, żeby wiedzieć, z czym ma się do czynienia? Schemat jest tylko pozorny, bo za takimi "BBO (Bad Bitches Only)", "Narcos" (z niewyobrażalnym stężeniem głupkowatych rymów...), "Too Much Jewelry", "Stir Fry" (produkcja Pharrella brzmi niczym The Neptunes z najlepszych lat!) i "Work Hard" kryje się naprawdę dużo frajdy.

To są nie tylko odniesienia do popkultury - to także pokazanie podstawowego celu obecnego głównego nurtu. Money, cash, hoes, jak to było kiedyś u Jaya, ale z większą ilością lukru, minimalizmu oraz natężenia pustych i prostych wersów, które łatwo można przerobić w najlepsze hooki w tym biznesie. A to już jest przecież duża sztuka.

Quavo, Offset i Takeoff stworzyli idealny album pod serwisy streamingowe. Na zapewne dwa kompakty przyjdzie czas, chyba że coś im odbije i nie będzie niczego, ale teraz trzeba rozkoszować się dzięki smartfonom i komputerom. Pytanie tylko, jak te urządzenia pomogą nam jeszcze bardziej testować cierpliwość, bo ponad 100 minut materiału robi za doskonałego egzaminatora, który jest non stop czujny i bada, czy aby na pewno nie zasnęliśmy. A nuż trafi się taka muzyczna perełka jak "Emoji a Chain" Metro Boomina! To już jest coś, tak jak "Movin' Too Fast" będący popisem Offseta, a także "Walk Like Talk It", które udowadnia, że w najprostszej formie jest przepis na sukces.

"Culture II" to kontynuacja w linii prostej części pierwszej. Bez żadnych większych zaskoczeń, na oklepanych patentach, z przeraźliwą ilością auto-tune'a na trackach. Cykacze bez ciepłych jazzowych i soulowych sampli, za którymi niektórzy jeszcze tak bardzo tęsknią, chociaż i ci mogą się zaskoczyć, jeśli posłuchają "Too Playa" i "Made Man". To nie jest płyta dla konserwatywnych fanów rapu - tutaj na automacie perkusyjnym oszczędny klawisz występuje nader często, a wszechobecne "skrrrt" może się wydawać odpychające. Na pewno? Dla niektórych tak, ale przecież jak to dobrze ubarwia idealną chemię pomiędzy raperami! Weźmy takie "CC" - dzięki niemu zrozumiecie, że kolesie obok Beatlesów raczej nie stali, ale docenicie, jak tam każdy się uzupełnia.

Jeden za często przebąkuje o Huncho, inny często wita się swoją ksywą, a trzeci po prostu rapuje i tym razem wychodzi mu to najlepiej. To właśnie tutaj Takeoff wychodzi przed szereg, z całej rodzinki spisuje się najlepiej i znakomicie kontrastuje z rapującym w "BBO (Bad Bitches Only)" na jedno kopyto 21 Savage, który i tak z wszystkich gości spisał się najlepiej. A nazwiska są, m.in. Big Sean i Travis Scott, chociaż należy mocno docenić Gucciego Mane, który już w niczym nie przypomina narko kucharza sprzed kilku lat.

Czy są w takim razie jakieś wady? Tak, bo te historie o wożeniu się po mieście drogimi autami z należytym przepychem, złotem i niezbyt grzecznymi panienkami gotowymi zrobić wszystko, w końcu muszą się przejeść. Stężenie blichtru i powtarzanie oklepanych schematów zwyczajnie nudzi, zwłaszcza sami raperzy, bo piękna produkcja to nie wszystko. Skrócić o połowę, zapomnieć o wyeksploatowanych Zaytovenie i Nicki Minaj, zrezygnować z karykaturalnej Cardi B i będziemy kwita.

Migos "Culture II", Quality Control

6/10 

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas